Około 150 osób przyszło w sobotę po południu na rzeszowski Rynek, by protestować przeciwko pandemii koronawirusa. Antycovidowcy twierdzą, że pandemii nie ma i wymyśliły ją media.
Rzeszowscy antycovidowcy zastosowali sprytną zagrywkę, zarejestrowali dwie manifestacje (jedna obok siebie), aby nie narazić się na rozwiązanie jednego dużego zgromadzenia. Od soboty, w związku z tym, że cała Polska jest w strefie żółtej, w zgromadzeniu może uczestniczyć maksymalnie 150 osób.
Rzeszów był jednym z ponad 50 polskich miast, w których antycovidowcy w sobotę wyszli na ulice protestować. Oficjalnie w „obronie wolności”. Tak naprawdę kwestionują pandemię koronawirusa, nie wierzą w oficjalne covidowe statystyki w Polsce – zakażenie potwierdzono już u 121 638 osób, tylko w sobotę przybyło 5 300, zgonów jest już ok. 3000.
Antycovidowcy, którzy ostentacyjnie nie zakładają maseczek, nie dezynfekują rąk i nie zachowują dystansu, twierdzą, że od marca do początku września na COVID-19 zmarło niewiele ponad 300 osób. Pozostałe zgony, które połączone są z chorobami współistniejącymi – według antycovidowców – nie mają nic wspólnego z pandemią.
Większość bez maseczek
W sobotę od 16:00 wokół Rynku jeździł antycovidowy samochód. Z jego głośników lektor powtarzał slogany typu: „Wyłącz telewizję, włącz myślenie”. Manifestację antycovidowców zabezpieczała policja. Z głośników apelowała do uczestników pikiety, by zakładali maseczki (od soboty są obowiązkowe na ulicach), bo w Polsce jest stan epidemii. Nikt nie słuchał.
Po manifestacji, która zakończyła się o 18:20, policja legitymowała osoby, które nie miały maseczek. – Wylegitymowano 62 osoby. Zastosowano 35 pouczeń, w 24 przypadkach będą przeprowadzone czynności o wykroczenie, dwie osoby trafiły do izby wytrzeźwień – poinformował nas nadkom. Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Organizatorzy pikiety instruowali jej uczestników, by nie przyjmowali mandatów, a zamiast noszenia maseczki jedli lizaki.
Na manifestację przyszli głównie młodzi ludzie, były też pary z dziećmi, pojawili się także działacze Konfederacji na czele z Jackiem Ćwięką, dyrektorem rzeszowskiego biura poselskiego Grzegorza Brauna. Na Rynku powiewały flagi biało-czerwone, na transparentach można było przeczytać m.in. o „fałszywej pandemii” i „wolnym wyborze”.
Na Rynek, aby wesprzeć antycovidowców, przyszła także Maria Zbyrowska, była podkarpacka posłanka Samoobrony. Organizatorom wręczyła tzw. krzykaczkę, którą posłowie Samoobrony używali w Sejmie, gdy marszałek Sejmu odbierał im głos.
Antycovidowcy, dla uwiarygodniania swoich pseudoteorii, wykorzystują nazwiska pojedynczych lekarzy, którzy może nie kwestionują pandemii, ale podważają stopień zagrożenia koronawirusem. Ich autorytetem jest m.in. Zbigniew Martyka, kierownik oddziału obserwacyjno-zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej.
Jest epidemia, więc się „bawcie”
Nieliczni przyszli w maseczkach, jeden z uczestników miał maseczkę z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS. – Dobrze się dzisiaj bawcie – zachęcała kompletnie bezrefleksyjnie jedna z organizatorek manifestacji. Mówiła, że data 10 października 2020 r. przejdzie do historii, bo tego dnia całą Polskę objęto strefą żółtą.
– Tak jak Polacy się dzielą, tak dzisiaj jednoczymy się w całej Polsce, aby mówić, że jesteśmy wolnym krajem i mamy swoje prawa – przekonywała młoda kobieta.
Po chwili oddała głos Justynie z rzeszowskiej grupy Stop COVID-19, która na Facebooku ma już ponad 12,5 tys. członków. Jej wystąpienie było kuriozalne. Najpierw odczytała treść… policyjnego ślubowania. Pytała, czy policjanci są dobrze postrzegani, czy nie, czy dobrze postrzegają ich media.
– Ciągle widzę nagłówki w mediach, że [policjanci] będą karać za nienoszenie maseczek, karać za to, za tamto i jeszcze raz karać, karać, karać – żaliła się Justyna, ignorując zupełnie fakt, że Komenda Główna Policji w tym tygodniu zapowiedziała politykę „zero tolerancji” dla osób, które nie przestrzegają obostrzeń.
Policja chce karać, wina mediów
To, że policja zapowiedziała, że nie będzie się patyczkowała z osobami, które łamią obostrzenia, jest winą… mediów. Justyna na „dowód”, że policjanci wcale nie są tacy źli opowiadała, że sama wiele razy ich wzywała, gdy były awantury w mieście i prawidłowo reagowali. – Tego media nie pokażą, bo się pieniążki nie będą zgadzać – brnęła kobieta.
– Dziękuję policjantom za to, że jesteście i nas chronicie przed agresywnymi ludźmi – stwierdziła dalej. – Media robią tak, żeby nas poróżnić, aby stworzyć zgrzyt pomiędzy nami, a policją i nie tylko, również pomiędzy rodzinami. Narodem słabym, podzielonym łatwiej się steruje. Nie udostępniajmy artykułów szerzących agresję, nerwy, stres – apelowała.
Justyna stwierdziła, że z artykułów w mediach na temat COVID-19 „nic ciekawego się nie dowiemy”. – Zamiast siedzieć w domu, oglądać telewizję, spotkajcie się z druga osobą i porozmawiajcie, jak to Podkarpacie wychodzi na pole, a nie na dwór – zakończyła swoje absurdalne wystąpienie działaczka grupy Stop COVID-19.
Wybory już za 3 lata, więc…
Przemówił też Tomasz, którego przedstawiono jako anestezjologa, stwierdził on, że utrzymanie pandemii „świrusa-wirusa” codziennie podatników kosztuje 5 mln zł. – Bądźmy mądrymi Polakami po szkodzie, a nie jakimiś głupkami, którzy się będę cieszyć z jakiegoś życia w nowych i ciekawych czasach – bredził mężczyzna.
– Następne wybory już za 3 lata. Zacznijmy się już dzisiaj zastanawiać nad tym, komu zaufać, a w między czasie domagajmy się zwrotu przynależnej nam wolności. Wolności nie daje się jak 500+, wolności trzeba chcieć – dodał patetycznie, kończąc swoje wystąpienie okrzykiem „Czołem wielkiej Polsce”.
Jacek Ćwięka z Konfederacji zapewniał: – Nie jesteśmy płaskoziemcami, szurami, czy innymi dziwolągami. Wszyscy jesteśmy świadomymi ludźmi, którzy wiedzą, jakie mają prawa i którzy nie zgadzają się na to bezprawie, codziennie nam wmawiane. Media, zwłaszcza prorządowe, cały czas nami manipulują.
Za to antycovidowcy nie. No na pewno.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl