– Mamy dosyć sytuacji, jaka panuje w policji – napisali w liście funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie na temat „zwolnieniowego” protestu.
W cały kraju trwa tzw. „psia grypa”. Policjanci masowo idą na zwolnienia lekarskie. Żądają m.in. wyższych pensji. W czwartek w Komendzie Miejskiej Policji w Rzeszowie na zwolnieniach było już prawie 50 proc. całej komendy. O szczegółach napisaliśmy TUTAJ.
Po naszym tekście otrzymaliśmy list funkcjonariuszy KMP w Rzeszowie, w którym tłumaczą, dlaczego chodzą na L4. Poniżej publikujemy go w całości. Tytuł pochodzi od redakcji.
Jakość w policji na drugim planie
My, policjanci Komendy Miejskiej w Rzeszowie oraz województwa podkarpackiego, podobnie jak koledzy z Łodzi zdecydowaliśmy się napisać, dlaczego strajkujemy. Mamy dosyć sytuacji, jaka panuje w policji. Od wielu lat czekamy na poprawę kwestii finansowej kadrowej i socjalnej. Nadszedł wreszcie czas, kiedy możemy głośno wyrazić swój sprzeciw przeciwko obłudzie i kłamstwu panującemu w szeregach „niebieskiego munduru”.
1. Braki kadrowe. Coraz mniej osób chce podjąć pracę w policji. Obniżono kryteria co do nowo przyjmowanych policjantów, co przekłada się na jakość wykonywanej pracy. Choć jakość w policji jest na drugim planie. Najważniejsza jest statystyka i ilość podjętych interwencji wobec obywatela. Co rusz dochodzą „wspaniałe” pomysły z KGP o nowych nikomu nie potrzebnych działaniach, z których rozliczani jesteśmy w kolejnych rubrykach.
„Mapy zagrożeń” w założeniu były dobre, ale nie sprawdzają się w praktyce (wielokrotnie policjanci jeżdżą na drogi gruntowe lub leśne, które jakiś obywatel dla żartu wskazał jako miejsca niebezpieczne), powoduje to stratę czasu, którą można wykorzystać w bardziej konstruktywny sposób. Wydziały dochodzeniowe mają nawał pracy, gonią ich terminy i prokuratorzy, których nie obchodzi, że policjant zajmuje się kilkudziesięcioma sprawami na raz.
Policjant zabiera swoją pracę do domu cały czas myśląc o niedokończonej sprawie. Praca w systemie zmianowym oraz wytyczne Komendy Głównej Policji o ciągłym zwiększaniu liczby policjantów będących w służbie powoduje olbrzymie napięcia psychiczne, patologię normalnych relacji w rodzinie. Do tego dochodzi świadomość że trzeba przepracować tak 25 lat, co najmniej do 55. roku życia.
2. Podwyżki. W Rzeszowie zlokalizowanych jest kilka jednostek wojskowych. Mamy styczność na co dzień z żołnierzami. Prywatnie czasem służbowo. Przykro jest słuchać o kolejnej podwyżce uposażenia dla żołnierzy, kolejnym dodatku za brak mieszkania lub innych dywidendach wypłacanych z błahych okazji, kiedy w komendzie ciągle słyszysz, że „zablokowane” grupy i nie ma pieniędzy na dodatki, a premie rozdawane są w sposób niejasny i wybiórczy.
Jednym z ciekawszych przykładów jest premia na święto policji, która jest rozdzielana wśród kilku, kilkunastu funkcjonariuszy, pomijając resztę, którzy w tym szczególnym czasie mają za zadanie „nie czuć”, że są policjantami. System awansu na grupę uposażenia, stopień służbowy jest chory. Grupy rozdawane są w pierwszej kolejności osobom z „polecenia”, a jeśli nie masz niewyparzonej gęby i nie chodzisz na „górę” to choćbyś pracował za dwóch, to podwyżki nie dostaniesz.
Tu trzeba zrobić podział na policjantów lepszych i gorszych. A mianowicie w Rzeszowie, oprócz Komendy Miejskiej Policji, jest Komenda Wojewódzka gdzie równoległe wydziały np. Ruchu Drogowego są finansowane zgoła odmiennie. Policjanci z KWP wyposażeni w nieoznakowane radiowozy, nie obsługujący żadnych zdarzeń, nie prowadzących żadnych spraw dochodzeniowych, zarabiają średnio kilkaset złotych więcej od policjantów z Komendy Miejskiej, którzy są od wszystkiego.
Wypadek lub kolizja choćby był na oczach policjantów z KWP nie zostanie przez nich rozliczony, a na miejsce jest wezwany patrol KMP (policjanci z KWP nie protestują, czują się dobrze na swoich posadach).
3. Obywatel kontra policjant. Kompletny brak pojęcia niektórych przełożonych, jak wygląda praca na ulicy. System ochrony obywatela zaszedł tak daleko, że policjant przed podjęciem decyzji o zastosowaniu środków przymusu wobec osoby, zastanawia się czy po interwencji będzie jeszcze pracować. Policjant nie jest chroniony w żaden sposób przed oszczerstwami obywateli, niejednokrotnie bezzasadnymi, które powodują, że jesteśmy narażeni na utratę pracy, dobrego imienia lub części uposażenia.
Policjant na własną rękę, za swoje pieniądze musi się bronić przed krzywdzącym słowem obywatela, gdyż komenda nie zapewnia pomocy prawnej, jednocześnie skazując Nas na stres związany tłumaczeniem się w prokuraturze, w sądzie, czy BSW [Biuro Spraw Wewnętrznych, czyli tzw. policja w policji – przyp. red.].
4. Policjant musi być sprawny fizycznie. Co roku przeprowadzane są testy sprawnościowe funkcjonariuszy, weryfikujące ich sprawność fizyczną. To są kpiny. Ale nie z testu, który każdy policjant zdaje na ocenę dopuszczającą go do dalszego pełnienia służby, choć salę gimnastyczną widział dziesięć lat wcześniej na szkole policji, ale z systemu, który ma tą sprawność zapewnić.
„Przewidziane i zapewnione” godziny sportu przeznacza się na obsługę zdarzeń, przesłuchania i czynności związane tylko i wyłącznie ze statystyką policyjną. Lepiej przymknąć oko na teście niż pozwolić na spadek liczby legitymowanych.
5. Wisienka na torcie, czyli sprawy socjalne. Rzeszów – miasto wojewódzkie. Liczba mieszkańców około 185 tys. Miasto o jednym z największych współczynników rozwoju. Ale nie Komenda Miejska Policji. Brak środków na modernizację spowodował zatrzymanie, wręcz uwstecznienie rozwoju komendy. To w jakich warunkach przyszło nam pracować, woła o pomstę do nieba.
Budynek Wydziału Ruchu Drogowego to „zabytek” zlokalizowany w sercu miasta. Podróż w czasie można rozpocząć od piwnic, gdzie zlokalizowane są szatnie dla funkcjonariuszy wraz z podręcznym magazynem rzeczy zatrzymanych do spraw. Do szafek ubraniowych trzeba się dostać przez stosy połamanych rowerów i worków z ubraniami po zdarzeniach drogowych.
Notorycznie zalewana piwnica „śmierdzi” grzybem i pleśnią. Brak toalety oraz choćby kranu w ścianie powoduje, że sprawy fizjologiczne policjanci załatwiają na mieście. Nie lepiej jest na parterze, gdzie są pokoje dla wydziału dochodzeniowego i sala odpraw 5×6 m, na której musi się zmieścić czasem kilkadziesiąt osób. Zgnieceni funkcjonariusze muszą się odprawiać, pisać notatki na przestarzałych komputerach, kserować dokumenty na działającym czasem xero.
Wyżej urzędują kierownicy, którzy wcale nie mają lepiej. Czasem ich widać zza zalegających papierów złożonych na biurkach. To obraz jednego wydziału. Jak jest gdzie indziej, można sobie wyobrazić.
Ktoś powie, że zawsze możemy zmienić pracę, że nie musimy tkwić w tym marazmie. Oczywiście. Ale to jest krzyk rozpaczy. Bo My chcemy pracować, pomagać ludziom, którzy czasem znajdują się w krytycznej sytuacji. Praca w policji na pierwszej linii niesie ze sobą olbrzymie napięcia psychiczne, odpowiedzialność dyscyplinarną i karną. Dlatego żądamy zmian, które pozwolą Nam na godne funkcjonowanie w społeczeństwie.
redakcja@rzeszow-news.pl