Zdjęcie: Pan Konrad / Czytelnik Rzeszów News

Ratownicy medyczni nie zdołali uratować życia 50-letniego mężczyzny, który we wtorek w pobliżu rzeszowskiego Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zasłabł i przewrócił się na chodnik.

Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie o zdarzeniu na skrzyżowaniu ul. Głowackiego i al. Piłsudskiego została poinformowana ok. godz. 12:40. O prowadzonej reanimacji poinformowali nas także Czytelnicy Rzeszów News.

– Mężczyzna przewrócił się, uderzył głową o chodnik, po czym stracił przytomność – przekazywali nam rzeszowscy ratownicy medyczni.

Łukasz Chudzik, dyspozytor medyczny WSPR w Rzeszowie, mówi nam, że o leżącym na chodniku 50-latku, z którym nie można było nawiązać kontaktu, ratowników powiadomił mężczyzna będący świadkiem zdarzenia.

– Została mu udzielona instrukcja, co ma zrobić do czasu naszego przyjazdu. Prosiliśmy go, by do tego czasu pozostał na miejscu. Niestety, zgłaszający mężczyzna nie udzielił pomocy poszkodowanemu. Jak nasi ratownicy przyjechali na miejsce, to zgłaszającego nie było. Stwierdził, że się spieszy – relacjonuje Łukasz Chudzik.

50-letniemu mężczyźnie nie pomogli także przechodnie, którzy zgromadzili się na miejscu. Zareagowała dopiero pielęgniarka z Centrum Medycznego Promedica, która jako pierwsza udzieliła pomocy.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Prowadzony był czynny masaż serca do momentu przyjazdu karetki – poinformowała nas pielęgniarka. 

Reanimacja poszkodowanego trwała około pół godziny. Niestety, nie powiodła się. – Mężczyzna zmarł – mówi Bartosz Wilk z podkarpackiej policji. Przyczyny śmierci wyjaśni sekcja zwłok.

Ratownicy medyczni nie ukrywają zbulwersowania, że nikt z postronnych osób nie chciał pomóc 50-latkowi.

– Jest znieczulica w narodzie. Nasi dyspozytorzy osobom zgłaszającym udzielają bardzo prostych instrukcji, co należy zrobić, zanim przyjadą ratownicy. Niestety, ludzie często boją się podejmować jakichkolwiek czynności, twierdząc, że mogą komuś zrobić krzywdę, a czasami wystarczy poszkodowanemu tylko udrożnić drogi oddechowe. W takich sytuacjach liczą się sekundy – tłumaczy Łukasz Chudzik.   

Zdjęcie: Pan Konrad / Czytelnik Rzeszów News
Zdjęcie: Pan Konrad / Czytelnik Rzeszów News

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama