Adam K. to książkowy przykład człowieka z zaburzeniem borderline. Tak bardzo kochał swoją matkę, że postanowił ją zabić. Proces 23-latka już niedługo w Rzeszowie. Grozi mu dożywotnie więzienie.

– Szkoda mi go, bo to inteligentny chłopak. On mógł naprawdę w życiu dużo osiągnąć, gdyby chciał… – Dorota Sokołowska-Mach, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie, do dzisiaj przeżywa to śledztwo. W swojej karierze prowadziła kilka spraw o zabójstwo, ale z takim, które opiszemy, nigdy wcześniej się nie spotkała.

– To była zbrodnia, która nie powinna była się zdarzyć. To zabójstwo inne niż wszystkie. To była zwykła rodzina, nic nie zwiastowało tragedii – mówi Sokołowska-Mach.

U cioci o 6:00

Jest środa 8 kwietnia 2015 r., dwa dni po świętach wielkanocnych. Poranek. Rzeszowem wstrząsa zbrodnia. W pobliskiej Boguchwale w domu jednorodzinnym policjanci odkrywają zwłoki 45-letniej Renaty K., prawniczki z wykształcenia, naczelniczki jednego z wydziałów rzeszowskiego ZUS-u.

Ciało drobnej kobiety (ok. 60 kg, 160 cm wzrostu) w łóżku jej pokoju najpierw odnajduje siostra Renaty K. Przyjeżdża z Jasła. Miała zapasowe klucze do domu. Widok makabryczny. Renata K. leży na brzuchu. W plecach ma wbite dwa noże kuchenne i tasak. W całym domu pełno krwi – od drzwi wejściowych aż po strych. Siostra wzywa policję.

Sekcja zwłok wykazała, że Renata K. wykrwawiła się na śmierć. Dostała w szyję i plecy kilkanaście ciosów nożami. Siostra kobiety opowiada policjantom, że po 6:00 rano przyjechał do niej syn Renaty – 22-letni wtedy Adam K. Ciocia zdziwiona: co siostrzeniec u niej robi tak wcześnie? Adam tłumaczy: zostawiła mnie dziewczyna, chcę odreagować i zatrzymać się na chwilę.

Kochająca ciocia nie ma nic przeciwko temu, Adam ma się położyć w jej łóżku. Kobieta z drugiego pokoju dzwoni do siostry, by się dowiedzieć, czy Renata wie, że Adam przyjechał do Jasła. K. nie odbiera telefonu, bo nie może. Od kilku godzin nie żyje. Siostra wraca do swojego pokoju. Adama nie ma w domu. Ukradł cioci 3 tys. zł, 400 euro i 300 dolarów. Nie pierwszy raz. Adam do Jasła przyjechał taksówką.

Nóż w kieszeni

Siostra Renaty K. wsiada do auta i jedzie do Boguchwały. Prawda jest makabryczna. Policjanci wchodzą do pokoju Adama. Tam znajdują kartkę A4. Adam podzielił ją na pięć rubryk. Każdą inaczej nazwał: „zrobić”, „kupić”, „sprzedać”, „nie zapomnieć”. W rubryce „zrobić” napisał „zabić matkę”. Napisał nawet o której godzinie, a potem ją zmienił.

– Adam K. zaplanował zabójstwo – mówi Dorota Sokołowska-Mach.

W nocy z 7 na 8 kwietnia, gdy kobieta szykowała się do spania, Adam przyszedł do jej pokoju. W kieszeni miał nóż, drugi wcześniej ukrył pod poduszką. Renata K. lubiła, jak syn masował jej plecy, bo miała problemy z kręgosłupem. Adam zaczął się żalić, że dziewczyna go zostawiła. Po raz kolejny. Matka zaproponowała synowi, że jeżeli czuje się samotnie, to może z nią spać w łóżku, na którym był dwie kołdry i dwie poduszki.

W trakcie masowania pleców, wyciągnął nóż. Zadał nim matce dwa ciosy w szyję, a potem kolejnym następne. Renata K. próbowała się bronić, ale nie była w stanie, leżąc na brzuchu, się podnieść. Adam swoim prawie 2-metrowym wzrostem i wagą ponad 100 kg skutecznie przytrzymał matkę, mimo, że próbowała wyrwać mu nóż. Złapała za ostrze, co skończyło się dla niej praktycznie oderwaniem kciuka.

W trakcie zadawania ciosów Adam również mocno się zranił. Gdy matka przestała się ruszać, Adam zaczął biegać po domu w poszukiwaniu bandaży. Gdy opatrzył sobie dłonie, wezwał taksówkę. Z domu zabrał telefon matki i jej tablet. Wymienił je na gotówkę w lombardzie. Wrócił do domu, by zabrać więcej sprzętu, m.in. wieżę muzyczną.

Potem kolejną taksówką postanowił pojechać do cioci do Jasła. Pieniądze, które jej ukradł, wydał na mefedron. Już wcześniej go brał.

Sam nie wiedział

Gdy policjanci później odkryli zbrodnię, szybko znaleźli ślady świadczące, że Renatę K. zabił jej syn. Z zabezpieczonych notatek wynikało też, że Adam K. po zbrodni planował jechać do Krakowa.

Funkcjonariusze zaczęli sprawdzać wszystkie hotele na trasie Jasło – Kraków. 23-latka udało się namierzyć dzień później, 9 kwietnia, w Tarnowie. Najpierw zameldował się w jednym hotelu, w którym się nie pojawił, a potem w drugim pod fałszywym nazwiskiem. Przed godz. 10:00 w pokoju zatrzymali go policjanci. Nie był zaskoczony.

Funkcjonariusze zdjęli z niego ubrania, które przekazano do badań. Adam K. nie miał innych na zmianę. Policjantka pojechała do szmateksu i z własnych pieniędzy kupiła mu kilka rzeczy. To w nich pojechał na przesłuchanie, a potem do zakładu karnego.

Podczas przesłuchania Adam K. do wszystkiego się przyznał. Szczegółowo opowiadał, jak krok po kroku, zaplanował zbrodnię.

– Pierwsze zdanie, jakie wypowiedział to „Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem”. Był bardzo opanowany, stonowany, okazywał emocje. Płakał w trakcie przesłuchania. Cały czas powtarzał, że bardzo kochał swoją mamę, że to była najlepsza na świecie osoba, tylko ona dała mu miłość. Wyraził skruchę – wspomina prokurator Sokołowska-Mach.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

W organizmie Adama K. wykryto niewielkie ilości amfetaminy. Dorota Sokołowska-Mach postawiła mu zarzut zabójstwa matki i kradzież pieniędzy cioci.

W trakcie prokuratorskiego śledztwa, Adama K. badało wielu biegłych: psycholog, seksuolog, psychiatra. Prokuratura zasięgała też opinii biologa i grafologa.

Wyśmiewany w szkole

Co pchnęło 22-latka do tak potwornej zbrodni? Adam był jedynakiem. – Pod każdym względem – jedyny syn, jedyny wnuk, jedyny siostrzeniec. W Polsce miał rodzinę tylko ze strony matki – mówi Sokołowska-Mach.

Ojciec Adama jest Jordańczykiem. Rodzinę zostawił, gdy Adam miał ok. 5 lat. Dzwonił raz w roku, a może i rzadziej. W Polsce się nie pojawia, bo wystawiono za nim list gończy za przestępstwa gospodarcze. Renata K. samotnie wychowywała syna, od pięciu lat mieszkali razem w Boguchwale, wcześniej na rzeszowskim osiedlu Nowe Miasto.

– W gimnazjum, szkole średniej Adam K. spędzał większość czasu na zajęciach dodatkowych, chodził na tańce, balet. Zajęcia za każdym razem wybierała mu matka. Nie miał kolegów, w szkole był wyśmiewany, bo miał inny kolor skóry, trochę inaczej wyglądał, szybciej się rozwijał – mówi prokurator Sokołowska-Mach.

Po szkole średniej Adam K. próbował studiować na wielu uczelniach. Każde studia rzucał po pierwszym roku. Zaczynał marketing i zarządzanie, zarządzanie lotnictwem, bezpieczeństwo wewnętrzne. Niczego nie skończył.

Pasjonował się pracą barmana. Lał drinki w wielu lokalach na rzeszowskim Rynku. Był też ich menadżerem, uwielbiał hazard. Pieniądze przepuszczał w kasynach i na prostytutki. Był otwarty, przystojny, łatwo nawiązywał kontakty. Miał długi, brał pożyczki, sprzedawał rzeczy na Allegro, których potem nie wysyłał. W jego pokoju policjanci znaleźli wezwania do prokuratury w charakterze podejrzanego.

Infantylny człowiek

Gdy Adam K. zaczynał mieć kłopoty z policją, matka spłacała wszystkie długi syna. Sama zaciągała pożyczki. – Na Adama K. chuchano i dmuchano. Jak Adam coś chciał, to Adam miał. Pomoc dostawał za każdym razem – twierdzi Dorota Sokołowska-Mach.

Adam bawił się w najlepsze. Jego ego rosło, gdy kolejny lokal proponował mu pracę barmana. Życia osobistego nie potrafił sobie jednak ułożyć. Z Małgorzatą T. tworzyli burzliwy związek. Kłótnie, rozstania, powroty i tak w kółko… Chodził do psychologa, leczył się od uzależnienia od hazardu. Matka co chwilę wyrzucała go z domu, bo nie mogła już dłużyć wytrzymać z synem.

W trakcie śledztwa Adam K. był przez osiem tygodni pod obserwacją psychiatryczną. Biegły napisał: „Działanie [zabójstwo matki – red.] Adama K. należy interpretować, jako skrajny patologiczny przykład poradzenia sobie z lękiem przed porzuceniem przez osobę ważną poprzez jej zabójstwo”.

Prokuratura przechwyciła listy, które 23-latek codziennie pisał do matki ze szpitala psychiatrycznego. Tytułował je: „Listy do M.” Listy adresował do cioci, prosił ją, by odczytała je na cmentarzu Renaty K.

– Odniosłam wrażenie, że to bardzo infantylny człowiek. Kawał chłopa, a zachowuje jak 5-letni chłopczyk, jakby się gdzieś zgubił. Może wydaje mu się, że jest na tyle inteligentny i może manipulować innymi. Na zewnątrz przyjmuje pozę zagubionego dziecka. Mama układała mu harmonogram życia. Liczył się z nią – twierdzi Dorota Sokołowska-Mach.

Co go przeraża?

Renata K. kochała syna. Ale kilka lat temu napisała testament – Adama z wszystkiego wydziedziczyła. Majątek przekazała siostrze.

Biegli orzekli, że Adam K. ma głębokie zaburzenia osobowości, cierpi na borderline, czyli „osobowość z pogranicza”. Specjaliści twierdzą, że osoby z tym zaburzeniem nie wiedzą, kim są. Borderline to pogranicze między nerwicą a psychozą. Adam K. jest książkowym przykładem borderline.

– Moim zdaniem, jak został zatrzymany przez policję, to był z tego powodu szczęśliwy. Że nie musi myśleć, co dalej robić – uważa Dorota Sokołowska-Mach.

W zakładzie karnym siedzi w monitorowanej celi. Przeraża go perspektywa kary 25 lat więzienia a może dożywocia. – Ja więcej lat dostanę za to zabójstwo, niż żyję na tym świecie. Jak wyjdę, będę stary, albo w ogóle tego nie dożyję – mówił Adam K. podczas jednego z przesłuchań.

Też napisał testament. Chce by po śmierci, jego ciało przekazano do celów naukowych. Proces Adama K. rusza 26 kwietnia w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie. Zapewne sobie to zapisał na kartce, tak jak większość rzeczy, które robił w życiu.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama