Fot. Kamil Pudełko / Rzeszów News. Na zdjęciu Tadeusz Ferenc

Z dachu biurowca SkyRes Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, w czwartek mówił, że w mieście musi powstawać coraz więcej mieszkań. Czy po niedzielnych wyborach Ferenc nadal będzie rządził stolicą Podkarpacia? 

– Idziemy na drugą turę – usłyszeliśmy w czwartek od jednego z działaczy PiS. – Nie wydajemy teraz całej puli pieniędzy na kampanię wyborczą, bo musimy coś sobie zostawić na dogrywkę – mówią nasze źródła w PiS. 

Druga tura wyborów na prezydenta, jeśli do niej w ogóle dojdzie, odbędzie się 4 listopada. PiS poczuł wiatr w żagle, na spotkaniach z mieszkańcami Rzeszowa działacze partii słyszą ostatnio, że tym razem urzędujący od 16 lat prezydent Tadeusz Ferenc nie ma co liczyć, że po wyborach przejdzie suchą stopą. 

Widać to każdego dnia. Tadeusz Ferenc i jego ludzie z Rozwoju Rzeszowa codziennie spotykają się z dziennikarzami i opowiadają im o planach na rozwój miasta. Ten morderczy wyścig rozpoczął PiS i ich kandydat na prezydenta – Wojciech Buczak. Ferenc dotrzymuje mu kroku, bo nie ma wyjścia. Widmo porażki, jak nigdy, zajrzało do ratuszowych gabinetów. 

Rzeszów młody i coraz większy

W czwartek Buczak mówił, jak to PiS, krytycznie o uchodźcach, Tadeusz Ferenc ze swoją „drużyną” pojechał do nowoczesnego biurowca SkyRes przy ulicy Warszawskiej, który ma się stać wizytówką miasta i dowodem na to, że do Rzeszowa przychodzą inwestorzy światowych marek, jak np. znana firma doradcza Deloitte, a w ślad za nimi nowi mieszkańcy.

– Chcę, aby miasto się dalej rozwijało. W tej chwili w Rzeszowie [obok SkyRes] mamy Manhattan. Kupuje się wysokie mieszkania, gdy są jeszcze rysowane na desce kreślarskiej – mówił Tadeusz Ferenc.

Mieszkania, obok dobrych dróg, są jego „konikiem”. Ferenc uważa, że w mieście musi być coraz więcej osiedli mieszkaniowych, bo to one są wabikiem na przyszłych mieszkańców. Zresztą w Rzeszowie jest dla kogo budować. W mieście rodzi się coraz więcej dzieci – w 2003 roku na świat przyszło 1100 dzieci, a w 2017 r. już 2400. Średnia wieku mieszkańca stolicy Podkarpacia to 39 lat, wzrasta liczba mieszkańców – jest ich już prawie 192 tysiące.

Dlatego, oprócz mieszkań, miasto chce budować nowe szkoły, żłobki i przedszkola, czyli zadbać o całe zaplecze, by w Rzeszowie młodzi ludzie chcieli zakładać rodziny. Nowe placówki powstają przy ul. Iwonickiej, czy u zbiegu ulic Jachowicza i Kwiatkowskiego.

Ratusz chce też pokazać, że w Rzeszowie z pracą nie jest tak źle i nie trzeba iść na studia, by zacząć zarabiać. W szkołach średnich utworzono tzw. klasy patronackie, które współpracują m.in. z Pratt and Withney (dawne WSK), czy Heli-One. – Co roku organizujemy także spotkanie z przedsiębiorcami, by absolwenci naszych szkół średnich nie idący na studia mieli pracę w Rzeszowie – mówi Stanisław Sienko, wiceprezydent miasta. 

Ferenc: muszą mieć większość

Mimo, że miasto wypada wysoko w rankingach związanych z rozwojem i magia nazwiska Tadeusza Ferenca wciąż działa i kusi wyborców, to sam Ferenc ma świadomość, że bez zaplecza politycznego niewiele zrobi. Dlatego w czwartek zaapelował do mieszkańców, by w niedzielę 21 października poszli na wybory i oddali głos na kandydatów Rozwoju Rzeszowa. 

– Jeśli nie będą mieć większości w radzie, to będą wstrzymywane wszelkie inwestycje i działania, które doprowadzają do dalszego rozwoju Rzeszowa – obawia się Tadeusz Ferenc.

I wie co mówi, bo Rozwój Rzeszowa liczy, że zgarnie co najmniej 10-11 mandatów w 25-osobowej radzie, a do nich dołączy jeszcze Platforma Obywatelska z dwoma co najmniej radnymi, którzy startują z list Koalicji Obywatelskiej.

Wynik kandydatów KO jest największą zagadką dla Tadeusza Ferenca i budzi niepokój w szeregach jego zaplecza. Coraz częściej słychać, że wejście do rady Jolanty Kaźmierczak i Andrzeja Deca już będzie dużym sukcesem, na włosku wisi przyszłość Marcina Deręgowskiego, gwarancji sukcesu nie daje mu nawet bycie liderem listy w okręgu nr 3.

Jaki będzie wynik tej gry?

Zaplecze Ferenca patrzy jeszcze na to, co się stanie w Matysówce, która ma być od nowego roku włączona do Rzeszowa. Jeżeli z Matysówki ktoś wejdzie do Rady Gminy Tyczyn, to po nowym roku z automatu przejdzie do Rady Miasta Rzeszowa. Tak było w minionej kadencji z Kamilem Skwirutem z Bzianki, który zasilił proprezydencki klub. Na podobny transfer ludzie Ferenca liczą w przypadku Matysówki, by mieć stabilną większość w radzie. 

Tadeusz Ferenc wyobraża sobie też scenariusz, że po wyborach będzie prezydentem, a większość w radzie tym razem będzie miał PiS, o czym też ostatnio coraz częściej się mówi. – Jak się przystępuje do gry, to na różne wyniki trzeba być przygotowanym – mówi prezydent Ferenc. 

Współpraca: (ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama