Res-Drob wciąż uciążliwy dla mieszkańców. Ratusz interweniuje u Morawieckiego

Nie ma mocnych na firmę Res-Drob, która uprzykrza życie mieszkańcom osiedla 1000-lecia w Rzeszowie. Prezydent przeprasza, mieszkańcy pozywają firmę do sądu, instytucje dbające o ochronę środowiska kontrolują zakład. Efekt? Żaden. 

 

We wtorek mieszkańcy osiedla 1000-lecia przyszli na sesję Rady Miasta Rzeszowa, by posłuchać władz Rzeszowa, jak ratusz w końcu zamierza rozwiązać problem wydzielającego się smrodu z zakładów drobiarskich Res-Drob przy ul. Konopnickiej. Fetor jest tak potworny, że w lecie mieszkańcy nie są w stanie otwierać okien, bo do mieszkań wdziera się odór padłych kurczaków.

– Z naszej strony nie zmieniło się praktycznie nic przez ostatni rok. Owszem, zimą było nieco lepiej. Myśleliśmy, że tak już będzie zawsze. Gdy zaczęło robić się ciepło, fetor znów zaczął być dokuczliwy. I tak jest codziennie – mówią mieszkańcy os. 1000-lecia.

Ratusz listy pisze…

Do ratusza mają pretensje, że swoje działania ogranicza tylko do przerzucania się papierami z Wojewódzkim Inspektoratem Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Efekt? Żaden. Mieszkańcy regularnie przypominają urzędnikom o swoich problemach. Zrobili to nawet 1 czerwca podczas oficjalnego otwarcia… zmodernizowanych basenów Rzeszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji

Kilkanaście dni temu skrzynki pocztowe mieszkańców zostały zapchane listami ratusza, który przekonywał, ile dotychczas zrobił w sprawie uciążliwej działalności zakładu Res-Drob. Mieszkańcom ręce opadły. 

– To próba poprawienia wizerunku przed wyborami. Te same frazesy czytaliśmy, bądź słyszeliśmy wiele razy i dalej nic się nie zmieniło. Nie wierzymy w jakąkolwiek dobrą wolę miasta w rozwiązaniu tej sytuacji – mówią przedstawiciele Stowarzyszenia „Nasz Czysty i Zdrowy Rzeszów”.

To stowarzyszenie poszło na sądową wojnę z firmą Res-Drob. W kwietniu złożyło do sądu pozew przeciw zakładowi za to, że zatruwa życie mieszkańców. Pozew podpisało ponad 1000 osób. Na szybkie sądowe rozstrzygnięcie problemu nie ma co liczyć. 

Podczas wtorkowej sesji rady miasta Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, widząc mieszkańców z transparentami, przemówił. – Czynimy wiele starań, aby życie mieszkańców nie było zatruwane, aby mieszkali w odpowiednich warunkach. Smród jest i to są niegodne warunki do mieszkania – przyznał prezydent Ferenc. 

O pomoc do premiera Morawieckiego

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Poinformował, że ratusz wysłał dwa pisma do premiera RP Mateusza Morawieckiego i Henryka Kowalczyka, ministra ochrony środowiska, w których zaapelował, by rząd przyspieszył prace nad tzw. ustawą antyodorową, pozwalającą na skuteczniejszą walkę z firmami, których działalność jest uciążliwa dla mieszkańców. 

– Będziemy robić wszystko, aby ten smród zlikwidować. Bardzo nam na tym zależy, ale obecnie przepisy nie pozwalają nam podejmować w tej sprawie decyzji. Mogę tylko przeprosić za taką sytuację – kajał się Tadeusz Ferenc. 

– Rozmawiałem w piątek z ministrem ochrony środowiska na temat ustawy antyodorowej. Nie ma szans, aby przez najbliższe 1,5 roku została ona uchwalona – nie pozostawia złudzeń Maciej Masłowski, rzeszowski poseł Ruchu Kukiz’15, który pojawił się na wtorkowej sesji. 

Działania ratusza sprowadzają się do ograniczenia tzw. pozwolenia zintegrowanego, które Res-Drob ma na swoją działalność. Pozwolenie umożliwia firmie na przerób 300 ton dziennie. Od czerwca ta liczba ma się zmniejszyć do 270. 

– Z ust prezesa Res-Drobu padły też dwukrotnie zapewnienia, że zakład zostanie wyprowadzony z Rzeszowa do 2020 roku – mówi Andrzej Gutkowski, wiceprezydent Rzeszowa. 

WIOŚ kontroluje i nie karze

Urzędniczą niemoc w rozwiązaniu problemu na dodatek jeszcze potwierdza rzeszowski WIOŚ. Twierdzi on, że kontrole w Res-Drobie przeprowadza regularnie. W 2016 roku były dwie, tyle samo rok później, a w tym roku na razie jedna. 

Z WIOŚ dostaliśmy litanie stwierdzonych nieprawidłowości, począwszy od przekroczenia dopuszczalnego poziomu hałasu, kończąc na nieprawdziwej ewidencji odpadów w zakładzie. Nieprawidłowości stwierdzone a konsekwencje? Żadne. WIOŚ twierdzi, że nie było podstaw do wymierzenia firmie kar pieniężnych. Ale teraz daje nadzieję, że może w końcu urzędnicza machina przestanie razić swoją bezradnością. 

– Na podstawie wyników kontroli przeprowadzonej w 2018 r. zostało wszczęte postępowanie administracyjne w sprawie wymierzenia spółce kary pieniężnej dobowej za przekroczenie dopuszczalnego poziomu hałasu emitowanego do środowiska od zakładu w porze dnia – poinformowała nas Krystyna Sołek, szefowa rzeszowskiego WIOŚ. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama