55 osób było narażonych, u 28 stwierdzono objawy chorobowe, 6 hospitalizowano – to skutek zatrucia salmonellą w Rzeszowie. Fit lunch boxy przygotowywano nocami w Bule i spóle – lokalu, w którym w ciągu dnia smażono hamburgery, a wieczorem przyrządzano dietetyczne potrawy.
W niedzielę późnym popołudniem, jako pierwsi, informowaliśmy o zatruciu salmonellą w Rzeszowie, którego źródłem zakażenia okazał się omlet z jednej z rzeszowskich firm cateringowych – Gino’s Fit. Danie wchodziło w skład tzw. lunch boxów (dietetyczne jedzenie w pudełkach), które firma dostarczała klientom.
– Ostatecznie na zakażanie salmonellą było narażonych 55 osób, z czego u 28 wystąpiły objawy chorobowe – wyjaśnia Jaromir Ślączka, szef Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.
– Sześć osób hospitalizowano w Łańcucie, z czego te, które zostały przyjęte jako pierwsze, już wyszły ze szpitala. Pozostałe osoby były przyjmowane jedynie w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych – dodaje Ślączka.
Łukasz Weis, prezes Centrum Medycznego w Łańcucie, potwierdził, że do ich placówki zgłosiło się sześć osób, u których potwierdzono obecność salmonelli.
– U nas przebywa jeszcze jeden pacjent. To starsza osoba. Pozostałe osoby zostały już wypisane ze szpitala. Jedna w ogóle nie zgodziła się na pobyt w naszej placówce – mówi Łukasz Weis.
Osoby, które zatruły się salmonellą, skarżyły się na wymioty, bóle brzucha i biegunkę. Przyczyną zakażania pałeczkami salmonelli była prawdopodobnie niewłaściwa obróbka termiczna.
– Omlet to dość ryzykowane danie. Smażony z jednej strony 2-3 minuty może, jak się okazało, nie dość skutecznie wyeliminować zagrożenie – twierdzi Jaromir Ślączka.
Z faktury, która dotarła do sanepidu wynika, że zakupiono 120 feralnych jajek od jednego producenta. Obecnie są one badane.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Google News!W wyniku kontroli okazało się, że feralne lunch boxy z omletami były produkowane po pierwsze nie z masy jajecznej, a z jajek kupionych w hipermarkecie E.Leclerc. Po drugie – nie w firmie cateringowej zajmującej się produkcją dietetycznych potraw, a w hamburgerowni Buła i spóła.
Pechowy omlet znajdował się w zestawie Office Box i był przyrządzany ze szpinakiem, groszkiem, serem feta i ziołami.
– Firma nie miała odpowiednich dokumentów, które pozwoliłyby na prowadzenie działalności cateringowej Gino’s Fit. Oficjalnie działa tylko firma Buła i spóła – wyjaśnia Jaromir Ślączka.
– Po wywiadzie z kucharzem okazało się również, że łańcuch chłodniczy nie był zachowany – jedzenie było przechowywane w temperaturze otoczenia. Ponadto, posiłki były przygotowywane w nocy, gdy realizowano ostatnie zamówienia hamburgerowni – dodaje.
Na przygotowanych lunch boxach widniało jedynie menu z nazwą potrawy. Brakowało wymienionego składu, daty przydatności do spożycia oraz tego, jak należy posiłek przechowywać.
Ponadto, menadżerka Buły i spóły została ukarana mandatem wysokości 400 zł. Sprawa trafiła również do prokuratury.
(jg, ram)
redakcja@rzeszow-news.pl