Zdjęcie: Komenda Miejska Policji w Rzeszowie

25-letni Ukrainiec usłyszał prokuratorskie zarzuty w związku z wypadnięciem 20-latka z balkonu mieszkania na piątym piętrze bloku przy ulicy Podwisłocze. 

Decyzja o przedstawieniu zarzutów 25-letniemu Yaroslavowi A. zapadła w środę późnym wieczorem, gdy na miejsce zdarzenia pojechał prokurator prowadzący śledztwo, aby osobiście przeprowadzić jeszcze raz oględziny. W tym czasie zatrzymani byli współlokatorzy poszkodowanego 20-latka.

Prokurator do 2:00 w nocy musiał podjąć decyzje, czy i komu stawiać zarzuty. O tej godzinie kończył się bowiem 48-godzinny czas zatrzymania do wyjaśnienia pięciu młodych mężczyzn, którzy na co dzień mieszkali z 20-latkiem. To jeden Polak, dwóch obywateli Ukrainy i dwóch obywateli Białorusi. Białorusini w Rzeszowie studiują, pozostali pracują. 

– Zarzuty przedstawiliśmy Yaroslavowi A. Obywatel Ukrainy jest podejrzany o naruszenie nietykalności cielesnej poszkodowanego 20-latka. Zanim wypadł on z balkonu, w mieszkaniu między mężczyznami doszło do szarpaniny. Jej tło jest niewyraźne – mówi Tomasz Kozak, szef Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie. 

Pozostali współlokatorzy zostali zwolnieni do domów, mają status świadków. Zwolniony został także podejrzany Yaroslav A., ale ma zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny. Na razie nie wiadomo, jak to się stało, że 20-latek wypadł z balkonu. Czy w tym czasie był tam sam? Czy tam doszło do awantury? Czy mamy do czynienia z nieszczęśliwym wypadkiem?

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Na te pytania na razie nie ma jasnych odpowiedzi. Zlecimy dodatkowe badania, powołamy biegłego. Może to nam coś rozjaśni – słyszymy w prokuraturze. 

Do wypadku w bloku nr 24 przy ulicy Podwisłocze doszło o północy z poniedziałku na wtorek. 20-letni mężczyzna trafił do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie przy ulicy Lwowskiej z poważnymi obrażeniami ciała. Jego stan nadal jest ciężki. Śledztwo jest prowadzone pod kątem spowodowania ciężkiego uszkodzenia ciała. 

– Na razie nie mamy dowodów, by któremuś ze współlokatorów przypisać za to odpowiedzialność – mówią nasze źródła w prokuraturze.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama