Zdjęcie: Ewa Szyfner / Rzeszów News
Reklama

„Nie zgadzamy się na traktowanie naszych mieszkańców jako ludzi drugiej kategorii” – tak uzasadnia swój list do prezydenta Rzeszowa Związek Gmin „Podkarpacka Komunikacja Samochodowa”, który skarży się, że Zarząd Transportu Miejskiego blokuje autobusom MKS zatrzymywanie się na miejskich przystankach autobusowych.

Związek Gmin „Podkarpacka Komunikacja Samochodowa” powstał w 2010 roku. Aktualnie tworzy go osiem gmin: Boguchwała, Trzebownisko, Głogów Małopolski, Chmielnik, Czarna, Krasne, Czudec, i Tyczyn. Związek powstał, bo chciał złamać monopol Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie na obsługę tras pomiędzy Rzeszowem a podrzeszowskimi gminami. Przez lata obsługiwało je MPK.

Ale autobusy ZTM od wielu lat nie jeżdżą do większości gmin, trasy są obsługiwane przez autobusy MKS, na które pasażerowie także narzekają. Związek twierdzi, że nie ma łatwego życia, bo ZTM utrudnia mu dostęp do przystanków autobusowych na terenie Rzeszowa. Dlatego w tej sprawie skierował list do prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca i miejskich radnych.

„Niezrozumiała jest dla nas polityka władz miasta polegająca na blokowaniu dostępności komunikacyjnej dla wielu tysięcy pasażerów starających się każdego dnia dotrzeć w różne miejsca na terenie Rzeszowa. Nie zgadzamy się  ze stwierdzeniem, że powodem blokowania przystanków jest ich mała przepustowość. (…) Nie zgadzamy się na traktowanie naszych mieszkańców jako ludzi drugiej kategorii” – czytamy w liście.

Na „obcych” nie zarabiają

Związek przypomina, że Rzeszów od lat korzysta z pieniędzy unijnych na budowę dróg, w tym też i zatok autobusowych, dlatego powinien uwzględniać nie tylko potrzeby swoich mieszkańców, ale też sąsiadujących gmin.

– Problem polega na tym, że ZTM nie chce udzielać nam pozwoleń na zatrzymywanie się nowych autobusów na przystankach w centrum miasta. Nie możemy też zmienić  nawet rozkładów jazdy tak, aby były one dopasowane maksymalnie do potrzeb naszych pasażerów, bo to również wymaga nowego pozwolenia – tłumaczy Piotr Klimczak, wiceprezes ZG PKS.

– Rzeszowski magistrat na każdym zatrzymaniu się na przystanku „obcego” przewoźnika zarabia, dlatego inne miasta otwierają przystanki, bo to dodatkowy dochód do budżetu. W Rzeszowie nie ma racjonalności ekonomicznej – dodaje.

Dla ZG PKS problem z niedostępnością przystanków miejskich ma również związek z nowymi inwestycjami, gdzie w planach jest zakup 54 nowych autobusów, a co z tym idzie, otwarcie m.in. nowych połączeń.

Bo MKS blokuje MPK

ZTM twierdzi, że głównym powodem niewydawania nowych pozwoleń na zatrzymywanie się na miejskich przystankach przewoźnikom jest słaba przepustowość zatok.

– Taka decyzja jest spowodowana przede wszystkim bezpieczeństwem naszych pasażerów, bo to o nich musimy dbać w pierwszej kolejności – przekonuje Anna Kowalska, dyrektor ZTM. – Ponadto,  PKS nie jest komunikacją miejską, a gminną – dodaje.

Kierownictwo ZTM zwraca też uwagę na to, że w autobusach MKS bilety sprzedaje kierowca, a co za tym idzie, autobusy na przystanku stoją dłużej i blokują miejsca autobusom MPK.

– W poniedziałek pasażerowie do mnie dzwonili, że nie mogą wsiąść do  autobusu na przystanku przy Centrum Handlowym „Ameryka”, bo zator zrobił się tak duży, że sięgał aż pod okrągłą kładkę. W związku z tym, żadnemu przewoźnikowi nie dajemy pozwolenia na zatrzymywanie się na najbardziej oblężonych przystankach – tłumaczy szefowa ZTM.

Piotr Klimczak,  mimo wszystko, uważa, że dostęp do przystanków w Rzeszowie powinien być racjonalny. – Jeśli warunkiem otrzymania pozwolenia będzie zamontowanie w autobusach kasownika – zrobimy to, ale musimy mieć pewność, że zatoki zostaną nam udostępnione – mówi wiceszef ZG PKS.

„Obcy” przewoźnik za każdorazowe zatrzymywanie się na miejskich przystankach płaci 1 grosz. W Rzeszowie mamy 544 zatoki.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama