Manifestacja „Solidarności” przed urzędem wojewódzkim ku chwale… PiS [FOTO]

„Solidarność” upomina się o podwyżki dla pracowników budżetówki, ale pewnie, gdyby nie groźba strajku nauczycieli, nadal siedziałaby cicho. W Rzeszowie liderzy „S” poszczypali rząd PiS i wskazali na kogo głosować w eurowyborach.

 

W Rzeszowie, podobnie jak w 15 innych miastach w Polsce, w czwartek o godz. 15:00 przed urzędami wojewódzkimi odbyły się protesty pod hasłem „Dość dyskryminacji pracownika”. „Solidarność”, która stała się PiS-owską przystawką, ściągnęła ludzi przed urzędy w związku z groźbą strajku nauczycieli i negocjacji, jakie oświatowe związki zawodowe prowadzą z rządem. To miała być odpowiedź na to, że „S” też broni ludzi. 

W Rzeszowie liderzy regionalnej „Solidarności” spodziewali się, że na protest przyjedzie około 1000 osób. Było znacznie mniej. Z szacunków policji wynika, że w manifestacji uczestniczyło około 500 osób. Byli pracownicy m.in. szpitali, Poczty Polskiej, sanepidu, kolei, pojawili się też działacze „Solidarności” z regionów sandomierskiego i małopolskiego. Kilka razy zawyły syreny i raz wzniesiono okrzyk: „Jesteśmy razem”. 

To nie był antyrządowy protest

Do Rzeszowa na protest przyjechał też Tadeusz Majchrowicz, wiceprzewodniczący krajowej „S”, który przez ponad 20 minut próbował ludziom wmawiać, że manifestacja nie ma żadnego związku z tym, że Związek Nauczycielstwa Polskiego domaga się podwyżek dla nauczycieli i rząd jest skłonny je dać. W piątek dowiemy się, czy ZNP dogada się z rządem. Majchrowicz przekonywał, że czwartkowe protesty „S” były zaplanowane już 20 marca.

Wiceszef krajowej „S” opowiadał, że związek od lipca ubiegłego roku prowadził z rządem rozmowy na temat poprawy sytuacji pracowników w całej budżetówce. W tym roku liderzy „S” pofatygowali się nawet na Nowogrodzką (siedziba PiS) do samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ten podobno im obiecał, że rząd jest w stanie spełnić dość szybko część postulatów związkowców. Okazało się to nieprawdą, „S” nic na razie nie wywalczyła. 

Gdy jej liderzy zobaczyli, że ZNP przycisnął rząd do ściany w sprawie podwyżek dla nauczycieli, to „Solidarność” doszła do wniosku: skoro nauczycielom ma się poprawić sytuacja, to dlaczego innym pracownikom budżetówki nie może być lepiej? Kosztowne wydatki socjalne, które serwuje rząd PiS i planuje kolejne, sprawiło, że liderzy „S” muszą uspokajać związkowe „doły”.

Ale ich cierpliwość też się kończy, szefowie „S” tracą wiarygodność w oczach szeregowych działaczy, stąd na szybko zwołany protest, by pokazać, że związkowa „góra” też potrafi tupnąć na rządzących, co prawda na pokaz, ale jednak. – Nie robimy protestu antyrządowego – mówił do uczestników Tadeusz Majchrowicz, tylko potwierdzając, że czwartkowa manifestacja nie miała uderzać w rząd PiS, z którym „S” idzie ramie w ramię.

Stanisław Broniarz błyszczy, żąda

Pomruki niezadowolenia z rządów PiS co chwilę były usprawiedliwiane. – Rząd traktuje pracowników wybiórczo – to najmocniejsze krytyczne zdanie pod adresem ekipy PiS, jakie usłyszałem od Romana Jakima, lidera „Solidarności” w regionie rzeszowskim. – Z dobrej sytuacji gospodarczej, dobrej sytuacji budżetu chcą korzystać wszyscy pracownicy budżetówki, a nie tylko wybrani. Od 7 lat nie było podwyżek – mówił. 

Ale widać, że „S” nie podoba się, jak nauczycielskie związki zawodowe negocjują z rządem. „S” uważa, że rząd powinien usiąść do rozmów ze związkowcami przy jednym stole i ustalać plan wyższych wynagrodzeń dla pracowników całej budżetówki, a nie tylko konkretnej grupy. Niby liderzy „S” nie mają nic przeciwko temu, by nauczyciele dostali podwyżki, ale o Sławomierzu Broniarzu, prezesowi ZNP, wypowiadają się pogardliwie. 

– Potrafi błyszczeć, żądać – krytykował Broniarza Tadeusz Majchrowicz. Wytknął mu, że ma tylko nauczycielski związek, a „S” obejmuje wszystkie grupy budżetówki, co miało usprawiedliwiać nieskuteczność liderów „Solidarności” w realizacji ich postulatów przez rząd PiS. Szefowie związku już w tamtym roku z zazdrością patrzyli na to, że podwyżki wywalczyli policjanci, teraz walczą o nie nauczyciele. „S” jest wyraźnie w defensywie.

Nastroje wśród szeregowych członków „S” są coraz gorsze. – Nie mamy nic z tego, że nasza „góra” dobrze żyje z rządem. Tylko „góra” spija śmietankę – usłyszałem od 49-letniej Ewy, która od 17 lat pracuje w jednym z podkarpackich szpitali.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

40 mld zł „rozdane”, Timmermans, tęcza…

Tadeusz Majchrowicz uspokajał, że „S” cały się liczy, że jest szansa na porozumienie z rządem, tylko nie wiadomo, kiedy i w jakich punktach. Majchrowicz chwalił PiS za to, że przedstawiciele rządu w ogóle ze związkowcami rozmawiają, tylko nic z tego, póki co, nie wynika. Poskarżył się też, że „piątka Kaczyńskiego”, którą ogłoszono 9 marca podczas konwencji PiS w Jasionce, „S” utrudniła rozmowy z rządem o postulatach związku. 

– Pole negocjacji mieliśmy zawężone, bo w sobotę [na konwencji PiS – przyp red.] zostało „rozdane” 40 mld zł – szukał kolejnego usprawiedliwienia Tadeusz Majchrowicz. Za to skrytykował rządy PO-PSL. – Poprzednicy-szkodnicy – tak się o nich wyrażał, bo podobno nie dawali podwyżek w budżetówce.

I na koniec okazało się, po co Majchrowicz tak naprawdę przyjechał do Rzeszowa, oprócz szukania usprawiedliwienia nieskuteczności liderów związku. – To nie jest tak, że nas nie obchodzą wybory do Parlamentu Europejskiego – zaczął ten wątek. I dał krótki dowód tego, po której stronie „S” stoi. – Od tego, kto się znajdzie w PE, zależy, czy co chwileczkę od Timmermansa [Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej – przyp. red.], czy innych będą szły ataki w kierunku Polski, czy nie – instruował Majchrowicz.

Na tym nie skończył. – Trzeba wybrać ludzi, którzy gwarantują, że będą dbać o polskie interesy, a nie zdradzą tak, jak w sprawie wolności w mediach, bo krzyczą „Wolne media”, ale to, co zrobili [europosłowie PO] w sprawie „ACTA2”, to mamy najlepszy przykład, jak reprezentują Polskę – zawyrokował Tadeusz Majchrowski, powtarzając PiS-owską narrację, że „ACTA2” ograniczy wolność w internecie, co jest wierutną bzdurą. 

I jeszcze dodał: – Nie prześpimy tych wyborów, nie damy szansy tym różnym tęczowym, kolorowym… Tęcza jest piękna na niebie, my mamy barwy biało-czerwone. 

Wojewoda: Bo misyjność zawodu… 

Podczas manifestacji odczytano list przewodniczącego „Solidarności” Piotr Dudy, potem petycję do premiera RP Mateusza Morawieckiego, w której „S” napisała o „niezadowoleniu z powodu brak dialogu ze stroną społeczną oraz nierównego traktowania pracowników”. Petycję odebrała Ewa Leniart (PiS), wojewoda podkarpacki, która wyszła do protestujących. Leniart obiecała, że ją przekaże premierowi.

Od wojewody usłyszeliśmy, że tyle dobrego, co rząd PiS już zrobił dla „ludzi pracy”, nie zrobił żaden. – Zaplanowano najniższą stawkę PIT z 18 na 17 proc., podwyższenie kwoty kosztów uzyskania przychodów, plan zwolnienie osób młodych do 26. roku życia z konieczności odprowadzania podatku dochodowego – dowodziła Ewa Leniart.

Dziękowała „Solidarności” za „formę upominania się o prawa pracownicze”. To była wyraźna aluzja na temat groźby strajku w szkołach. Jeżeli do niego dojdzie 8 kwietnia, poważnie są zagrożone egzaminy gimnazjalne zaplanowane na przyszły tydzień. – Protestując i upominając się nawet w słusznej sprawie nie można zapominać o tym, że są zawody, w których misyjność zawodu powoduje, że realizacja niektórych form protestu nie jest możliwa bez narażenia realizacji misji – rzuciła aluzję pod adresem nauczycieli Ewa Leniart. 

Zapytałem jeszcze Romana Jakima z „Solidarności”, dlaczego związek organizuje manifestację na rzecz poparcia rządu. – Nie rozumiem pytania, proszę o drugi zestaw – odpowiedział. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama