Matysówka i Miłocin do Rzeszowa. Ferenc dziękuje wojewodzie, Leniart powołuje Radę Naukową

Rzeszów chciał dużo, ale dostanie prawdopodobnie tylko Miłocin i Matysówkę. Na przyłączenie gminy Krasne i siedmiu innych sołectw nie zgodziła się Ewa Leniart (PiS), wojewoda podkarpacki. Ratusz zapowiada kolejne wnioski o poszerzenie granic miasta.

 

– To będzie bardzo trudna decyzja – tak jeszcze w środę mówiła Ewa Leniart podczas burzliwego spotkania z mieszkańcami okolicznych gmin, z których miejscowości Rzeszów chce przejąć. 

Wojewoda miała zaopiniować wniosek ratusza o poszerzenie granic miasta. Zgodziła się tylko w niewielkiej części. Swoją decyzję ogłosiła w piątkowe popołudnie. Pozytywnie zaopiniowała włączenie do Rzeszowa Matysówki z gminy Tyczyn i Miłocina z gminy Głogów Małopolski.

Wojewoda powiedziała „nie” dla włączania całej gminy Krasne oraz części Racławówki z gminy Boguchwała, Pogwizdowa Nowego z gminy Głogów Młp., Zaczernia, Nowej Wsi, Jasionki, Tajęciny, części Trzebowniska z gminy Trzebownisko.

Ewa Leniart tłumaczyła, że zgoda na włączenie Matysówki i Miłocina do Rzeszowa jest podyktowana względami historycznymi. Część Miłocina stała się częścią stolicy Podkarpacia już w 2010 roku, a w latach 2010-2011 była pozytywna opinia na temat przyłączenia Matysówki. Według wojewody, utrata sołectw nie zachwieje finansami gmin, do których one należą.

Wojewoda: Chaos ratusza

Negatywna opinia dla włączenia całej gminy Krasne do Rzeszowa i pozostałych sołectw to konsekwencje wyników konsultacji społecznych, które przeprowadzano w gminach. Większość mieszkańców nie chce być częścią Rzeszowa. W przypadku gminy Krasne konsultacji w tym roku nie było, a wojewoda wykorzystała wyniki referendum jeszcze z 2016 roku oraz opinie Rady Gminy i Rady Powiatu Rzeszowskiego. 

Wojewody Leniart nie przekonały też ostatnie protesty mieszkańców Krasnego, którzy prosili ją, by zgodziła się na włączenie gminy do Rzeszowa. Leniart twierdzi, że składane przez ratusz wnioski o poszerzenie miasta praktycznie zawsze wywołują niepokoje i konflikty. Krytykowała władze Rzeszowa za to, że granice chce poszerzać, nie przedstawiając szerszej wizji, co chce zrobić na nowych terenach.

– Chaos – tak działania miasta ocenia Ewa Leniart. Ujęła się za gminami, że żyją one w ciągłej niepewności, bo nie wiedzą, w jakie tereny mają inwestować, bo za chwilę mogłoby się okazać, że Rzeszów je przejmie. Z tych samych powodów gminy mają też problem z przygotowywaniem planów zagospodarowania przestrzennego. 

Rzeszów to nie Londyn

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Leniart stanęła także w obronie wójtów i burmistrzów, którym nie podobają się „metropolitalne zapędy” ratusza. – Rzeszów wykorzystuje przewagę większego, chcąc pozyskać najbardziej zabudowane tereny, a co z pozostałymi? Będą czekać, aż lepiej się rozwiną? – pytała retorycznie Leniart. – Ponadto, miasto chętnie inwestuje w tereny przyłączone, a potrzeby rdzennych mieszkańców nie są załatwiane – twierdzi.

Wojewoda zwróciła również uwagę na to, że Rzeszów nie daje gminom, z których przyłącza tereny, wystarczającej rekompensaty. Leniart wątpi, czy Rzeszowowi w ogóle są potrzebne nowe tereny, skoro stosunkowo niewielka liczba osób na nich mieszka. – 1600 mieszkańców na 1 km kw. W Londynie jest 5 tysięcy – porównywała wojewoda. 

Uważa, że w procesie poszerzenia granic Rzeszowa nie ma dialogu, a ratusz swoimi staraniami wywołuje tylko wojny z gminami. Ewa Leniart twierdzi, że lekiem na to zło będzie powołana Rada Naukowa ds. poszerzania granic Rzeszowa. Ma się składać z pięciu osób. W jej skład mają wchodzić naukowcy oraz przedstawiciele urzędu marszałkowskiego, ratusza oraz ościennych gmin.  

Wojewoda chce, by Rada Naukowa opracowała mapę, która pozwoli „mądrze, czytelnie i bez emocji dojść do pewnego celu”. Rada nad mapą miałaby pracować około pięciu miesięcy. Ewa Leniart zapewnia, że nowy twór nie ma wchodzić ani w kompetencje Rady Miasta Rzeszowa, ani prezydenta. – To ma być element pomocy. Brakuje miejsca do dialogu i ja chcę je tak wypełnić – tłumaczy wojewoda.

Wszystko przyjdzie z czasem

Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, tymczasem robi dobrą minę do złej gry. Cieszy się, że wojewoda pozytywnie wypowiedziała się o przyłączeniu do miasta Miłocina i Matysówki. – Dziękuję za tę decyzję. Jestem przekonany, że rząd podejmie podobną. Jeśli tak się stanie, Rzeszów zyska wówczas około 6 km kw. oraz ponad 2 tysiące mieszkańców – mówi Ferenc.

Negatywną opinią w przypadku gminy Krasne i reszty sołectw prezydent specjalnie się nie przejmuje. – Wszystko przyjdzie z czasem. Procedurę prowadzimy od 2005 roku. Od tego czasu Rzeszów zwiększył się o 66 km kw., a to więcej niż przez całe stulecia – zaznacza Ferenc i dodaje, że ze składania dalszych wniosków o poszerzenie miasta nie zrezygnuje.

Opinia wojewody trafi teraz do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ostateczną decyzję w sprawie poszerzenia granic Rzeszowa w lipcu podejmie rząd.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama