Już w 98 procentach podkarpacki PiS ma skompletowane listy z potencjalnymi kandydatami w tegorocznych wyborach samorządowych. Największą niewiadomą jest, kogo partia Jarosława Kaczyńskiego wystawi w wyborach na prezydenta Rzeszowa.
W poniedziałek w Rzeszowie trójka podkarpackich parlamentarzystów PiS – Wojciech Buczak, Krystyna Wróblewska i Mieczysław Miazga – zachwalali sobotnią konwencję PiS, na której premier Mateusz Morawiecki obiecał, że jego rząd obniży CIT i ZUS dla małych przedsiębiorstw, wprowadzi minimalną emeryturę dla matek czwórki dzieci i da 300 zł dla każdego ucznia co roku na szkolną wyprawkę.
W cieniu kolejnego rozdawnictwa PiS, partia w najbliższych miesiącach wyśle swoich czołowych polityków, by odwiedzili każdy powiat. Cel jest jasny – wygrać jesienne wybory samorządowe. Na Podkarpaciu z tym nie powinno być większego problemu. Cztery lata temu PiS zmiażdżył polityczną konkurencję, osiągając najlepszy wynik w kraju – 43,7 proc.
Ponad rok temu PiS zawiązał we wszystkich regionach wojewódzkie sztaby, które miały wyłonić „najlepszych z najlepszych” kandydatów, walczących o stanowiska radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów. Przez ten czas oceniano też obecnych PiS-owskich samorządowców.
– Weryfikacja będzie rzetelna, sprawdzimy naszych kandydatów, jak pracowali, jaki mają potencjał wyborczy. Nie będziemy siedzieć przy biurku. Nasz kandydat nie będzie anonimowy, wzięty jak królik z kapelusza. Stawiamy na jakość, a nie ilość – zapowiadali wtedy politycy PiS.
Listy prawie zamknięte
Na czele podkarpackiego sztabu stanęła Krystyna Wróblewska, rzeszowska posłanka PiS. W poniedziałek zdradziła nam, że do centrali partii do zaopiniowania sztab wysłał listy praktycznie z wszystkimi „kandydatami na kandydatów” w wyborach samorządowych – chodzi głównie o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów.
– W 98 procentach mamy już kandydatów. W niektórych miejscach mamy po 2-3. Teraz będziemy się zastanawiać, kogo ostatecznie wybrać. Mamy bardzo dobrych kandydatów. Będziemy o nich rozmawiać jeszcze na zebraniach naszego zarządu. W większości listy mamy już zamknięte. Kandydaci są poinformowani, wyrazili zgodę na start w wyborach. W przypadku kandydatów na prezydentów, nie mamy jeszcze kandydata na prezydenta Rzeszowa – mówi posłanka Wróblewska.
Choć PiS nie chce zdradzać nazwisk „kandydatów na kandydatów”, to raczej jest pewne, że w Tarnobrzegu partia wystawi Kamila Kalinkę, który pełni obowiązki prezydenta miasta po tym, jak kilka tygodni temu do aresztu trafił urzędujący prezydent Grzegorz Kiełb. W Mielcu PiS postawi na Fryderyka Kapinosa, w Stalowej Woli na Lucjusza Nadbereżnego, w Przemyślu zapewne poprze obecnego prezydenta Roberta Chomę. W Krośnie mówi się o Adamie Skibie.
– Będziemy jedną biało-czerwoną drużyną – zapowiada Krystyna Wróblewska.
Buczak nie ma wizji Rzeszowa?
W kręgach PiS pytamy, dlaczego partia ma taki problem z wyłonieniem kandydata na prezydenta Rzeszowa, skoro od ponad dwóch lat PiS powtarza, że będzie nim Wojciech Buczak.
– Wojtek nie przedstawił do tej pory wizji tego, co chce w Rzeszowie zmienić. Mamy problem. Jego atutem jest to, że ma poparcie w kręgach kościelnych i w środowisku „Solidarności”. Wobec tego też nie możemy być obojętni. Ale z drugiej strony to może nie wystarczyć, jeżeli w wyborach wystartuje Tadeusz Ferenc. Ferenc wciąż jest „marką”. Ferenca też kościół popiera – słyszymy od jednego z czołowych polityków PiS na Podkarpaciu.
Dlatego na placu boju o najważniejszy fotel w ratuszu wymienia się też Krystynę Wróblewską, a od niedawna na giełdzie nazwisk krąży Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki. – Nie jestem prorokiem. Nie wiem, kto będzie startował w wyborach. Być może w tym gronie, w którym jesteśmy, jest ten kandydat – mówił w poniedziałek Wojciech Buczak.
Nie wiadomo, czy Buczak mówił o sobie, czy o siedzącej obok niego Krystynie Wróblewskiej. – Decyzje zapadną na szczeblu krajowym partii. Ważne jest, jaki rozwój Rzeszowa kandydat zaproponuje – stwierdził kurtuazyjnie Buczak.
Tajemniczy sondaż
W PiS krążą informacje, że partia ma wewnętrzne sondaże, z których wynika, że Wojciech Buczak nie jest na straconej pozycji w walce z Tadeuszem Ferencem, o ile ten w ogóle wystartuje w wyborach. – Różnica jest kilkunastoprocentowa na korzyść Ferenca. Do wyborów zostało sporo czasu. Z sondażu wynika, że bardzo dużo osób nie wie, na kogo oddać głos. Musimy to wykorzystać – mówi nam jeszcze inny działacz PiS.
Cztery lata temu Tadeusz Ferenc wygrał wybory w pierwszej turze. Dostał ponad 66 proc. głosów. Kandydatem PiS był wówczas Andrzej Szlachta. Zdobył niewiele ponad 22 proc. W PiS ten wynik odebrano jako totalną kompromitację. Ale w partii nie ma jednoznacznego przekonania, że to właśnie Wojciech Buczak powinien być tym, który w końcu sprawi, że PiS przejmie władzę w ratuszu.
PiS ubogi nie jest
Władysław Ortyl, marszałek podkarpacki i jednocześnie szef PiS-u w regionie rzeszowskim, mówi nam, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest start Wojciecha Buczaka, ale od razu dodaje: – Nie jesteśmy ubodzy w propozycjach. Kampania w Rzeszowie musi być staranna, długa, a nie na ostatnią chwilę.
Nie wiadomo, kiedy poznamy ostatecznie nazwisko kandydata PiS w wyborach na prezydenta Rzeszowa. Przy objeździe Podkarpacia przez czołowych polityków PiS mają się „ogrzewać” wytypowani kandydaci w wyborach. W weekend w Przemyślu ma się pojawić wicepremier Beata Szydło.
marcin.kobialka@rzeszow-news.pl