O przesłuchanie przez prokuraturę 1135 osób, które poparły wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie przyłączenia gminy Krasne do Rzeszowa, zwrócił się wójt Krasnego. Twierdzi, że część podpisów sfałszowano.
To kolejna odsłona sporu wokół przeprowadzenia w gminie drugiego już na przestrzeni dwóch ostatnich lat referendum, w którym mieszkańcy mieliby zdecydować, czy chcą by gmina Krasne stała się częścią Rzeszowa. Gminę w całości chce wchłonąć ratusz. Czeka aktualnie na decyzję rządu. Spodziewać się jej można jeszcze w tym miesiącu.
W połowie maja br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie nakazał Radzie Gminy Krasne zarządzić przeprowadzenie referendum, o co z wnioskiem jeszcze w sierpniu 2017 r. wystąpiła grupa referendalna. Od tamtej pory toczy się formalna batalia, czy referendum będzie, czy nie.
Wyrok jest, referendum nie ma
Wyrok WSA był drugim w tej sprawie. Pierwszy zapadł w listopadzie i wówczas sąd na referendum się nie zgodził, twierdząc, że pytanie referendalne („Czy jesteś za połączeniem Gminy Krasne z Gminą Miasto Rzeszów?”) w dużym uproszczeniu pozostawia pole do zbyt wielu interpretacji.
Sprawa wówczas trafiła do WSA, po tym, gdy do gminy złożono wniosek o przeprowadzenie referendum, a wójt Krasnego Wilhelm Woźniak miał 30 dni, by poddać go pod głosowanie przez Radę Gminy. Tego nie zrobił, więc na „bezczynność” wójta inicjatorzy referendum poskarżyli się do sądu.
Pierwszą sądową odsłonę sporu przegrali, ale po odwołaniu do Naczelnego Sądu Administracyjnego, rzeszowski WSA ponownie zajął się sprawą i 15 maja br. tym razem wydał korzystny wyrok dla zwolenników przeprowadzenia referendum i włączenia gminy Krasne do Rzeszowa.
Terminu referendum do tej pory nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle będzie, a jeśli tak to kiedy. Teraz to gmina Krasne majowy wyrok WSA zaskarżyła do NSA. – Referendum będzie, jak będzie decyzja NSA – mówi nam wójt Wilhelm Woźniak.
Na jak najszybszym przeprowadzeniu referendum w gminie Krasne bardzo zależy władzom Rzeszowa. Chcieliby, aby odbyło się ono jeszcze przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Gmina z ratuszem w tej kwestii jest w konflikcie. Ratusz obiecuje, że po włączeniu gminy do Rzeszowa wpompuje w nią 100 mln zł.
Tymczasem, jak dowiadujemy się, gmina złożyła skargę kasacyjną do NSA. I nie tylko to zrobiła. Przeciwko grupie referendalnej złożyła do rzeszowskiej prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. O co chodzi? O podpisy, które złożono do wniosku o przeprowadzenie referendum. Pod wnioskiem podpisało się 1135 osób, a musiało około 870, czyli co najmniej 10 proc. mieszkańców, by referendum mogło się w ogóle odbyć.
Władze Krasnego podejrzewają, że część podpisów zostało sfałszowanych.
Jedyny przypadek w Polsce
„Akt rozpaczy i bezradności. Już nic [wójt] nie może zrobić, to zgłasza nieprawidłowości przy zbieraniu podpisów rok temu. Prawdopodobnie prokuratura będzie wzywać ponad 1000 osób z gminy Krasne, czy podpis jest aktualny! Wybory jesienią, a wójt donosi na swoich wyborców. To jedyny przypadek w Polsce” – poinformował nas jeden z Czytelników.
Sprawdzamy. Docieramy do doniesienia do prokuratury, jak również skargi kasacyjnej do NSA. Oba dokumenty zostały skonstruowane na tych samych argumentach. W skardze podniesiono, że do tej pory nikt nie potwierdził, czy osoby podpisane pod wnioskiem referendalnym istnieją i czy są w spisie wyborczym.
W doniesieniu do prokuratury, gminni prawnicy dodali, że jeżeli rzeczywiście okazałoby się, że podpisy są „lewe”, to należy za to pociągnąć do odpowiedzialności karnej inicjatorów referendum. Gmina chce, by prokuratura wszczęła śledztwo, przesłuchała osoby, których nazwiska są pod referendalnym wnioskiem, a także powołano biegłego do sprawdzenia, czy podpisy są autentyczne.
„Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że opinia biegłego w zestawieniu z zeznaniami świadków, zaprzeczających złożenia swojego podpisu na karcie uprawnionych do wybierania Rady Gminy Krasne, doprowadzi organy ścigania do wniosku, iż w oparciu o te dowody istnieją podstawy do ustalenia popełnienia przestępstwa przez konkretne osoby” – czytamy w doniesieniu, które do prokuratury trafiło 3 lipca br.
Wątpliwości dotyczą podpisów 400 osób. W większości na karcie, która jest częścią referendalnego wniosku, widnieją jedynie nieczytelne parafki. To – zdaniem gminy – budzi „poważne wątpliwości”, czy podpisy są autentyczne. Decyzji, czy będzie śledztwo, jeszcze nie ma. Prokuratura ma na to 30 dni.
„Najpierw weryfikacja, potem referendum”
Wilhelm Woźniak potwierdza, że gmina złożyła doniesienie do prokuratury, a jednocześnie zapewnia, że w żaden sposób nie torpeduje działań, które finalnie mają doprowadzić do referendum. – Ten wniosek nie był rozpatrywany przez żadną instancję. Dotychczas były rozważane tylko sprawy formalne. Natomiast wniosek i ilość podpisów pod nim nigdy nie były weryfikowane – twierdzi wójt Krasnego.
Woźniak mówi, że nie wiadomo, czy osoby, które poparły przeprowadzenie referendum, znajdują się w spisie wyborców gminy. – Jak można dopuścić do referendum, gdy nie wiadomo, czy te ponad 1100 osób, które się podpisały, stanowi 10 procent? Nikt tych podpisów, ani osób nie sprawdził. W takiej sytuacji każdy będzie mógł zakwestionować wynik referendum – uważa wójt Woźniak.
– Nie jesteśmy przeciwko referendum, nawet jesteśmy za. Referendum może się odbyć w każdej chwili, ale wniosek musi spełniać wszystkie wymogi ustawowe – dodaje Woźniak. Zwolennicy przyłączenia gminy Krasne do Rzeszowa uważają, że obecne działania gminy są obliczone na to, by do referendum nie dopuścić. Pierwsze odbyło się w październiku 2016 roku i zwolennicy połączenia gminy z Rzeszowem przegrali.
Wilhelm Woźniak wójtem Krasnego jest dopiero pierwszą kadencję. Zapowiedział, że ponownie będzie walczył o to stanowisko.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl