Straż Miejska w Rzeszowie nakazała zamalować artystyczne graffiti na garażach przy ulicy Kolbego. – To nieporozumienie – twierdzi teraz.
Początkiem listopada 10 grafficiarzy na czele z Michałem Czerko na garażach przy ul. Kolbego na osiedlu Baranówka wykonało artystyczne malunki. Na pomysł zamalowania garaży wpadli właściciele pobliskiej pizzerii Wielka Pizza przy ulicy Kolbego 4. Garaże wyglądały paskudnie, regularnie pokrywały je kibolskie napisy.
Niech komendant przyjedzie z farbą
Kilka dni później właściciele garaży od Straży Miejskiej w Rzeszowie niespodziewanie dostali pismo.
„Mając na uwadze utrzymanie budynków i urządzeń w należytym stanie estetycznym, niepowodującym swym wyglądem oszpecenia otoczenia, proszę o usunięcie/zamalowanie nieestetycznego graffiti znajdującego się na murze garażowym przy ul. Kolbego. Istniejące graffiti negatywnie wpływa na estetykę Rzeszowa” – czytamy w dokumencie.
Jest pod nim podpisany Marek Kruk, wicekomendant Straży Miejskiej. Piotr Ostrowski, jeden z właścicieli garaży, na którym namalowano artystyczne graffiti, pismem od SM jest oburzony.
– Ja, jak również pozostali właściciele garaży, wyrazili zgodę na namalowanie ładnego artystycznego graffiti. Ciągłe wulgarne hasła wypisywane na murach nikomu nie służyły, a pisma ze straży były wysyłane raz za razem – mówi nam Piotr Ostrowski.
– Jeśli „stolicy innowacji” przeszkadza kawał sztuki, to osobiście zapraszam pana komendanta straży miejskiej, niech weźmie urlop w pracy, przyjedzie z białą emulsją i zamaluje cały garaż. Oczywiście, następnym razem, gdy pojawią się bluzgi, również – zachęca Ostrowski.
Straż: nieprecyzyjna informacja
Marek Kruk twierdzi, że pismo, które trafiło m.in. Piotr Ostrowskiego, zostało źle zrozumiane. – Nie chodzi o to ładne, artystyczne graffiti, które powstało na garażach, a o bazgroły, które są dalej i nic wspólnego ze sztuką uliczną nie mają – przekonuje Kruk.
– Sami często prosimy o mieszkańców, że jeśli mają możliwość, to niech tworzą ładne prace. Takie dzieła sztuki ulicznej mogłyby powstać także na obiektach przy al. Wyzwolenia. Nie przyszłoby nam do głowy, aby to, co powstało zamalowywać, ponieważ jest to ładne – dodaje wicekomendant rzeszowskiej SM.
Właściciele garaży mają pretensje do straży miejskiej, że wszystkich wrzuca do jednego wora na zasadzie domniemania winy, zamiast w terenie zbadać sprawę.
– Wysyłają listy do ludzi za przecież nieswoją kasę. Właścicieli garaży jest ok. 30 i każdy dostał pismo. Nie wiem, ile kosztuje wysłanie listu poleconego, ale mnożąc przez 30 to kilka stów wyrzucono w błoto. To są nasze, rzeszowian, pieniądze, nie ich – przypomina Piotr Ostrowski.
Straż Miejska wyjaśnia, że do nieporozumienia doszło, bo w piśmie do właścicieli garaży przez omyłkę zabrakło dodatkowej informacji, że sprawa dotyczy części muru od strony ul. Młocińskiej, gdzie są wulgarne napisy i rysunki.
– Wszystkie garaże w tym kompleksie należą do jednej i tej samej działki, a jej współwłaścicielami są wszyscy posiadający tam garaże. Dlatego też musieliśmy wysłać pisma do wszystkich – wyjaśnia Marek Kruk.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl