Zdjęcie: Pixabay

52 osoby staną przed sądem za udział w nielegalnych grach hazardowych m.in. na Podkarpaciu. Oskarżeni to liderzy gangu, operatorzy i właściciele pubów. 

Akt oskarżenia przeciwko 52 osobom do Sąd Okręgowego w Rzeszowie wysłał Podkarpacki Wydział Zamiejscowy Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie. Przed sądem staną osoby najczęściej w wieku 40-50 lat, to głównie mieszkańcy województw podkarpackiego i lubelskiego.

Powstały w styczniu 2010 roku gang hazardowy rozbiło Centralne Biuro Śledcze Policji w Rzeszowie. Na jego czele – według śledczych – stali dwaj mężczyźni z okolic Krosna: 49-letni Artur L. i 45-letni Robert Z. To oni odpowiedzą za kierowanie grupą przestępczą, korumpowanie celnika z Krosna, a dodatkowo Artur L. za „pranie brudnych pieniędzy”.

Spośród 52 osób 25 oskarżono m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, kolejne 25 to właściciele lokali, do których wstawiano automaty. Ponadto, 8 osób złożyło wniosek o dobrowolne poddanie się karze – więzienie w zawieszeniu, grzywny i ściągnięcie z ich rachunków pieniędzy, które zarobili na nielegalnych grach hazardowych. 

Sieć „operatorów”

Według prokuratury nielegalne gry odbywały się od maja 2010 roku do października 2011 roku w co najmniej 149 punktach w szczególności w Krośnie, Mielcu, Sanoku, Przemyślu, Tarnobrzegu, Bydgoszczy, Gnieźnie, Lublinie, Kraśniku, Puławach, Świdniku, Krakowie, Gorlicach, Gorzowie Wielkopolskim, Poznaniu, Gdańsku, Gdyni, Wejherowie, Ustce.

Automaty wstawiano m.in. do pubów, restauracji i stacji paliw. Liderzy grupy – Artur L. i Robert Z. – stworzyli sieć tzw. operatorów, którzy obsługiwali terminale internetowe w poszczególnych punktach, nadzorowali ich wpływy, decydowali o współpracy z lokalami, dbali o nowe oprogramowania i stały serwis urządzeń. 

Prokuratura twierdzi, że założyciele grupy zarobili co najmniej 400 tys. zł. Ok. 40 procent gotówki, którą wybierano z każdego automatu, trafiało właśnie do nich. Z kolei tzw. operatorzy (członkowie grupy przestępczej) dostawali 10-20 proc. To oni wstawiali automaty do lokali, usuwali nieskomplikowane awarie i wypłacali wysokie wygrane. 

Z kolei właściciele lokali najczęściej dostawali ok. 40 procent „utargu”. Dostawali też „instrukcję”, co mają zrobić, gdy wkroczy do nich kontrola celna. – Mieli np. wyłączyć terminal z prądu, twierdzić, że urządzenie zostało dopiero co przywiezione do lokalu – relacjonuje Rafał Teluk, szef podkarpackiego oddziału Prokuratury Krajowej. 

Mieli „pełnię władzy”

Właściciele niszczyli umowy po zakończeniu ich obowiązywania, tłumaczyli się przed celnikami, że automaty są od niedawna i nic nie zarobili. Pozornie na automatach miały być gry zręcznościowe. W rzeczywistości przez terminale wprowadzono do nich gry hazardowe. Automaty łączyły się z serwerem na Ukrainie, po wpisaniu odpowiedniego kodu.

Dostęp do kodów mieli wspomniani Artur L., Robert Z. oraz Jakub H. Ten ostatni, jak twierdzi prokuratura, najczęściej udostępniał kody „operatorom” oraz właścicielom lokali. Każdy automat miał różny limit kredytów. – Kto miał dostęp do serwera, miał „pełnię władzy” nad każdym terminalem internetowym – twierdzi prokurator Teluk. 

Kredyty tak ustawiano w automacie, że nie można było przegrać jednorazowo więcej niż ustalił to „operator”. Gdy kredyty się skończyły, bo gracze je wyczerpali, to automat musiał być „dokredytowany” przez wspomnianą trójkę. „Operatorzy” musieli się rozliczać z liderami grupy, a ci mieli zapewniony systematyczny dopływ gotówki. 

W interesie „operatorów” było uniknięcie opóźnień. Tylko oni wybierali pieniądze z automatów, punkty gry rozliczano co najmniej raz w miesiącu. Gracze otrzymywali określoną liczbę punktów, którą przeliczano w lokalu na gotówkę-wygraną. Wygraną wypłacała obsługa lokalu, a w przypadku dużych wygranych w kolejnych dniach „operator”. 

Według prokuratury każdy właściciel punktu miał pełną świadomość, że automaty służą do nielegalnych gier hazardowych. Niektórzy sami wypłacali niewielkie wygrane. To właściciele lokali przeliczali punkty z gier na złotówki i to oni w rzeczywistości odnotowywali wygrane jakie padły na danym urządzeniu, co ułatwiało „operatorowi” rozliczenie automatów . 

Ujawniał terminy kontroli 

Ponadto, trzech oskarżonych skorumpowało Mariusza K., funkcjonariusza Urzędu Celnego w Krośnie, by przekazywał hazardowym gangsterom informacje o kontrolach w lokalach. Celnik wziął za to co najmniej 16 tys. zł, w 2013 roku został skazany za dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat oraz wymierzono mu 5-letni zakaz pracy w służbie celnej.   

Część oskarżonych, w tym liderzy grupy, przyznali się do winy. Pozostali odmawiali  złożenia wyjaśnień. Arturowi L. i Robertowi Z. grozi do 10 lat więzienia, a członkom grupy przestępczej do 5 lat. W trakcie śledztwa do oddzielnych postępowań wyłączono sprawy innych 17 osób. Zakończyły się one 11 prawomocnymi wyrokami skazującymi. 

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama