W sobotę na rzeszowskim Rynku odbył się koncert „Dzieci”, dzieci znanych muzyków. Wcześniej wystąpił ostatni basista Breakoutu i Blackoutu, formacji Tadeusza Nalepy.

Blues jako wyraz smutku i cierpienia niewolników zbierających bawełnę nie powinien być grany przez młodych ludzi. Dlatego najlepszym pomysłem organizatorów Breakout Days Rzeszów był występ Piotra Nowaka z zespołem. Gitarzysta był członkiem legendarnego Breakoutu i Blackoutu.

Nowak wprowadził publiczność w klimat festiwalowego koncertu. Zagrał utwory z repertuaru Tadeusza Nalepy oraz swoje, takie jak „Droga”, czy ku przestrodze „O jedną wódkę za daleko”.

– Ze składu Breakout odeszła trójka osób. Zostałem tylko ja. Stąd ta piosenka „Gdzie są moi przyjaciele?” – powiedział Piotr Nowak.

Kolejny utwór „Za parę groszy” pozwolił poczuć rozdzierający niepokój czarnego bluesa. Na zakończenie Nowa zagrał utwór „Pamięć”, który najbardziej przypominał frazowanie Tadeusza Nalepy. „Pamięć” jest częścią projektu, którego prapremiera nastąpiła na scenie na rzeszowskim Rynku.

Czy dzieci muzyków odcinają się od korzeni?

W drugiej części koncertu zatytułowanego „Dzieci” wystąpili potomkowie znanych muzyków. Projekt miał na celu pokazać, jak radzą sobie dzieci ze sławą rodziców. Czy potrafią wybrać własną ścieżkę kariery? Soliści, którzy wystąpili, przekazywali ze sceny słowa krytyczne pod adresem rodziców. Słowa, które wynikały raczej z dojrzałości niż z młodzieńczego buntu dla samego buntowania.

Żaneta Lubera w jednej z piosenek śpiewała o tym, jak ważna jest umiejętność mówienia „Nie”. Zapowiadając ten utwór zauważyła, że rodzice nie uczą posługiwać się tym słowem. Piosenka zaprezentowana w programie The Voice of Poland pozwoliła publiczności usłyszeć możliwości wokalne wschodzącej gwiazdy.

Bracia Piotr i Wojciech Cugowscy, synowie Krzysztofa Cugowskiego z Budki Suflera, grali utwory, na których się wychowali. Pokazali jednocześnie, że jako jedyni z całej grupy odcinają się od rodzinnych tradycji i podążają swoją drogą.

Na wejście Cugowscy zagrali „Give me some love” i od razu podgrzali atmosferę pod sceną. Standard bluesowy Bobby „Blue” Band „Ain’t no love in the hard of the city” bracia zagrali po swojemu. Piotr stwierdził, że obaj cieszą się z występu na festiwalu, bo Rzeszów to stolica muzyki bluesowej. Na utworze The Purple „I wish fun” publiczność szalała pod sceną na Rynku.

Nieodżałowana matka sposobem na image

Pozostali muzycy udowodnili raczej, że tkwią po uszy w latach, na które przypadła największa kariera ich rodziców. Taką wokalistką jest polska współczesna Janis Joplin, czyli Ania Rusowicz.

– Jesteście hipisami? – pytała publiczności Rusowicz. Odpowiedziało jej milczenie. Spróbowała więc jeszcze raz: – Czy w Rzeszowie są ludzie, którzy wyznają miłość, pokój i wolność?

– Taaaaak! – krzyczał tłum.

– To jesteście hipisami, więc czemu nie podnosicie ręki?

Rusowicz zaśpiewała piosenkę swojej matki „Nie pukaj do moich drzwi”, a także własny utwór „Ja i ty” z pierwszej płyty „Mój Big-Bit” wydanej na 20-lecie śmierci matki.

Ada Rusowicz śpiewająca w zespole Niebiesko-Czarni zginęła w wypadku samochodowym, kiedy Ania miała 7 lat. Ojciec Wojciech Korda po śmierci żony zajął się synem, córkę zaś oddał jej wujostwu.

Po stroju Anny Rusowicz oraz po klimacie, w jakim utrzymuje swoje utwory, można twierdzić, że wokalistka cierpi na nieprzepracowaną stratę po matce. Albo zrobiła z tego wizerunek sceniczny. Twierdzi jednak inaczej.

– Kiedyś trzeba dorosnąć i zacząć żyć własnym życiem. To, że miałam znanych rodziców wcale mi w życiu nie pomogło. Do wszystkiego doszłam sama – mówiła Anna Rusowicz.

Ostatni na scenie wystąpił Piotr Nalepa, syn Tadeusza Nalepy, z Łukaszem Luberą na wokalu. Obaj muzycy swoim występem wrócili do klimatu bluesowego, m.in. przebojem legendarnego muzyka „Kiedy byłem małym chłopcem”.

Podczas występu duetu młodego Nalepy i Lubery na scenie pojawił się harmonijkarz. Blues bez harmonijki ustnej wydaje się niepełny.

SABINA LEWICKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama