Fot. Pixabay. Zdjęcie ilustracyjne

Straciła smak i węch, bolała ją głowa. Mimo to lekarka nie wydała jej zwolnienia, nawet wtedy gdy zakażenie koronawirusem wykryto u jej kolegi z pracy. NFZ taką postawą lekarki jest zdziwiony. 

Do kuriozalnej sytuacji doszło w jednej z rzeszowskich przychodni. Lekarka Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Lekarz” przy ul. Skubisza 9 w Rzeszowie odmówiła pacjentce wydania zwolnienia lekarskiego, mimo że ta miała objawy typowe dla COVID-19.

– Zaczęło się w ubiegły wtorek. Straciłam smak i węch, bolała mnie głowa. Umówiłam się więc na wizytę telefoniczną. Moja lekarka stwierdziła, że mam zapalenie zatok i nie skierowała mnie na test na koronawirusa. W sobotę mój kolega z pracy otrzymał wynik pozytywny – relacjonuje Czytelniczka (nazwisko do wiadomości redakcji).

Nikomu nie mówić, czekać 

Jak twierdzi, w poniedziałek, ponieważ objawy nie ustąpiły, a kolega, z którym niedawno miała kontakt, był zakażony, jeszcze raz telefonicznie zgłosiła się do lekarza.

– Tym razem otrzymałam skierowanie na test. Właśnie z niego wracam [wtorek – 13 października – przyp. red.]. Wynik otrzymam w ciągu 36 godzin. Niestety, mimo podejrzenia zakażenia koronawirusem lekarka nie wystawiła mi zwolnienia lekarskiego – załamuje ręce Czytelniczka.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Na pytanie pacjentki, co ma zrobić, lekarka odpowiedziała, że do chwili otrzymania wyniku testu „nie wiadomo co wpisać w zwolnienie”, więc ta powinna wziąć urlop. – Dodała, że procedury są dramatyczne i że najlepiej na razie nic nie robić. Nie zgłosiła mnie do sanepidu – twierdzi kobieta.

NFZ: będzie skarga, będzie kontrola

Taką postawą lekarki zdziwiony jest Narodowy Fundusz Zdrowia.

– Jeśli pacjent ma objawy typowe dla COVID-19, żaden lekarz przy zdrowych zmysłach, nie pośle go do pracy. Pacjent ma prawo zgłosić takie zachowanie medyka do nas i do Izby Lekarskiej. Na razie nie otrzymaliśmy oficjalnej skargi, trudno więc odnieść się nam do sprawy. Natomiast jeżeli ona do nas trafi, natychmiast przeprowadzimy kontrolę i poprosimy lekarza o wyjaśnienia – zapewnia Rafał Śliż, rzecznik podkarpackiego NFZ.

Sygnały o niewłaściwym postępowaniu lekarza nie dotarły także do sanepidu. – W tej chwili lekarze mają wolną ręką, mogą kierować na testy. Nie powinno być z tym problemu – przekonuje Dorota Gibała, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.

marcin.czarnik@rzeszow-news.pl

Reklama