Zdjęcie: Grzegorz Bukała / Urząd Miasta Rzeszowa

Bezpłatny magazyn miejski „Rzeszów to My” (30 tysięcy egzemplarzy) wydało miasto Rzeszów. Pytanie jest zasadnicze: po co? 

Postawił je Michał Wróbel z krytycznego wobec polityki ratuszowej stowarzyszenia Razem dla Rzeszowa. „Można wiedzieć, ile kosztował wydruk tej gazety i dlaczego pojawia się ona na 6 tygodni przed wyborami?” – zapytał w czwartek (16 lutego) Wróbel. 

Tego dnia miasto pochwaliło się wydaniem magazynu „Rzeszów to My”. W czwartek gazetę na ulicach miasta rozdawał m.in. Marcin Stopa, sekretarz miasta Rzeszowa.

 

„Spacerując po mieście, biegnąc do pracy, czekając na swoje pociechy w filiach Rzeszowskiego Domu Kultury, w restauracjach i autobusach miejskich szukajcie bezpłatnego magazynu miejskiego Rzeszów To MY” – reklamowała Estrada Rzeszowska.

 

To właśnie Estrada Rzeszowska, której działalność nadzoruje ratusz, odpowiada za wydawanie bezpłatnego magazynu. „Dlaczego płacą za to wszyscy mieszkańcy a nie KWW Konrada Fijołka Rozwój Rzeszowa?” – zadał kolejne pytanie Michał Wróbel.

Odpowiedzi się nie doczekał. Być może dlatego, że stał się „wrogiem” ratusza za krytyczną ocenę rządów prezydenta Fijołka na łamach jeszcze do niedawna obajtkowych „Nowin”. 

Żal po „Super Nowościach”

Jak wynika z zapowiedzi, magazyn „Rzeszów to My” ma być wydawany raz w miesiącu. Jego redaktorem naczelnym jest Dorota Rachelska, od wielu lat pracująca w Estradzie Rzeszowskiej, w przeszłości dziennikarka rzeszowskich „Super Nowości”. 

„Chcemy, aby „Rzeszów to My” stał się głosem społeczności lokalnej, miejscem do dzielenia się historiami, które inspirują i łączą mieszkańców” – napisała w mediach społecznościowych Dorota Rachelska.

„Niestety nie ma już na rynku ważnego dla mieszkańców, papierowego wydania znanej rzeszowskiej gazety codziennej, a mieszkańcy zapewne chcieliby do porannej kawy przeczytać, co dzieje się w mieście”  – dodała naczelna „Rzeszów to My”.

Tą „znaną rzeszowską gazetą” były „Super Nowości”, które w druku ukazywały się do 26 stycznia. Dziennik w całości przeniósł się do internetu. Miłośnikom papierowych wydań pozostały na co dzień regionalne „Nowiny”, uprawiające jeszcze PiS-owską propagandę. 

Laurki dla mocodawców

Michał Wróbel z Razem dla Rzeszowa zwraca uwagę na protesty dziennikarzy i wydawców lokalnych z całej Polski, które dotyczą istnienia mediów samorządowych. „Setki milionów złotych rocznie wydają samorządy na propagandę” – podkreśla. 

I Wróbel punktuje: „Wydają własne gazety, portale, telewizje, radia. Mieszkańcom przedstawiają zakłamany obraz rzeczywistości. Udają niezależne media informacyjne. Za to oszustwo płacą podatnicy”.

„Mieszkańcy nie dowiedzą się z nich, jak wygląda ich gmina czy powiat, bo propagandowe media samorządów pokazują tylko to, co jest na ich korzyść. Nie patrzą władzy na ręce, nie sprawdzają, nie kontrolują” – napisał dalej Michał Wróbel.

Zarzucił urzędnikom, że „udają dziennikarzy”, ukrywają niewygodne fakty i wypisują laurki na cześć swoich mocodawców”.

Prezydent-felietonista 

Czy tak jest też w „Rzeszów to My”? Przeglądamy kolorowy magazyn, który na czołówce informuje o rekordowej zbiórce podczas styczniowego 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na zdjęciu najbardziej jest widoczny prezydent Konrad Fijołek 

Na pierwszej stronie ośmiostronicowego magazynu na zdjęciu jest jeszcze zajawka, że tegoroczny budżet Rzeszowa przekracza 2 mld zł. Na dole gazety, reklama miejskiej aplikacji „Rzeszów to My”. 

Na dalszych stronach można przeczytać o wydarzeniach kulturalnych w Rzeszowie, konkursach na sfinansowanie projektów kulturalnych. Na trzeciej stronie jest też rozwinięty tekst o budżecie miasta na 2024 rok, w którym cytowany jest tylko Konrad Fijołek. 

Fijołek napisał też „felieton” do pierwszego numeru magazynu. Napisał, że samorządowa gazeta zrodziła się w „poczuciu odpowiedzialności”, „z chęci dialogu z mieszkańcami, dzielenia się informacjami i wspólnego budowania przyszłości naszego miasta”. 

Dalej prezydent napisał, że po wybuchu wojny na Ukrainie w 2022 roku, zmieniło się znaczenie miasta i jego postrzeganie. Że Rzeszów to „Miasto, w którym dobrze nam się żyje”. Na trzeciej stronie zapowiedziano też lutowe spotkania prezydenta z mieszkańcami.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Obietnice i sukcesy 

Na kolejnych stronach znalazły się teksty, które już wcześniej publikowano na stronie internetowej ratusza: o inwestycjach drogowych na osiedlach, o obietnicach że na Staromieściu będzie więcej rekreacji, nowych przystankach i zatokach autobusowych… 

Przypomniano też styczniową wystawę zdjęć Grzegorza Bukały, fotografa Konrada Fijołka, w Parlamencie Europejskim, która pokazywała, jak Rzeszów angażował się w pomoc ukraińskim uchodźcom w najbardziej newralgicznym okresie kryzysu humanitarnego. 

W „Rzeszów to My” znalazło się też miejsce dla informacji, że „osoby w kryzysie bezdomności nie zostają same”, jakie przedmioty znaleziono na budowie „Wisłokstrady”, że kwiat chaber stał się „symbolem” 670. urodzin Rzeszowa.

Powtórka z internetu 

Z magazynu dowiedzieć się jeszcze można, że miasto wydało książkę „Ciekawostki o rzeszowskich zabytkach”. Jest też informacja o „udogodnieniach dla rowerzystów”, zachęta do udziału w Półmaratonie Rzeszowskim oraz wywiad z ultramaratonką Anną Kapicą. 

„Rzeszów to My” zamyka lutowe „kalendarium historii Rzeszowa”, informacja o tym, że w Biurze Wystaw Artystycznych jest wystawa „Sztuka nowoczesna” z kolekcji Książąt Lubomirskich, poczytać też można o „smakach tamtego Rzeszowa”. 

Rysownikiem gazety stal się Ryszard Kudzian. Na ostatniej stronie magazynu na zdjęciu uśmiecha się Jakub Rak z cukierni „Julian Orłowski & Kazimierz Rak, która na „Tłusty czwartek” i 670. urodziny Rzeszowa upiekła pierniki i pączki z chabrem i popcornem. 

Czy z magazynu dowiedzieliśmy się o czymś, czego wcześniej nie wiedzieliśmy? Nie. Zdecydowana większość tekstów dotyczy tematów, które przez ostatnie tygodnie obiegły lokalne media. Po co je więc powtarzać jeszcze w papierowym wydaniu? 

Przedwyborcza gazeta 

W piątek zapytaliśmy o to miasto. Bezimiennie odpowiedziała nam Estrada Rzeszowska. Z odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że pierwszy numer „Rzeszów to My” wydrukowano w nakładzie 30 tys. egzemplarzy. Koszt? „Środki własne” Estrady. Precyzyjnie – nie wiadomo.

Na pytanie, dlaczego gazetę wydano na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi (7 kwietnia), w których ponownie będzie startował Konrad Fijołek, a nie np. rok temu, dostaliśmy odpowiedź, że „sam proces przygotowania gazety jest długotrwały”.

– Wiąże się z wieloma ustaleniami, spotkaniami dotyczącymi spraw technicznych, związanych z treścią i profilem przyszłego magazynu. Trwa to wiele miesięcy – przekonuje Estrada Rzeszowska. I właśnie prace nad wydawaniem magazynu podobno tyle trwały. 

Bo gazeta, jak przekonuje Estrada, ma być też „formą kontaktu z mieszkańcami”. Na pytanie, czy wydawanie przez miasto gazety nie jest marnotrawstwem publicznych pieniędzy, Estrada też ma odpowiedź. 

– Gazety informacyjne są wydawane przez wiele polskich samorządów – wystarczy tu wymienić np. Łódź, Wrocław, Katowice czy też Gdańsk. To pokazuje, że jest zapotrzebowanie na gazetę papierową – przekonuje Estrada Rzeszowska. 

Dodała, że magazyn „stanowi uzupełnienie informacji znajdujących się na portalach internetowych, w mediach społecznościowych, do których nie każdy jednak ma dostęp”, a autorzy magazynowych tekstów nie pobierają za to dodatkowego wynagrodzenia. 

Pomocna dłoń sekretarza 

Estrada Rzeszowska twierdzi, że miejska gazeta jest „ukierunkowana w dużej części na wydarzenia kulturalne”, a w jej powstanie angażuje się więcej osób – „z różnych wydziałów i jednostek” podległych miastu. 

– Zależy nam na tym, aby do poszczególnych wydań trafiały, oprócz spraw związanych z kulturą, także i inne informacje, najważniejsze dla mieszkańców – czytamy w odpowiedzi.

Zapytaliśmy też miasto, dlaczego w rozdawanie gazety zaangażował się sekretarz Marcin Stopa. – Osoby wspomagające Estradę w redagowaniu gazety mają zazwyczaj doświadczenie medialne. I taką osobą jest Marcin Stopa – opowiada Estrada Rzeszowska.

Stopa w przeszłości też był dziennikarzem „Super Nowości”, potem pierwszym rzecznikiem nieżyjącego już Tadeusza Ferenca, przez ponad 18 lat prezydenta Rzeszowa. 

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama