Rodzice przedszkolaków podziękowali prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi za to, że wycofał się z powołania Zespołów Szkolno-Przedszkolnych. Ale ratusz stanie niedługo przed kolejnym problemem: jak zapewnić miejsca w przedszkolach dla 3-latków. Pracę może stracić ok. 50 nauczycieli.

Rodzice podziękowali Tadeuszowi Ferencowi w środę osobiście w jego gabinecie. Prezydentowi Rzeszowa wręczyli bukiecik kwiatów. Spotkanie odbywało się już w przyjaznej atmosferze, nie takiej, gdy tydzień wcześniej rodzice przyszli do Ferenca z transparentami przeciwko łączeniu przedszkoli ze szkołami.

We wtorek Tadeusz Ferenc zdecydował, że nie powstanie kolejnych osiem Zespołów Szkolno-Przedszkolnych.

Rodzice w środę wręczyli prezydentowi także list. Napisali w nim: „Opowiadamy się za ciągłym rozwojem i poprawą edukacji najmłodszych dzieci. Popieramy z całą stanowczością wprowadzenie zmian w zakresie kontroli i monitoringu finansów przedszkoli, które nie wpłyną bezpośrednio na jakość wychowania najmłodszych. Wypracowany kompromis bardzo nas cieszy”.

Skąd się biorą protesty?

W spotkaniu rodziców z Tadeuszem Ferencem uczestniczyli także Stanisław Sienko, wiceprezydent Rzeszowa, oraz Henryk Wolicki, pełnomocnik prezydenta ds. oświaty. Ferenca interesowało, czy rodzice z własnej inicjatywy zaczęli protestować przeciwko powoływaniu Zespołów Szkolno-Przedszkolnych.

– Chcę się dowiedzieć psychologicznie, skąd się biorą protesty? – pytał rodziców prezydent. Pod protestem podpisało się ponad 3,3 tys. rodziców rzeszowskich przedszkolaków.

– Dostaliśmy cztery pisma: od dyrektorów przedszkoli, rodziców i od dwóch związków [zawodowych – red.]. Dlaczego wszystkie pisma były mniej więcej jednakowej treści? Nawet to, co mówiliście tutaj było pokłosiem tego, co dyrektorki napisały w liście otwartym – dopowiadał Stanisław Sienko.

Gdyby dyrektorzy…

Władze Rzeszowa sugerowały, że to właśnie dyrektorzy przedszkoli, którzy obawiali się o swoje o posady, nakręcili protest rodziców. – Nie byliśmy podminowani przez dyrektorów czy księgowe – zapewniała Agnieszka Bijak, jedna z matek.

Mówiła, że delegacja rodziców nie miała wpływu na treść transparentów, z którymi część osób przyszła tydzień temu do ratusza (m.in. „Nie oszczędzajcie na naszych dzieciach”).  – Z naszych ust nigdy nie padło takie sformułowanie. Przyszliśmy tylko porozmawiać – tonowała Bijak.

– Jeśli dyrektor przedszkola przekazałby informację: „Jest taka reorganizacja. Dla dzieci nie zmieni się nic”, bo by nic się nie zmieniło, kompletnie nic, to byłaby inna reakcja – mówił wiceprezydent Sienko.

Protestują, a potem się cieszą

Tadeusz Ferenc zauważył, że w Rzeszowie w ostatnim czasie jest bardzo dużo protestów na to, co robi ratusz. Niemal każda inwestycja jest oprotestowana. Dziś jest ich ok. 300, z czego aż 95 proc. inwestycjom towarzyszą protesty. Ferenc stwierdził jednak, że większość protestujących po zakończeniu inwestycji jest z nich zadowolonych.

Rodzice winę za całe zamieszanie z przedszkolami zwalali na polityków. – Gdy tylko akcja się zaczęła, Agnieszka miała dziennie kilka telefonów z różnych frakcji politycznych – zdradziła jedna z protestujących. Rodzice dodali, że oparli się pokusie współpracy z politykami.

– Nie współpracowaliśmy z żadną partią polityczną. Przeczytaliśmy artykuł w gazecie, rozeznaliśmy temat i to było naszą motywacją do działania – zapewniała Irena Steciak.

Zabraknie miejsc dla 3-latków

Tadeusz Ferenc mówił również, że miasto będzie miało problem z zapewnieniem miejsc w przedszkolach dla 3-latków, bo rząd zniósł obowiązek szkolny dla 6-latków. W Rzeszowie ok. 200 z nich pójdzie od września do pierwszych klas, a 1200 zostanie w przedszkolach.

W rzeszowskich przedszkolach jest 5800 miejsc. Z ostatnich deklaracji rodziców wynika, że 4600 dzieci będzie kontynuowało wychowanie przedszkolne. Ale ratusz musi zapewnić miejsca w przedszkolach także dla 4-latków i 5-latków.

– Sytuacja będzie bardzo zła, bo dla około tysiąca dzieci 3-letnich zabraknie miejsc w przedszkolach – mówił Stanisław Sienko. Miasto rozmawia z dyrektorami przedszkoli i próbuje zorganizować dodatkowe oddziały. – Ale to nie jest 100 dzieci tylko prawie tysiąc – podkreślał Sienko.

Na przystosowanie szkół dla 6-latków na rok 2015-2016 miasto wydało 5 mln zł. Dzisiaj okazuje się, że był to niepotrzebny wydatek. Ratusz ma jedynie 192 zgłoszonych dzieci do pierwszych klas od września.

Będą zwolnienia nauczycieli?

Skutki zlikwidowania obowiązku szkolnego dla 6-latków będą dla miasta dotkliwe. Najbardziej mogą je odczuć nauczyciele w szkołach, część pracowników przedszkoli i wspomniani rodzice 3-latków.

Od września do pierwszych klas w Rzeszowie pójdzie 790 dzieci, których rodzice w ub. roku zdobyli odroczenie posłania dziecka do szkoły w wieku 6 lat. Do tej grupy dołączy ok. 200 sześciolatków z tego roku.

Wydaje się, że dziura będzie załatana. Ale tylko pozornie. Bo jeżeli dzisiaj w szkołach jest ok. 70 oddziałów trzecich klas i przy braku ponad tysiąca dzieci w pierwszych klasach, liczba oddziałów zmniejszy się o połowę. A to oznacza, że ok. 35 nauczycieli w szkołach może stracić pracę i kilkunastu w przedszkolach.

Ratusz przewiduje, że pracy zabraknie dla 50 nauczycieli.

SABINA LEWICKA

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama