Zdjęcie: Materiały prasowe

Rada Miasta Rzeszowa we wtorek sprzeciwiła się praktykom PGE Energia Ciepła, która chce wymusić na stolicy Podkarpacia wysokie stawki za odbiór tony odpadów w rzeszowskiej spalarni. Od głosu wstrzymali się tylko radni PiS. 

Temat śmieci i problemów miasta ze spalarnią przy ul. Ciepłowniczej pojawił się także na wtorkowej sesji Rady Miasta. Wywołał go radny Rozwoju Rzeszowa Tomasz Kamiński, który chciał, by miasto poinformowało, jak wyglądają negocjacje z PGE Energia Ciepła. Finał poniedziałkowych rozmów ratusza z państwową spółką opisywaliśmy TUTAJ

Chęć maksymalizacji zysku

Efektem tej dyskusji była uchwała intencyjna przygotowana przez radnych Rozwoju Rzeszowa, której celem jest „wyrażenie stanowczego sprzeciwu wobec aktualnej polityki prowadzonej przez PGE Energia Ciepła”. W opinii Rozwoju Rzeszowa, PGE kieruje się „jedynie chęcią maksymalizacji zysku”, a to może się przyczynić się „do znacznego wzrostu cen”.

Chodzi o to, że im więcej miasto będzie płacić PGE za utylizację śmieci, tym więcej mieszkaniec Rzeszowa zapłaci za odbieranie odpadów. Uchwałę w imieniu klubu przedstawił Tomasz Kamiński. – Radni powinni zrobić wszystko, aby PGE odstąpiło do tego, co proponuje w tym momencie – mówił radny Kamiński. 

Radni PiS znaleźli się między młotem a kowadłem. Z jednej strony nie mogli krytykować PGE – prominentny polityk PiS Jacek Sasin niedawno został szefem nowego ministerstwa, które sprawuje nadzór nad spółkami Skarbu Państwa. Z drugiej strony, broniąc PGE, naraziliby się na oskarżenia, że są za tym, by mieszkańcy więcej płacili za odbiór śmieci. 

PiS: język nie do przyjęcia

Z tej trudnej sytuacji próbował wybrnąć w trakcie sesji Marcin Fijołek, szef klubu PiS. Podobnie jak Tomasz Kamiński, Fijołek mówił, że wszystkim zależy na tym, by jak najmniej płacić za odpady w Rzeszowie, ale powątpiewał w skuteczność uchwały radnych Rozwoju Rzeszowa. Fijołkowi nie podobał się język w uchwale, uważa, że jest on za ostry.

– W ten sposób każdy okopuje się na swoich pozycjach. Miasto powinno wykazać się gotowością do rozmowy, powinno być wyposażone w odpowiednie narzędzia do skutecznych negocjacji, bo inaczej ta uchwała będzie przeciw skuteczna – mówił Marcin Fijołek. O jakie narzędzia chodzi? Tego już radny PiS nie powiedział. 

– Nie przyjmujmy tej uchwały. Cel i zamysł jest właściwy, ale forma i język nie zbliża nas do skutecznego i właściwego rozwiązania tej sprawy. Proszę o to, aby prezydent wziął ciężar negocjacji na siebie – apelował Marcin Fijołek. 

Miasto postawione pod ścianą

Rzecz w tym, że prezydent ten ciężar już wziął na siebie, a samo miasto chce rozmawiać z PGE. Problem polega jednak na tym, że spółka będzie rozmawiać z miastem, ale gdy ta na stół wyłoży ofertę w granicach 600-700 zł za tonę odpadów, a nie 335 zł, jak ratusz proponuje.

– Wyraźnie nam powiedziano, że druga oferta, którą złożymy musi być wyższa od tej pierwszej. Taka była forma negocjacji – mówił Andrzej Gutkowski, wiceprezydent Rzeszowa, odpowiedzialny w mieście za gospodarkę komunalną. 

W tej chwili wciąż nie wiadomo, jaką stawkę uda się miastu wynegocjować. Jedno jest pewne – musi być ona atrakcyjna dla PGE. Rzeszów musi co najmniej 20 tys. ton rocznie oddać do spalarni, ponieważ nie ma żywcem co z nimi zrobić. – PGE postawiło nas pod ścianą – mówił na wtorkowej sesji Tadeusz Ferenc.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– W Krakowie jest podobna spalarnia śmieci, jak w Rzeszowie. Ona ma miejsce, aby przyjąć śmieci i to w dobrej cenie, ale nie może, ponieważ Kraków spalarnię budował z udziałem pieniędzy z Unii Europejskiej i do 2020 roku nie mogą od nas przyjąć nawet tony śmieci – dodawał Andrzej Gutkowski. 

Wystarczy jedna prośba ministra?

Władze Rzeszowa uważają, że „śmieciowy problem” stolicy Podkarpacia może rozwiązać Jacek Sasin, który w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego jest ministrem aktywów państwowych, a tym samym odpowiada za spółki Skarbu Państwa. 

– Jedna prośba ministra, aby PGE unieważniło postępowanie i ogłosiło nowe uwzględniające tzw. zasadę bliskości, cenę do zaakceptowania zarówno przez nas, jak i przez spółkę. To, co teraz proponuje PGE, to podwyżka stawki o 100 proc., mimo, że nic takiego w Polsce się nie stało, co by wymusiło taką cenę – twierdzi wiceprezydent Gutkowski. 

Tzw. zasada bliskości jest zapisana w ustawie  z 2012 roku o zagospodarowaniu odpadami, która mówi, że odpady “w pierwszej kolejności poddaje się przetwarzaniu w miejscu ich powstania”. PGE w pierwszej kolejności powinna odbierać śmieci z Rzeszowa, a następnie, jeśli ma wystarczające moce przerobowe, szukać klientów z innych części Polski.

Za przyjęciem uchwały było 16 radnych z Rozwoju Rzeszowa i PO, od głosu wstrzymało się 7 radnych PiS. 

Jaką moc ma przyjęta we wtorek przez Radę Miasta uchwała? Chyba niewielką. Niestety, wydaje się także, że i sam Tadeusz Ferenc także ma niewielkie szanse, by przekonać PGE EC do swoich racji i wywalczyć niższą cenę dla Rzeszowa. 

PGE: inne oferty są atrakcyjniejsze

PGE twardo stoi na stanowisku, że problem z odbiorem śmieci z terenu Rzeszowa to problem Urzędu Miasta, a nie PGE EC. – PGE Energia Ciepła jest odpowiedzialna przede wszystkim za produkcję ciepła oraz energii i zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Rzeszowa i regionu – wyjaśnia Agnieszka Dietrich, rzecznik PGE EC.

Przedstawiciele spółki jednocześnie zapewniają, że jest ona zainteresowana odbiorem śmieci z Rzeszowa i okolicznych gmin, ale „na warunkach pozwalających na równoważenie celów biznesowych, do realizacji których spółka zobowiązana jest przepisami Kodeksu Spółek Handlowych oraz potrzeb lokalnych społeczności”. 

– Dlatego, pomimo zniesienia w ustawie o odpadach regionalizacji, PGE Energia Ciepła zagwarantowała w prowadzonym postępowaniu odbiór przynajmniej połowy odpadów z województwa podkarpackiego – przypomina Agnieszka Dietrich.

– Otrzymaliśmy oferty z gmin województwa podkarpackiego, które są znacznie bardziej konkurencyjne w stosunku do oferty MPGK Rzeszów, przy zachowaniu przez te gminy dwukrotnie niższych opłat dla mieszkańców w porównaniu do Rzeszowa – zaznacza Dietrich. 

PGE EC uważa, że przywoływana przez miasto tzw. zasada bliskości obowiązuje miasto, a nie spalarnię. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama