Fot. Tomasz Modras / Rzeszów News. Na zdjęciu Tadeusz Ferenc

O zmianę stylu i praktykę zarządzania zmianami ustrojowymi w samorządzie apeluje do rządu PiS dwunastu prezydentów głównych miast Polski. Apel podpisał m.in. Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa.

Jak czytamy w apelu, przekazanym nam przez biuro prasowe Urzędu Miasta w Rzeszowie, dotyczy on „opanowania chaosu przy projektowaniu zmian ustrojowych w samorządzie terytorialnym”. Apel podpisali prezydenci: Warszawy, Gdańska, Wrocławia, Krakowa, Rzeszowa, Poznania, Łodzi, Katowic, Białegostoku, Bydgoszczy, Lublina i Szczecina.

To pierwszy tak wyraźny wspólny sygnał od prezydentów polskich miast, którzy nie zgadzają się na politykę rządu PiS, który chce w coraz większym stopniu ingerować w kompetencje samorządów, a de facto jest przejąć.

Naruszona powaga państwa

Ostatni pomysł rządu to plan skrócenia do dwóch kadencji dla prezydentów, burmistrzów i wójtów. Nowa ordynacja wyborcza miałaby działać wstecz, co oznacza, że wielu samorządowców nie mogłoby startować w najbliższych wyborach. Taki zakazał objąłby np. Tadeusza Ferenca, który Rzeszowem rządzi już czwartą kadencję.

Na dodatek nie wiadomo, czy obecna kadencja samorządów nie zostanie skrócona, o czym od pewnego czasu się mówi. Zgodnie z kalendarzem wyborczym, wybory samorządowe powinny się odbyć jesienią 2018 r., ale parlamentarna opozycja już przygotowuje się na scenariusz przedterminowych wyborów i latem br. zamierza podać nazwiska kandydatów m.in. na prezydentów polskich miast. Np. w Rzeszowie Platforma Obywatelska zamierza wystawić na prezydenta obecnego posła Zdzisława Gawlika.  

„Pogłoski o skróceniu kadencji obecnych samorządów traktujemy jako kolejny objaw stylu rządzenia naruszającego powagę naszego państwa” – czytamy w apelu podpisanym przez 12 prezydentów najważniejszych polskich miast.

Samorządy są solą w oku dla PiS. To one dzielą unijne pieniądze. To w sejmikach wojewódzkich, oprócz Podkarpacia, PiS jest w opozycji. Partia Jarosława Kaczyńskiego przegrywa też w największych polskich miastach. Planowane zmiany w ordynacji wyborczej, które już na tym etapie – zdaniem wielu ekspertów – są niekonstytucyjne, to jedyna szansa na to, by PiS opanował teraz samorządy.

Mówi się również, że rząd chce nadać specjalne uprawnienia wojewodom, którymi są ludzie z nadania PiS,  by to oni stawiali kropkę na „i” w dzieleniu funduszy europejskich. Dziś te decyzje są w rękach marszałków.

Blamaż poselskich ustaw                                             

Ale nie tylko sprawa dwukadencyjności w samorządach budzi sprzeciw 12 prezydentów polskich miast. Ma być zmieniony także ustrój miasta stołecznego Warszawy. Chodzi o włączenie do stolicy 33 podwarszawskie gminy. To też sposób PiS na „odbicie” Warszawy, którą aktualnie rządzi Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Sprzeciw prezydentów budzi także wprowadzona ustawa o ochronie przyrody, która doprowadziła do masowej wycinki drzew w polskich miastach.

Prezydenci w apelu napisali, że zarówno ustawa o zmianie ustroju w Warszawie oraz ta dotycząca wycinki drzew zostały szybko „zdezawuowane” przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale ta druga, niestety, już po wejściu w życiu.

Prezydenci obie ustawy nazywają „blamażem” poselskich projektów ustaw. One też są celową zagrywką PiS. Gdyby projekty zgłaszał rząd, to musiałby uruchamiać m.in. konsultacje społeczne, a rząd przed nimi się broni rękami i nogami, bo boi się oporu samorządów. Rząd woli się „wyręczać” swoimi posłami. 

I właśnie to bardzo się nie podoba prezydentom polskich miast, że mający większość PiS przepycha przez Sejm ustawy, które mają bardzo ogromne znaczenie dla samorządów, a nie są przez nie konsultowane.

„Nagminny proceder zgłaszania luźnych, niespójnych i radykalnych pomysłów w trybie wywiadów czy komentarzy medialnych niszczy autorytet Rządu, Parlamentu i partii rządzącej. A tym bardziej w trybie przecieku – jak np. plotka, że kandydatów do władz samorządów terytorialnych będą mogły zgłaszać wyłącznie partie polityczne” – czytamy w dalszej części apelu prezydentów.

Łamanie zasad

Prezydenci apelują do rządu, by zerwał z „niedobrą praktyką” przeprowadzania najważniejszych spraw w trybie inicjatywy grupy posłów partii rządzącej.

„Szybkość i polityczna łatwość procedowania nie równoważą strat w zakresie jakości legislacji” – grzmią prezydenci. Ich zdaniem, „fundamentalne kwestie o wymiarze konstytucyjnym i ogólnospołecznym, jak np. ordynacja wyborcza, muszą być traktowane z najwyższą powagą”.

Prezydenci domagają się od rządu, by projekty zmian ustrojowych konsultował z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego, bez względu na to, kto jest ich autorem.

„W sprzeciwie wobec łamania zasad demokratycznego państwa prawnego oraz lekceważenia partnerskich relacji samorządu terytorialnego z Rządem Polski, apelujemy do władz Rzeczpospolitej, aby zmieniły styl i praktykę zarządzania zmianami ustrojowymi w samorządzie terytorialnym” – napisali prezydenci.

W apelu powołują się na preambułę Konstytucji RP. Jest w niej zapis o „poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym”.

Nic o nas bez nas

Prezydenci swój apel tłumaczą „poczuciem wspólnej odpowiedzialności za państwo”. „Dobrym obyczajem” w demokratycznych państwach nazywają wdrażanie „istotnych zmian dotyczących samorządu” na początku jego kadencji. Najbliższym takim terminem byłby początek 2019 roku, przy założeniu, że najbliższe wybory samorządowe odbędą się jesienią 2018 r.

„Mielibyśmy zatem jeszcze czas na prawidłowe i wnikliwe procedowanie planowanych zmian” – twierdzą prezydenci. Oczekują, by sprawy dotyczące poszczególnych samorządów były z nimi konsultowane i uzgadniane. „Zgodnie z zasadą: nic o nas bez nas” – czytamy w apelu.

Prezydenci są przekonani, że „powrót do partnerskich relacji między władzami centralnymi i samorządami jest zgodny z polskim interesem narodowym i oczekiwaniami obywateli naszego państwa”. „Zwracamy się do Rządu i Parlamentu o respektowanie zasad współdziałania władz” – napisali na koniec prezydenci.

To, że Tadeusz Ferenc (SLD) jest jednym z sygnatariuszy apelu zaskakuje. Ferenc dotychczas chwalił politykę rządu PiS, ale nie po raz pierwszy krytykuje „dobrą zmianę”. O tym, jak PiS ogrywa Ferenca, mimo, że ten „uśmiecha” się do ekipy premier Beaty Szydło, pisaliśmy TUTAJ.

marcin.kobialka@rzeszow-news.pl

Reklama