Zdjęcie: Pixabay

„Kompletny brak zainteresowania ze strony spółdzielni Nowe Miasto w Rzeszowie tym, jak funkcjonują windy w blokach przez nią zarządzanych” – napisała do  nas Czytelniczka Rzeszów News. 

Historia z soboty (25 sierpnia): jadę windą w bloku przy al. Rejtana 24 z narzeczonym i 2-miesięcznym synkiem. Między 1 a 2 piętrem winda się zatrzymuje i nie chce jechać dalej. Na nasze szczęście, na korytarz 2 piętra wychodzi sąsiadka, która mówi, że jest już tak wyczulona na to, że co chwilę winda zacina się właśnie w tym miejscu, że wyszła zobaczyć, czy to, co usłyszała, to kolejna awaria. Dobrze, że wyszła – gdyby nie ona, nie mielibyśmy, jak wezwać pomocy. Telefony zostały w domu.

Zadzwoniła na numer alarmowy spółdzielni. Głucha cisza, nikt nie odbiera. Dzwoni do konsultantki do centrali, a ta mówi, że ktoś z Rzeszowa podjedzie najwcześniej za 20 minut. A my w dusznej windzie, z maleńkim dzieckiem, które popłakuje, jest niespokojne.

Długo się nie zastanawiamy i prosimy, by zadzwoniła po straż pożarną. Ta zjawia się momentalnie, na sygnale. Silili się strażacy przy otwarciu drzwi. Wreszcie otworzyli zakneblowane drzwi 2 pietra, wyciągnęli wózek, później wydostaliśmy się my.

I nie byłoby w tej historii nic szczególnego, gdyby nie fakt, że „przygoda” z windą między 1 a 2 piętrem przydarzyła się nam dziś po raz czwarty. Dwa razy jakimś cudem nie potrzebowaliśmy wsparcia i za pomocą przycisku w windzie „dojechaliśmy” do 2 pietra, dalej już schodami.

Raz zacięliśmy się z sąsiadami i dzieckiem w wózku. W upale. Spółdzielnia zareagowała po jakiejś pół godzinie, zjawił się ktoś i ściągnął nas na 2 piętro (już wtedy usłyszeliśmy, że się temu przyjrzą). Dlatego, gdy zacięliśmy się czwarty raz, decyzja o wezwaniu strażaków zapadła w sekundę. Tego było już za wiele… zwłaszcza, kiedy mowa o maleńkim dziecku.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Półtorej miesiąca temu narzeczony zgłaszał problem w spółdzielni. Obiecali, że to sprawdzą. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nie tylko my mamy takiego pecha z windą. Coraz częściej słyszymy, że lepiej nie ryzykować i nią nie jeździć. Tylko czy z tego powodu mam być razem z synkiem niewolnikiem ignorancji spółdzielni uwięzionym w mieszkaniu ze strachu, że znów się „zatniemy”między piętrami? Wózka nie zniosę, tym bardziej nie wniosę na górę. Zresztą, po coś jest ta winda.

Dlaczego o tym piszę właśnie do Was? Może materiał medialny w tej sprawie otworzy oczy władzom spółdzielni i ktoś rozwiąże ten problem. Nie obieca i oleje, a naprawi raz a porządnie. By straż pożarna nie musiała kolejny raz „robić robotę” za pracowników spółdzielni, którzy nawet nie odbierają telefonów alarmowych. Czy wreszcie zjawił się w sobotę ktoś ze spółdzielni? Nawet nie wiem. Bo nie dostaliśmy żadnej informacji ze spółdzielni.

Czytelniczka Rzeszów News

Od redakcji: Rzeszowscy strażacy potwierdzili nam, że w sobotę po godz. 19:00 musieli wyciągać trzy osoby, które utknęły w windzie na Nowym Mieście. Do tematu wrócimy.  

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama