Reklama

Niedawno przeszłam poważną rozmowę z osobą funkcyjną w naszych podkarpackich strukturach. Dowiedziałam się od niej, że często spotyka ludzi którzy mówią, że jestem trudna we współżyciu.

Nie mówię, nie jestem łatwa, ale wiem, że jestem wymagająca i konsekwentna, bo tego wymagam przede wszystkim od siebie. Jeśli czegoś się podejmuję, to mimo tysięcy przeszkód doprowadzam sprawę do końca. Trudności mnie mobilizują. Lubię kiedy wszystko jest zorganizowane i dopięte na ostatni guzik. Nie lubię prowizorki. Mam wrażenie, że ci z którymi pracuję i którzy mnie otaczają rozumieją to doskonale i akceptują.

Mam też szczęście do ludzi. Spotkałam wiele wspaniałych i przyjaznych osób, nie tylko w polityce. Otaczam się ludźmi bardzo podobnymi do siebie, którzy mimo młodego wieku już osiągnęli sukces w życiu. Nikt i nic nie zmieni mojej postawy wobec życia i wobec ludzi, bo tego nauczył mnie sport i kochani rodzice. Ludzie, którzy te bzdury o moim trudnym charakterze opowiadają, najczęściej są ofiarami życiowymi i nie chcą się przyznać, że do niczego w życiu nie doszli.

Dla nich najłatwiej jest mówić, że Niewczas jest trudna. Tak najprościej.

Reklama