Utonięcie przyczyną śmierci trzech nastolatek i dwóch mężczyzn. Żałoba w gminie

Gdyby daewoo tico nie wpadło do Wisłoka, trzy nastolatki z Tryńczy i ich dwaj znajomi przeżyliby wypadek – twierdzi prokuratura. W gminie, z której pochodziły ofiary, wprowadzono żałobę. 

 

– Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że przyczyną śmierci całej piątki było utonięcie. Nikt z nich nie odniósł poważnych obrażeń ciała. Gdyby samochód nie stoczył się do rzeki, to uczestnicy wypadku zdołaliby wyjść z auta. Przeżyliby – poinformowała nas w sobotę Marta Pętkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Przemyślu, która prowadzi śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku w Tryńczy koło Przeworska. 

Sekcje zwłok przeprowadzono w sobotę w przeworskim szpitalu. 

– Ponadto, ustaliliśmy, że daewoo tico, którym podróżowały ofiary wypadku, należało do 24-letniego mężczyzny. To prawdopodobnie on był kierowcą auta. Jego kamera zarejestrowała za kierownicą 25 grudnia ok. godz. 20:30 na stacji paliw w Wólce Małkowskiej. Wtedy po raz ostatni młodzi ludzie byli widziani – dodaje prokurator Pętkowska. 

Tragiczny finał poszukiwań

Śledztwo jest prowadzone pod kątem wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Prokuratura ustaliła również, że 24-letni Sławomir G., jedna z ofiar, na co dzień pracował dla polskiej firmy, ale pracę świadczył za granicą – w Niemczech.

– Mężczyzna na święta Bożego Narodzenia przyjechał do Polski. Samochód kupił niedługo przed wypadkiem. 24-latek nie zdążył go jeszcze przerejestrować – dowiadujemy się w prokuraturze.

Śledczy twierdzą, że trzy nastolatki z Tryńczy – 19-letnia Klaudia B., 18-letnia Dominika N. oraz jej 16-letnia siostra Anna N. – i dwaj mężczyźni z sąsiedniej miejscowości wspomniany Sławomir G. i 27-letni Bogdan K. wcześniej się znali. 25 grudnia w dniu zaginięcia cała piątka spotkała się ok. 16:00 i miała jechać na pizzę. Gdy dziewczyny nie wróciły na noc domu, ich rodzice rozpoczęli poszukiwania. Potem kontynuowała je policja. 

W piątek przed godz. 16:00 strażacy wyciągnęli daewoo z rzeki Wisłok w Tryńczy koło Przeworska. W samochodzie znajdowały się ciała całej piątki. Aby je wyciągnąć, strażacy musieli rozciąć dach pojazdu. 

Rodzice nastolatek o pomoc w ustaleniu miejsca pobytu córek poprosili jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego, który twierdzi, że to on je wskazał. Policja zaprzecza.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

– Te informacje były bardzo ogólne, obejmowały obszar kilkudziesięciu hektarów. Miejsce, gdzie odnaleziono samochód, jest wynikiem pracy policjantów oraz strażaków. – przekazuje Ewelina Wrona z podkarpackiej policji. 

Nadmierna prędkość?

Z ustaleń prokuratury wynika, że daewoo w dniu zaginięcia młodych osób ok. godz. 21:00 zjechało z polnej drogi, dachowało i wpadło do Wisłoka. Samochód był w rzecze na głębokości 3,5 m. Data i godzina wypadku została ustalona na podstawie ostatniego logowania telefonów komórkowych całej piątki. 

W ramach śledztwa, prokuratura będzie sprawdzała m.in., czy młodzi ludzie byli pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Odpowiedź na to pytanie poznamy za kilka tygodni, gdy prokuratura dostanie wyniki badań toksykologicznych. Wiele wskazuje na to, że daewoo wpadło do Wisłoka z powodu nadmiernej prędkości. 

Daewoo zostało zabezpieczone. Samochód będzie poddany szczegółowym oględzinom w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

Żałoba w gminie

Ryszard Jędruch, wójt gminy Tryńcza, poinformował o wprowadzeniu w gminie żałoby, która będzie obowiązywała do czasu pogrzebów młodych osób. 

„Łącząc się w żałobie i smutku Rodzinom i bliskim Klaudii, Dominiki, Anny, Sławomira i Bogdana składamy wyrazy głębokiego współczucia z powodu tragicznej śmierci. Tak trudno znaleźć słowa pociechy, gdy Wasze myśli skierowane są na Tych, których Bóg tak nagle powołał do siebie. Niech ukojeniem bólu i pustki będzie modlitwa i wsparcie najbliższych” – napisano na stronie Urzędu Gminy Tryńcza.

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama