„O sole mio al fontana”, czyli koncert przy fontannie

Wszystkie mity zostały obalone. Muzyka klasyczna nie jest ani droga, ani ciężka, a już na pewno nie nudna! Przepiękne melodie, wspaniałe głosy i bardzo dowcipny tenor, który poprowadził niedzielny koncert orkiestry symfonicznej z Filharmonii Podkarpackiej przy fontannie multimedialnej, doczekały się gromkich oklasków i owacji na stojąco.

 

Piękna, słoneczna niedziela, godz. 17:00 – plac wokół fontanny multimedialnej w Rzeszowie, wzniesienia wokół, amfiteatr i specjalne przygotowane krzesła wypełnili rzeszowianie, którzy bardzo licznie pojawili się na koncercie.

Co ciekawe, wydarzenie zainteresowało słuchaczy w każdym wieku. Pojawiły się nawet  rodziny z małymi dziećmi. Przyczyną tak licznej publiczności był koncert orkiestry symfonicznej z Filharmonii Podkarpackiej wzbogacony o głosy dwóch, przepięknych sopranistek – Aleksandry Wiwały i Sylwii Strugińskiej oraz głosy Adama Szerszenia (baryton) i Dariusza Stachury (tenor).

Przepiękny głos i mowa ciała

Zanim jednak muzycy rozpoczęli koncert musiał się odbyć test nagłośnienia. I tu, oczywiście w trosce o pozostałe głosy, na scenie pojawił się Dariusz Stachura. Gdy do mikrofonu zaśpiewał testowe „la, la, la” to sam się zdziwił, że ma aż taki głos. Niestety, kolejne mikrofony już tenora nie zachwyciły.

– Zdąży pan tymi „michałkami” pokręcić nim zaczniemy? – pytał akustyka, który naszą gwiazdę uspokajał, że wszystko już działa, jak należy.

Podobnie testowali się muzycy z orkiestry, którzy mieli również swoje sposoby na to, jak radzić sobie z koncertem na świeżym powietrzu. I tak przezorny perkusista, obawiając się zapewne silnych podmuchów wiatrów przypiął sobie nuty do pulpitu spinaczami do bielizny. Być może skłoniła go do tego harfistka, która intensywnie się wachlowała.

Temperaturę zdecydowanie na początku koncertu podniósł Adam Szerszeń, który wykonał „Arię Torreadora” z opery „Carmen”. Jego przepiękny głos i mowa ciała zdecydowanie podkreślały męski charakter tego utworu, co chyba spodobało się dyrygentowi orkiestry – Piotrowi Sułkowskiemu – który zerkał z uśmiechem na barytona.

Soprany się nie kochają

Następnie na scenie pojawiła się Aleksandra Wiwała w przepięknej chabrowej sukni i gdy swoim lirycznym głosem wykonywała „Arię Rusałki” z opery „Rusałka”, to oczyma wyobraźni widziało się ową postać mitologiczną. Z pewnością sopranistka, podobnie jak rusałka, uwiodłaby bez trudu niejednego mężczyznę.

Po wspólnym duecie, rozmarzył się nawet Dariusz Stachura, któremu udało się Aleksandrę Wiwałe uwodzić swoim głosem, objąć ramieniem, a nawet pocałować w policzek.

Kolejnym sopranem o aksamitnej barwie była Sylwia Strugińska, która w pierwszej kolejności dała się widzom poznać w „Arii Julii” z opery „Romeo i Julia”.

I tu – brawurowy prowadzący  Dariusz Stachura – musiał wtrącić dowcipną dygresję o sopranistkach.

„Przychodzi koleżanka sopranistka do drugiej i mówi: Maryniu, Maryniu byłam dzisiaj u fryzjera.

I co było zamknięte?  – odpowiada koleżanka”.

– To taki dowcip na czasie, bo soprany się nie za bardzo ze sobą kochają. Podobnie jest z tenorami, dlatego dziś śpiewam z barytonem – komentował Stachura.

Cygańska miłość

O tym, że tenory nie mogą się kochać świadczył inny dowcip: „Po czym można poznać tenora, że jedzie w nocy na rowerze? Po tym, że ma światełka skierowane na siebie”.

Cóż, to wiele wyjaśnia – tenorowy król na scenie może być tylko jeden.

Gdy słońce zachodziło i temperatura spadała, to na scenie robiło się coraz bardziej gorąco, a to za sprawą sopranistek, które wykonały utwór „Dziewczęta z Barcelony” z operetki Clivia. Śpiewaczki oddały cały charakter tej pieśni: erotyzm, zaczepność, filuterność, bo przecież, gdy „(…) w Barcelonie miłość zapłonie, to niech się dzieje wtedy, co chce”.

W repertuarze pojawiła się również „Zemsta Rozalindy” z operetki „Zemsta Nietoperza” oraz czardasz – „Kiedy skrzypki grają” z operetki „Cygańska miłość”.

Kolejny utwór Dariusza Stachurę sprowokował do niebywałych przemyśleń. Po pierwsze, doszedł do wniosku, że koncert powinien nazywać się „O sole mio al fontana”, czyli „O słońce moje przy fontannie”, po drugie, zachwycił go Adam Szerszeń.

– Sto procent w mężczyzny w mężczyźnie, bo jako jeden z niewielu męskich śpiewaków ćwiczył na atlasie i żadna Conchita Wurst, ani inna wędlina nie jest w stanie go zastąpić – stwierdził dowcipny tenor.

I chociaż panowie śpiewali w duecie „O słońce moje” (O sole mio), to jednak Dariusz Stachura nie dał się przekupić męskiemu barytonowi i stwierdził, że jest mu bardzo przykro, ale Szerszeń nie jest w jego typie.

Piękny, letni chór

Następna para była bardziej romantyczna, ponieważ Adam Szerszeń próbował Sylwii Strugińskiej tłumaczyć w duecie z „Księżniczki Czardasza” Imre Kálmána, jak ją bardzo kocha.

– Zobaczymy, czy mu to wyjdzie, ale  na pewno będzie się bardzo mocno starał – wspierał baryton tuż przed występem niezawodny Stachura.

Okazało się, że Szerszeń wiedział jak uwieść kobietę, posyłając „te” spojrzenia Sylwii Strugińskiej – duetowej partnerce, która wcześniej deklarowała, że „Przetańczyć z tobą chcę całą noc”.

Kolejny utwór, którym była pieśń neapolitańska „Funiculì, Funiculà”, został napisany 130 lat temu na okoliczność otwarcia kolejki linowej na Wezuwiusz.

– W tym utworze jest tak, że zazwyczaj pomaga chór. A my tu mamy dziś piękny chór, letni chór dobrze już rozśpiewany, rozluźniony – wskazywał na publiczność Stachura.

– Będę państwa prosił o pomoc, żebyście za mną powtarzali tekst. Jeśli nie zdążycie po włosku, to proszę po  polsku, a jak nie, to proszę powtarzać takim prostym językiem dziecięcym „la, la, la” – dodawał.

Nim wykonano utwór odbyła się próba generalna, by sprawdzić czy chór się nadaje. Po wykonaniu próby, Stachura nie miał wątpliwości, że w chórze śpiewają najlepsze głosy z okolicy.

Sto lat

Na koniec wszyscy muzycy wykonali „La Spagnola” – włoską pieśń, którą w Polsce znamy bardziej jako „Sto lat”.

Koncert zakończyły gromkie brawa, owacje na stojąco i okrzyki zachwytu.

Szczęśliwi byli również muzycy, którzy śpiewali nie tylko swoimi głosami, ale całym swoim ciałem, oddając wszystkie możliwe emocje i całkowicie hipnotyzując wszystkich widzów swoim występem.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama