Dyrektor szpitala przy ul. Lwowskiej: Referendum strajkowe było nielegalne

Reklama

Krzysztof Bałata, dyrektor Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie, grozi szpitalnym związkom zawodowym konsekwencjami prawnymi za przeprowadzenie w tamtym tygodniu referendum strajkowego. Związkowcy są zbulwersowani.

 

Poniedziałkowa konferencja Krzysztofa Bałaty była kuriozalna. Ściągnął do szpitala dziennikarzy, by odczytać oświadczenie na temat referendum strajkowego, które w tamtym tygodniu przeprowadziło siedem związków zawodowych, działających w placówce. 99 proc. pracowników, biorących udział w referendum, opowiedziało się za strajkiem

Bałata odczytał oświadczenie i na tym zakończył spotkanie z mediami. Nie chciał odpowiadać na żadne pytania dziennikarzy. W oświadczeniu napisał, że piątkowe rozmowy ze związkami na temat zakończenia sporu zbiorowego, który pomiędzy związkami a dyrektorem trwa od 23 marca br., nie przyniosły żadnego efektu

Krzysztof Bałata zarzucił związkom, że podczas dotychczasowych rokowań związkowcy „podejmowali działania niemieszczące się w normach rokowań i sporu zbiorowego”. Bałata wymienił w tym kontekście akcję protestacyjną, którą 30 maja związkowcy zorganizowali przed siedzibą urzędu marszałkowskiego w Rzeszowie. To jemu podlega szpital przy ul. Lwowskiej. 

„Podejmowane przez przywódców związkowych akcje protestacyjne, jeszcze w trakcie rokowań wywołały atmosferę konfliktu i sporu, jak również naruszyły dobre imię Szpitala co do jego wiarygodności i stabilności” – napisał w oświadczeniu dyrektor Bałata, twierdząc, że działania związkowców zagrażają prawidłowemu funkcjonowania szpitala i są niebezpieczne dla pacjentów. 

„Jeśli jakiekolwiek przedsiębiorstwo będzie wewnętrznie skłócone to nie może się ostać” – twierdzi Bałata. 

Dyrektor: Absurdalne żądania płacowe

W oświadczeniu nie po raz pierwszy przypomniał, że KSW nr 2 jest wyciągany z potwornych długów a dotychczasowe działania oszczędnościowe, jakie wprowadził w placówce, przynoszą pierwsze efekty finansowe. W ciągu czterech pierwszych miesięcy 2017 roku szpital był na minusie 24 mln zł, a w tym roku w tym samym czasie już „tylko” 4 mln zł. 

„Absolutnie ta sytuacja nie upoważnia do tak wysokich, absurdalnych żądań płacowych wynoszących (w obydwu sporach) ponad 82 mln zł, przy budżecie rocznym wynoszącym ok. 350 mln zł” – uważa Krzysztof Bałata.

W sporze zbiorowym z dyrektorem jestem siedem związków zawodowych i Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Ci pierwsi żądają podwyżek pensji dla załogi – aktualnie po 250 zł w dwóch ratach, zatrudnienia dodatkowych 50 pielęgniarek. Związkowcy początkowo chcieli 100, zrezygnowali także z tworzenia w szpitalu dwóch funduszy – szkoleń i nagród. 

„Nie” dla totalnej destrukcji

Ustępstwa związkowców nic nie dały, Krzysztof Bałata twierdzi, że szpitala na podwyżki wynagrodzeń nie stać, bo musi spłacać 137-milionowy kredyt, który placówka zaciągnęła. Bałata zarzuca związkom, że ich polityka „naraża na utratę pracy zatrudnionych od wielu lat w (…) szpitalu pracowników”. 

„Miejsca pracy należy tworzyć wraz z rozwojem szpitala a destrukcja totalna nigdy nie była dobrą metodą” – czytamy dalej w oświadczeniu dyrektora Bałaty. „Wynagrodzenia nie mogą rosnąć w sposób niekontrolowany/życzeniowy gdyż skutkuje to zadłużeniem szpitala” – dodaje.

Bałata zarzuca związkom, że ubiegłotygodniowe referendum strajkowe w trakcie negocjacji „nie znajduje jakiegokolwiek poparcia w przepisach prawa – ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych”. „(…) Zmuszony jestem podjąć działania prawne, w tym w zakresie sądowej ochrony Szpitala przed działaniami związków zawodowych” – grozi Krzysztof Bałata. 

Jego zdaniem już majowym protestem związki zawodowe złamały ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Bałata uważa, że organizowanie protestu, gdy w rozwiązanie sporu nie włączył się jeszcze mediator, jest „niedopuszczalne”.  

Związkowcy: Priorytetem więcej pracowników

Związkowcy takim stanowiskiem są oburzeni. Twierdzą, że do strajku nie dążą za wszelką cenę. – Na pierwszym miejscu mamy bezpieczeństwo pacjentów i ich dobro. Postulaty finansowe nie są najważniejsze, choć to nie jest żadna ujma dbać o swoje rodziny. Naszym priorytetem jest zwiększenie zatrudnienia. To się przekłada na bezpieczeństwo pacjentów – mówią przedstawiciele związków zawodowych. 

Postulatów pielęgniarskich związków bronią lekarze KSW nr 2, którzy są zrzeszeni w OZZL i także są w sporze zbiorowym z dyrektorem Krzysztofem Bałatą. Zdzisław Szramik, przewodniczący OZZL na Podkarpaciu, mówi, że kwestionowanie przez dyrektora szpitala legalności referendum strajkowego jest kuriozalne. 

– Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w żadnym artykule nie opisuje, w jakim punkcie sporu takie referendum miałoby się odbyć. Związki nie złamały prawa. To dyrektor stosuje uniki, nie trzyma terminów. Spór grzęźnie w miejscu – mówi Szramik. Twierdzi, że Krzysztof Bałata w trakcie referendum urządził „nalot” na lokal, w którym odbywało się głosowanie. 

– To nosi znamiona nękania i zastraszania. Dyrektor sam łamie prawo, a zarzuca to związkom – uważa Zdzisław Szramik. 

Przypomniał, że szpitalne związki zawodowe już w styczniu br. wystąpiły do władz urzędu marszałkowskiego, by odwołały Krzysztofa Bałatę z funkcji dyrektora. Szramik uważa jednak, że Bałatę chroni marszałkowski „parasol”.

– Dyrektor łamie kodeks pracy, ustawę o działalności leczniczej. To wystarczający powód, aby go wymienić. Albo jest niekompetentny, albo jest przestępcą. Jedno i drugie dyskwalifikuje go do pełnienia takiej funkcji – mówi szef podkarpackiego OZZL. 

Lądowisko przeniosą pod urząd marszałka

Związkowcy twierdzą, że Krzysztof Bałata swoimi cięciami doprowadził do tego, że dzisiaj na wielu oddziałach pracują niekiedy zaledwie trzy osoby, gdy wcześniej na dyżurach było nawet 12. – Pacjentów naraża się na niebezpieczeństwo – alarmują lekarze KSW nr 2. 

OZZL na Podkarpaciu uważa, że z Krzysztofem Bałatą nie ma płaszczyzny porozumienia. – Nie da się ani pracować, ani leczyć w przyzwoitych warunkach. To nie jest hotel, to jest szpital – mówi przewodniczący Szramik i nie wyklucza, że podobne referendum, które zorganizowały pielęgniarki, przeprowadzą teraz lekarze.  

– Lądowisko helikoptera przeniesiemy pod urząd marszałkowski i tam będą zwożone najcięższe przypadki – zapowiada Zdzisław Szramik. KSW nr 2 w Rzeszowie to jedyny szpital w Rzeszowie, gdzie mogą lądować helikoptery Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Lekarze twierdzą, że zarząd województwa podkarpackiego na czele z marszałkiem Władysławem Ortylem (PiS) toleruje fatalną politykę Krzysztofa Bałaty. – Jak wisi groźba strajku, to wszystkim nagle otwierają się oczy – mówi Szramik.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama