Internauci nie zawiedli. Masowo odpowiedzieli na apel rodziców 1,5-rocznego Kuby z Rzeszowa. Chłopiec ma raka oka. Dzięki akcji w internecie, udało się uzbierać pieniądze na operację!

– Kochani uzbieraliśmy więcej niż przewidywaliśmy. Dziękujemy za wpłaty, za zaangażowanie w akcję i pomysły. BARDZO POZYTYWNIE NAS NAŁADOWALIŚCIE SWOIM ZAANGAŻOWANIEM!” – napisali w piątek po południu na stronie okokuby.pl rodzice chłopca Wioletta i Grzegorz Szymańscy z Rzeszowa.

O ich synku 1,5-rocznym Kubie i akcji w internecie od czwartku rozpisują się portale internetowe. Rodzice założyli stronę, na której apelowali o pomoc w zbiórce pieniędzy na kosztowną operację oka dla Kuby, który choruje na raka.

– Rozpoczyna się nie tylko walka z rakiem, ale również z czasem. Czas ma tutaj wielkie znaczenie. Ponieważ rak znajduje się bardzo blisko nerwu wzrokowego i atakuje. Jedyne oczko Kuby. Bez lekarstwa w postaci Melphalanu Kubuś może stracić wzrok na zawsze. A wtedy już tylko Ciemność… – napisali na stronie rodzice Kuby.

Udało im się skontaktować z jedną z angielskich klinik, która ma sukcesy w ratowaniu wzroku poprzez leczenie Melphalanem. Klinika wyceniła koszt operacji, który zwalił z nóg państwa Szymańskich – około 55 000 funtów, czyli ok. 300 tysięcy złotych.

Dlatego rodzice Kuby postanowili zwrócili się o pomoc do internautów. Akcję nagłośnili na Facebooku. Profil „Stracił już oko, ratujmy drugie” „polubiło” ponad 30 tys. internautów. Po czterech dniach rodzicom udało się uzbierać pieniądze! W piątek w godzinach popołudniowych na koncie państwa Szymańskich było już ponad 500 tysięcy złotych, a więc znacznie więcej, niż potrzebowali na operację synka.

Walka o życie chłopca

Kuba urodził się w styczniu 2013 r. Pół roku później lekarze zdiagnozowali u chłopca siatkówczaka. To wewnątrzgałkowy nowotwór oka, który w młodym organizmie rozwija się bardzo szybko. Rodzice zaczęli walkę o życie chłopca.

– Nieustanne podróże z Rzeszowa do Warszawy na badania i konsultacje… Kuba ma dopiero pół roczku, rośnie, a nowotwór razem z nim. Pomimo usilnych starań, oczka nie udaje się uratować. W czasie leczenia Kuba gubi włosy, wymiotuje, jeszcze nie ma roku, a przeżywa więcej niż niejeden dorosły – opisywali historię choroby Kuby jego rodzice.

Lekarze aplikują chłopcu chemię, aby nie było przerzutów. W sierpniu Kuba stracił oko, ale żyje. Szczęście nie trwa długo. Po miesiącu od zakończenia leczenia, na pierwszej wizycie  kontrolnej rodzice chłopca dowiadują się, że nowotwór pojawia się w drugim oczku. Znów atakuje.

– Walkę z nowotworem rozpoczynamy od początku, z tym, że wcale nie jest łatwiej. Mimo to nie poddajemy się – wspominają rodzice. Kuba musi przyjąć kolejne chemie o wiele cięższego kalibru. Z dnia na dzień 8-miesięczny malec znosi to coraz gorzej. Kolejne kuracje, tym razem laserem, który za każdym razem wypala część jego jedynej siatkówki, a której już nigdy nie odbuduje.

Bezlitosny werdykt

24 czerwca br. Wioletta i Grzegorz Szymańscy od lekarzy słyszą bezlitosny werdykt: dotychczasowe leczenie nie dało żadnego rezultatu, trzeba usunąć drugie oko. Zabieg można przeprowadzić w Polsce, albo zdecydować się na ratowanie oka, ale w klinice Anglii, gdzie dzieciom podaje się Melphalan – rodzaj chemii bezpośrednio aplikowanej do gałki. Ta metoda w Polsce jest niedostępna, a leczenia za granicą nie pokrywa NFZ. Najważniejsze, że chemia działa. Dzieci, którym dzięki tej metodzie uratowano wzrok, żyją.

Operacja oka Kuby będzie możliwa, bo po czterodniowej akcji w internecie, udało się uzbierać potrzebne pieniądze.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama