Tak według mieszkańców "Projektanta" wyglądałby plac zabaw w środku ich osiedla

Obiecane konsultacje w sprawie wodnego placu zabaw na osiedlu Przybyszówka w Rzeszowie będą. Problem w tym, że głosować mogą wszyscy. To nie podoba się tym, którzy wodną atrakcję będą mieć pod oknami.

Miasto zaplanowało, że w Rzeszowie wodny plac zabaw powstanie w niecce pomiędzy ulicami Odrzykońską i Biecką (tzw. Projektant). Gdy dowiedzieli się o tym, jak twierdzą z mediów ci, którzy mieszkają najbliżej planowanej inwestycji – od razu zaprotestowali. 

Sam pomysł budowy wodnego placu zabaw im się podoba, ale nie pod ich oknami. Wysłuchiwanie krzyków bawiących się dzieci od rana do wieczora i brak wolnych miejsc parkingowych – to najczęściej powtarzane argumenty przeciwników wodnej atrakcji na osiedlu Przybyszówka. 

Dlatego mieszkańcy napisali petycję sprzeciwu do Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa. Podpisało ją ok. 500 osób. Gdy w połowie lipca petycję wręczono Tadeuszowi Ferencowi, prezydent obiecał, że w sprawie spornego wodnego placu zabaw miasto zorganizuje konsultacje. – Znajdźmy wspólne rozwiązanie – apelował Tadeusz Ferenc.

Ferenc – „autorytarny wódz” 

Zgodnie z zapowiedziami konsultacje odbędą się 25 września przy okazji konsultacji ws. zmiany granic osiedla Przybyszówka. Mają się one odbyć się w formie papierowej w dwóch lokalach: przy ul. Krynickiej 1 i w domu kultury przy ul. Dębickiej. 

Jest z nimi tylko jeden problem – mogą brać w nich udział wszyscy mieszkańcy Rzeszowa, a nie tylko Przybyszówki, ewentualnie tylko z okolic ulic Odrzykońskiej i Bieckiej, na których wodny plac zabaw oddziaływałby najbardziej. Mieszkańcom „Projektanta” to się bardzo nie podoba. 

– To skandal! Czy jako mieszkaniec os. Przybyszówka mam prawo decydować np. o tym, czy przed oknami mieszkańców os. Pobitno mają wybudować drogę, albo podobny plac wodny? Przecież to czysta kpina! – mówi Tomasz Czarnota, mieszkaniec os. Przybyszówka. 

Mieszkańcy czują się oszukani, twierdzi, że prezydent obiecywał podczas spotkania coś innego.

– W żaden sposób my, jako mieszkańcy przeciwni inwestycji w zaproponowanym miejscu, nie będziemy konsultacji traktować wiążąco. Co więcej, będziemy wnioskować, aby ktoś z nas [przeciwników inwestycji] był obecny przy liczeniu głosów, bo obawiamy się różnych prób manipulacji – mówi Tomasz Czarnota. 

– Prezydent zachowuje się jak autorytarny wódz, który kompletnie nie słucha mieszkańców – uważa Czarnota. 

Ratusz: inaczej się nie da

Miasto twierdzi, że „wodnych konsultacji” nie da się inaczej zrobić, jak w zaplanowanej i oprotestowanej wersji. – Zgodnie z prawem, a dokładnie z ustawą o samorządzie gminnym, nie możemy konsultacji ograniczyć tylko do konkretnego osiedla – tłumaczy Agnieszka Siwak-Krzywonos z biura prasowego Urzędu Miasta Rzeszowa. 

Urzędnicy twierdzą, że konsultacje tylko i wyłącznie na danym osiedlu mogą dotyczyć zmian granic osiedla. W innym przypadku konsultacje muszą mieć charakter ogólnomiejski. 

W tej sytuacji mieszkańcy „Projektanta” nie spodziewają się, że wynik konsultacji będzie dla nich korzystny. Zapowiadają protesty do skutku. – Pojawimy się na sesji Rady Miasta, będziemy rozmawiać z radnymi. W ostateczności będziemy blokować inwestycję z prawnikami, choćby z tytułu przekroczonych norm hałasu – zapowiada Tomasz Czarnota. 

(jg)

redakcja@rzeszow-news.pl 

Reklama