Około 2 tysiące osób wzięło udział w Marszu dla Życia i Rodziny, który w niedzielę po południu przeszedł ulicami Rzeszowa. Obrońcy życia zapowiedzieli kolejną moralną ofensywę.
Marsz w Rzeszowie odbył się już po raz ósmy. Zorganizowały go najbardziej radykalne środowiska pro-life, które w dalszym ciągu domagają się wprowadzenia barbarzyńskiego prawa całkowicie zakazującego aborcji.
Pierwsza próba sprzed kilku miesięcy się nie udała, rząd PiS nie zaostrzył przepisów po serii „Czarnych Protestów”, które jesienią ubiegłego roku przetoczyły się przez całą Polskę, także w Rzeszowie.
W organizację Marszu dla Życia i Rodziny w Rzeszowie włączyła się fundacja Pro Prawo do Życia, do udziału w nim zachęcała także diecezja rzeszowska.
Jak myślą miliony Polaków?
Na niedzielnym marszu nie brakowało duchownych, byli też politycy PiS, na czele z rzeszowskimi posłami tej partii: Wojciechem Buczakiem i Krystyną Wróblewską. Razem z nimi w marszu szły rodziny z dziećmi, które wykorzystano do trzymania antyaborcyjnych transparentów. Byli też nacjonaliści z Młodzieży Wszechpolskiej.
Marsz wyruszył sprzed bazyliki oo. Bernardynów, gdzie wcześniej odbyła się msza święta. Uczestnicy przeszli pod fontannę multimedialną przy al. Lubomirskich. Marsz eskortowali policjanci, którzy liczbę uczestników oszacowali na około 2 tysiące. Ci w drodze skandowali hasła w obronie życia m.in. „Hej, hej, życie jest OK” i „Dzieci skarbem, a nie garbem”, „Koko koko – rodzina jest spoko”, śpiewali także religijne piosenki.
Czym tegoroczny marsz różnił się od poprzednich? – W tym roku nie było orkiestry – mówił nam Jacek Kotula z fundacji Pro Prawo do Życia. Kotula to radykalny rzeszowski działacz pro-life, należy do PiS, jest radnym sejmiku podkarpackiego z ramienia tej partii.
– Manifestujemy przywiązanie do najważniejszych wartości, którymi są życie, rodzina, małżeństwo, dzieci. To jest najważniejsze. Tak myślących Polaków są miliony – twierdzi Kotula.
Nadal będzie mącił w głowach
Obrońcom życia nie podoba się seksedukacja, bo ich zdaniem to pretekst do wprowadzania do szkół filozofii… gender.
– Seksedukatorzy wchodzą do szkół i mącą dzieciom w głowach. Mówią, że można mieć troje rodziców, że jak się zechce, to można być chłopakiem, a za chwilę dziewczyną. Propagują seks od najmłodszych lat, zachęcają do antykoncepcji. Mówią, że in vitro to coś wspaniałego. Ci ludzie mają sami pokręcone życie i jeszcze chcą niszczyć naszą młodzież – mówił nam Jacek Kotula.
Ale, o dziwo, zaatakował swoją partię PiS za to, że rząd Beaty Szydło odrzucił projekt obywatelski o całkowitym zakazie aborcji.
– Wstyd mi za tych ludzi z PiS. Chodzili na nasze marsze, podpisywali listy, a jak przyszło co do czego, to się przestraszyli Czarnych Protestów. Do tej pory mam z tego powodu moralnego kaca. Wierzyłem, że ludzie z PiS mają twardy kręgosłup – narzekał Kotula, ale z PiS nie zamierza się wypisywać.
– Nadal będę im mącił w głowach – zapowiedział otwarcie, dodając, że obrońcy życia jesienią rozpoczną kolejną moralną ofensywę. Będą zbierali podpisy pod projektem ustawy, która całkowicie zakazuje aborcji, gdy u dziecka jest stwierdzona choroba. – Mamy poparcie Episkopatu – pochwalił się Jacek Kotula.
Działaczom pro-life nie podoba się również sprzedaż w Polsce ellaOne, czyli tzw. tabletek „dzień po”, mimo, że rząd PiS kilka miesięcy bardzo mocno utrudnił dostęp do nich, wprowadzając recepty. – Chcemy całkowitego zakazu sprzedaży ellaOne. W tamtym roku sprzedano ich 170 tysięcy. To 170 tysięcy aborcji. EllaOne nie leczy, jest pestycydem na ludzkie życie – stwierdził Kotula.
Jaka to chrześcijańska postawa?
Podczas rzeszowskiego marszu jego uczestnicy szli z transparentami m.in. „Piąte nie zabijaj”, „Aborcja krzywdzi kobiety”, „Ciąża to nie choroba, aborcja to nie lekarstwo”, „Poznaj dziewczynę, załóż rodzinę”, „Miłość nie liczy chromosomów”, „Seksedukacja to deprawacja”, „Niskie podatki dla ojca i matki”, „Moją karierą to być mamą”.
Na wielu transparentach były także drastyczne zakrwawione płody.
– To bardzo radosny marsz, promuje rodzinę, małżeństwo, życie, wielodzietność – tłumaczyła nam pani Małgorzata, jedna z uczestniczek marszu. O kobietach, które urodziły dziecko w wyniku gwałtu lub ciężko chore, powiedziała, że „szanują one życie” i wykazują się „chrześcijańską postawą”.
– Nawet jak matki nie stać na lekarstwa i utrzymanie chorego dziecka, to nie jest podstawa do usuwania ciąży. Dzieci mogą być oddane – uważa 30-letnia Karolina, inna uczestniczka marszu. Jeszcze inna cytowała słowa Wisławy Szymborskiej: „tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. – Rodzinna jest najważniejsza – mówiła pani Agnieszka.
– Życie jest największym darem, o które trzeba dbać. Aborcja jest największym nieszczęściem dla kobiety – dodawała pani Genowefa.
Dobijają się o normalność
W trakcie przemarszu organizatorzy atakowali poprzedni rząd PO-PSL, że finansował funkcjonowanie klinik in vitro. Od lipca do 2013 do sierpnia 2015 r. wydał na to ponad 170 mln zł. – In vitro to ukryta aborcja – grzmieli obrońcy życia. Straszyli, że 60 proc. związków rozpada się w pierwszym roku po dokonaniu aborcji.
Na marszu była również pani Elżbieta z Rzeszowa, która urodziła dziecko w wieku 43 lat. – Mój 6-letni dziś syn Oskar miał być chory. Tak mi mówili lekarze. Odpowiadałam: „Jakie będzie, takie będzie. Przyjmuję wszystko”. Oskar urodził się zdrowy. Życie pochodzi od Boga – powiedziała pani Elżbieta.
– Życie należy chronić od poczęcia do naturalnej śmierci. Aborcja to zabójstwo – dodawał 47-letni Maciej Koryl z Rzeszowa.
– Całkowity zakaz aborcji jest nieludzki? To aborcja jest nieludzka – przekonywała 33-letnia Beata, matka dwójki dzieci, która przyszła na marsz z mężem, Tomaszem. – Żyjemy w takich czasach, że trzeba się o normalność dobijać i ją manifestować – dodawał pan Tomasz.
– Stajemy w obronie wartości, które powinny przyświecać każdemu katolikowi – uważa 27-letni Bartosz Bochnia, działacz Młodzieży Wszechpolskiej. – Podstawowe wartości dość mocno są ostatnio atakowane – dopowiadała Ewelina Chorzępa, także działaczka MW.
MARCIN KOBIAŁKA, IWONA RADLIŃSKA
redakcja@rzeszow-news.pl