Są w Islandii, a w Polsce – w Lidzbarku Warmińskim, mają zachęcać kierowców do zdejmowania nogi z gazu. O co chodzi? O przejścia 3D. Na taki pomysł wpadła trójka radnych z Rozwoju Rzeszowa. Czy pomysł ma szansę na realizację?
Interpelację z prośbą o namalowanie przejść 3D w Rzeszowie po wtorkowej sesji złożyło trzech radnych Rozwoju Rzeszowa: bracia Walawender: Robert i Witold oraz Wiesław Buż.
– Projekt daje iluzję elementów trójwymiarowych, a kierowcy zwalniają widząc namalowaną na jezdni przeszkodę – tłumaczy Robert Walawender. – W Rzeszowie takie rozwiązanie można byłoby wdrożyć w najbardziej newralgicznych miejscach np. na przejściu przy ul. Krakowskiej, al. Armii Krajowej, ul. Lwowskiej, a także przy szkołach i przedszkolach – dodaje.
W taki sposób problem nadmiernej prędkości próbowali już rozwiązać np. Islandczycy. Trójwymiarowe przejście znajduje się tam m.in. w miasteczku Ísafjörður. Jego pomysłodawcą jest komisarz środowiskowy, Ralf Trylla, którego zainspirował podobny projekt z New Delhi w Indiach.
W Polsce pierwsze przejście 3D pojawiło się w czerwcu br. w Lidzbarku Warmińskim. Pomysłodawcą tej inicjatywy był sam burmistrz Jacek Wiśniowski, który podobne rozwiązanie podejrzał na jednym z filmów znalezionych w internecie. W Lidzbarku „zebrę” 3D wymalowano na jednej ze ścieżek rowerowych, która jest drogą publiczną.
Czy na podobne rozwiązania skusi się także Rzeszów? Raczej nie, ponieważ ustawa o oznakowaniu pionowym i poziomym nie dopuszcza takiego rozwiązania na drogach publicznych, a tych właścicielem jest miasto. – Sami nie możemy sobie malować, co nam się podoba. Trójwymiarowe przejścia mogłyby powstać np. na drogach osiedlowych, które nie są drogami publicznymi – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Miejscy urzędnicy uważają, że „zebry” w formie 3D mogłyby wywołać efekt odwrotny do zamierzonego celu. – Kierowca, gdy nagle zobaczy na drodze przeszkodę, zacznie gwałtowanie hamować. Może wpaść w poślizg lub w wyniku gwałtownego hamowania ktoś, kto najedzie na jego tył – uważa rzecznik Chłodnicki.
Ponadto, taki „straszak” zadziałałby tylko raz. Za drugim razem kierowca już się na niego nie nabierze. – Dlatego trudno powiedzieć, że malowanie przejść 3D zdałoby egzamin – twierdzi Maciej Chłodnicki.
Obawy ratusza w tej materii potwierdzają także Holendrzy, którzy takie rozwiązanie testowali już kilkanaście lat temu. Badania wykazały, że „zebry” 3D miały niewielki wpływ na prędkość, z jaką poruszali się kierowcy. Trójwymiarowe pasy przyczyniły się „jedynie” do zwiększenia świadomości kierowców – 86 proc. zauważało zmianę oznakowania.
(jg)
redakcja@rzeszow-news.pl