Zdjęcie: Pixabay

– Zarobią meliniarze i spekulanci – uważają właściciele sklepów monopolowych, komentując pomysł wprowadzenia „prohibicji” w Rzeszowie. W podobnym tonie wypowiadają się radni miejscy – od lewa do prawa. 

O pomyśle Tadeusza Ferenca, prezydenta Rzeszowa, który chce zakazu handlu alkoholem od godz. 22:00 do 6:00 na terenie osiedli Śródmieście Północ i Południe (centrum miasta) napisaliśmy w czwartek. Nie trudno się domyśleć, że temat wywołał dyskusję. O tym, czy „prohibicja” zostanie wprowadzona, dowiemy się we wtorek (18 grudnia) podczas sesji Rady Miasta. 

Tadeusz Ferenc chce nocnego zakazu handlu alkoholem z powodu skarg mieszkańców wspomnianych osiedli, którzy mają dość pijanego towarzystwa w rejonach sklepów, gdzie co chwilę dochodzi do awantur. Najbardziej we znaki daje się mieszkańcom sklep nocny przy ulicy Matejki, który regularnie zmienia swoich właścicieli. „Prohibicja” zrodziła się w głowie Tadeusza Ferenca po spotkaniu z mieszkańcami, które odbyło się 12 października. 

– Mieszkańcy na spotkaniu z prezydentem stwierdzili, że notorycznie w późnych godzinach nocnych przy sklepie przy ul. Matejki są awantury, krzyki, słuchać tłuczone szkło i pijane towarzystwo. Dlatego prezydent postanowił ograniczyć sprzedaż alkoholu na terenie śródmiejskich osiedli – mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Zdjęcie: Materiały Rady Miasta Rzeszowa

Policja: Ponad 120 interwencji 

Problem z pijanym towarzystwem w okolicach Rynku znany jest także rzeszowskiej policji. – Interwencji jest dużo. Dotyczą one m.in. spożywania alkoholu w miejscu publicznym, zakłócania porządku, leżących osób – mówi Adam Szeląg, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Szczególnie w weekend policja wysyła dodatkowe patrole, interwencje nierzadko kończą się mandatami. 

Od stycznia do końca listopada br. policja w rejonie ulic Mickiewicza, Baldachówki, Matejki, Króla Kazimierza, Rynek i Kościuszki odnotowała 121 zakłóceń porządku, 16 przypadków picia alkoholu w miejscu publicznym. Ponadto, 30 interwencji dotyczyło zakłócenia ciszy nocnej, gdy dochodziło do awantur w środku nocy.

O tym, że przy ul. Matejki źle się dzieje wie także Rada Osiedla Śródmieście-Północ, która pod koniec sierpnia wycofała swoją zgodę na to, aby w tym miejscu handlowano alkoholem od 22:00 do 6:00. – Sklep w tym miejscu przestał funkcjonować końcem sierpnia – twierdzi Kazimierz Rochecki, szef Rady Osiedla Śródmieście-Północ.

Rochecki przekonuje, że pozostałe sklepy w centrum miasta są prowadzone wzorowo, dlatego uważa, że pomysł z „prohibicją” jest fatalny. – Spowoduje, że wiele sklepów będzie musiało zostać zamkniętych, ponieważ właścicieli nie będzie stać na opłacenie wysokich czynszów – dodaje. 

Jeżeli zakaz zostanie wprowadzony, to dotknie on 19 sklepów. Ten przy ul. Matejki jest obecnie zamknięty. Znów zmienił się jego właściciel, urzędnicy wydali mu… koncesję na handel alkoholem. – Nie możemy nie wydać pozwolenia, jeśli przedsiębiorca przestrzega zapisów ustawy, czyli prowadzi legalną działalność gospodarczą oraz chce handlować legalnym alkoholem – twierdzi Maciej Chłodnicki. 

Nowa koncesja na próbę

Koncesja może być odebrana dopiero wtedy, gdy do miasta docierają skargi na uciążliwość prowadzonej działalności. Podstawy do odebrania koncesji są wtedy, gdy takich skarg jest co najmniej trzy. Kazimierz Rochecki mówi, że Rada Osiedla, którą kieruje, pozytywnie zaopiniowała wydanie koncesji na nocny handel alkoholem nowemu właścicielowi lokalu przy ul. Matejki, ale na okres próbny – od 12 grudnia do 12 marca.

– Potem zobaczymy. Jest zamontowana kamera, która pokaże nam, jak przez ten czas wyglądało prowadzenie sklepu. Będziemy także w kontakcie z policją – zapowiada Rochecki. Właściciele sklepów monopolowych w centrum miasta są wściekli, że ratusz idzie po najmniejszej linii oporu, bo z powodu jednego problematycznego sklepu chce ukarać pozostałych właścicieli.

–  Od 9 lat prowadzę sklep. Tylko raz musieliśmy wzywać policję. Dlaczego mamy być ukarani? Co urzędnicy zrobili, by sklep przy ul. Matejki przestał sprawiać kłopoty? Czy ktoś wcześniej próbował tam sprawdzić, dlaczego sklep sprzedaje alkohol osobom kompletnie pijanym? To też może być podstawa do odebrania koncesji – mówi nam właściciel sklepu w Rynku. 

Twierdzi, że jeżeli „prohibicja” zostanie wprowadzona, to swój biznes „pociągnie” góra do sierpnia 2019 roku, a potem będzie musiał go zamknąć. Jego sklep największe utargi notuje właśnie po godz. 22:00. Do tego czasu w kasie ze sprzedaży nie ma nawet połowy utargu. 

Pijackie burdy i tak będą  

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

W podobnym tonie wypowiada się kolejny właściciel sklepu monopolowego w Śródmieściu. – Zakazy nic nie dadzą – zarobią meliniarze, spekulanci, w tym taksówkarze, którzy też „wyczują” w tym biznes – zrodzi się szara strefa. Jeśli ktoś bardzo chce się napić, tylko po to, by się upić z pewnością sobie poradzi – uważa właściciel sklepu.

„Żniwa” z prohibicji” mogą mieć taksówkarze, bo to oni mieliby mnóstwo kursów, by dowieźć alkohol do mieszkań na rzeszowskich osiedlach. Taksówkarze nie mają żadnych podstaw prawnych, by weryfikować wiek kupujących. – Na klatkach schodowych będzie pijaństwo – prorokują przedsiębiorcy. 

– Zakaz uderza w uczciwie działających przedsiębiorców, którzy przecież płacą koncesje. Rozwiązanie absurdalne, które nie sprawdziło się w mniejszych miastach regionu, nie sprawdzi się tym bardziej w Rzeszowie – dodaje właściciel sklepu. Przykładem jest choćby Krosno, gdzie także wprowadzono „prohibicję”, po kilku miesiącach miasto się z niej wycofało. 

Właściciele nocnych sklepów mówią, że po wprowadzeniu „prohibicji” problem z pijanym towarzystwem zmniejszy się w centrum miasta, ale jeszcze bardziej powiększy się na pozostałych osiedlach. Jednym zdaniem – policja jak miała ręce pełne roboty, tam będzie miała je nadal, tylko w innych częściach Rzeszowa. 

– Równie dobrze można kupić alkohol wcześniej, wypić w domu, wyjść na ulicę i urządzać burdy – taki zakaz temu nie zapobiegnie – uważają sprzedawcy.

Deręgowski: to fikcyjny zakaz

Okazuje się, że pomysł na wprowadzenia „prohibicji” połączył radnych zarówno opozycji z PiS, jak i rządzącej koalicji z Rozwoju Rzeszowa i PO. Wszyscy zgodnie mówią, że zakaz nocnej sprzedaży alkoholu w centrum miasta wszystkim odbije się czkawką. 

– Dokładna analiza sytuacji, rozmowy z policją i strażą miejską, przemyślenie i przedyskutowanie sprawy na spokojnie – tak należy w tej sytuacji postąpić, aby nie podejmować decyzji „na gorąco”, zwłaszcza, że problemem wydaje się tylko jeden sklep. Nie możemy podjąć decyzji, której będziemy potem żałować – uważa Witold Walawender, radny Rozwoju Rzeszowa.

Podobnego zdania jest też Marcin Deręgowski, radny Platformy Obywatelskiej. – Prohibicja działa odwrotnie do zamierzonego celu. W przypadku głośnych imprez i zakłócania ciszy proponuję bezwzględne działania służb, nie zaś fikcyjny zakaz, który dotknie także tych, którzy po 22:00 będą chcieli kupić alkohol, aby wypić go np. w domu – mówi Deręgowski.

Problem dostrzega także radny Waldemar Kotula z PiS. – Mieszkańcy często zwracają uwagę, że w Śródmieściu jest głośno i niebezpiecznie przez sklepy – mówi Kotula. Powołuje się na przykład wspomnianego Krosna, gdzie z „prohibicji” miasto wycofało się rakiem. – Temat trzeba dokładnie przemyśleć i przedyskutować – podkreśla radny PiS.

„Prohibicja” i antyszczepionkowcy

Jakie są szanse, że uchwała o „prohibicji” przejdzie? Marne. Prawdopodobnie projekt zostanie zdjęty z porządku obrad rady, by radni dostali więcej czasu na omówienie problemu podczas posiedzeń komisji. Nie brakuje opinii, że temat „prohibicji” można porównać do postulatów antyszczepionkowców na szczeblu rządowym.

– Antyszczepionkowcy też domagają się ustawowych zmian. Rząd PiS dopuszcza ich postulaty do dyskusji, a jak przychodzi podjąć już konkretne decyzje, to PiS się z nich wycofuje, ale ma święty spokój, że dyskusję odbębnił. W sprawie „prohibicji” będzie podobnie. Oby – słyszymy od właścicieli nocnych sklepów w Rzeszowie. 

Na wprowadzeniu „prohibicji” najbardziej skorzystają sklepy, które znajdują na granicy strefy objętej zakazem, np. Żabka. Już się mówi, że ich właściciele rozważają wydłużenie godzin otwarcia sklepów. 

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama