– Oznakowanie na autostradzie A4 pod Radymnem, gdzie w niedzielę w nocy doszło do kolejnej tragedii z udziałem ukraińskiego autokaru, jest prawidłowe – twierdzi Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki.
Jak informowaliśmy, do wypadku doszło przed godz. 23:00 przed zjazdem na MOP Kaszyce, gdzie dwa tygodnie wcześniej był inny wypadek ukraińskiego autokaru. Wtedy zginęło 5 osób, a 39 wymagało szpitalnej pomocy.
W niedzielnym wypadku brał udział autokar relacji Wrocław – Czerniowce. Jechało nim 10 obywateli Ukrainy, w tym dwóch kierowców. Wypadku nie przeżył kierowca-zmiennik, 5 osób trafiło do szpitali w Przemyślu, Przeworsku i Lubaczowie, 4 do bursy w Jarosławiu.
Na razie nie wiadomo, ile miał lat tragicznie zmarły mężczyzna. Policjanci nie znaleźli przy nim dokumentów tożsamości.
Wojewoda: bardzo trudne doświadczenie
W poniedziałek Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki, poinformowała, że służby o wypadku zostały poinformowane tuż po godz. 23:00. – Wydawało nam się to niemożliwe, by powtórzyła się dokładnie taka sama sytuacja, jak dwa tygodnie wcześniej – mówiła Leniart.
Wojewoda złożyła kondolencje rodzinie osoby, która zginęła w wypadku. – To bardzo trudne doświadczenie, które po raz kolejny przeżywamy – podkreśliła. Ewa Leniart podziękowała wszystkich służbom biorącym udział w akcji ratowniczej, zakończonej o 1:00 w nocy.
– Szczególne słowa uznania należą się personelowi medycznemu, ponieważ szpitale na Podkarpaciu mierzą się z kolejną falą zachorowań [na COVID-19] – zaznaczyła Ewa Leniart.
Wojewoda przekazała również, że po niedzielnym wypadku rozmawiała z ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem oraz z dyrektorami podległej mu Generalnej Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, która zarządza autostradą A4.
– Oznakowanie w tym miejscu autostrady jest prawidłowe. Sposób oznakowań nie budzi żadnych wątpliwości – przekonywała Ewa Leniart, informując, że GDDKiA i policja już po wypadku sprzed dwóch tygodni sprawdzały prawidłowość oznakowania na A4.
Straż: dwie osoby były zakleszczone
St. bryg. Daniel Dryniak, zastępca komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie, który dowodził akcją ratownicza, poinformował, że uczestniczyło w niej 21 zastępów straży, zarówno PSP, jak i OSP oraz 80 strażaków.
Gdy na miejsce wypadku przyjechali pierwsi strażacy, byli tam już policjanci, patrol autostradowy, patrol służby celno-skarbowej, a także strażak z Jarosławia, który prywatnym autem jechał z Rzeszowa do Jarosławia. Zatrzymał się na miejscu zdarzenia.
To on był jedną z pierwszych osób, które przystąpiły do akcji ratowniczej. Strażak brał udział w reanimacji drugiego kierowcy. Niestety, jego życia nie udało się uratować. Strażacy musieli rozcinać karoserię pojazdu, by dotrzeć do dwóch zakleszczonych kobiet.
– Po niespełna godzinie, ostatnia osoba została uwolniona z autokaru – relacjonuje st. bryg. Dryniak. Dodał, że na miejsce wypadku sprowadzono także specjalistyczny dźwig, który wyciągnął z rowu wrak autobusu. – Akcję przeprowadzono sprawnie – zapewnił.
GDDKiA: będzie dodatkowy znak
Mariusz Błyskal, zastępca dyrektora rzeszowskiego oddziału GDDKiA, poinformował, że po wypadku sprzed dwóch tygodni, służby wymieniły zniszczone wtedy urządzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego – zerwane barierki energochłonne.
W niedzielę, gdy doszło do kolejnego dramatu w tym samym miejscu, droga – jak zapewniał wicedyrektor Błyskal – nie była oblodzona, wcześniej posypano ją solą. Błyskal stwierdził, że po poprzednim wypadku zapadła decyzja, by A4 dodatkowo oznakować.
– W tym tygodniu będzie dodatkowy znak „Uwaga, wypadki i inne niebezpieczeństwa”. Będziemy analizować sytuację i zastanowimy się, czy możliwe są jeszcze inne rozwiązania techniczne, zapobiegające takim sytuacjom w przyszłości – zapowiedział Mariusz Błyskal.
Śledztwo w sprawie niedzielnej tragedii prowadzi policja pod nadzorem prokuratury. 23-letni kierowca autokaru na razie nie został przesłuchany, mężczyzna przebywa w szpitalu. O zdarzeniu został poinformowany także Konsulat Generalny Ukrainy w Lublinie.
(ram)
redakcja@rzeszow-news.pl