Jestem przygnieciony tym, jak księża zdolni są do manipulacji ludźmi, którzy przyszli do kościoła ze względu na religię, świętować i cieszyć się wspólnotą – napisał w liście do Rzeszów News parafianin z podrzeszowskiego Hyżnego.
W niewielkiej wsi Hyżne podczas porannej mszy w Niedzielę Palmową – dniu bardzo ważnym w kościele katolickim, przygotowującym na najważniejsze katolickie święto, jakim jest Wielkanoc, ksiądz Grzegorz głosi „prawdę objawioną” o ZAMACHU smoleńskim.
Będąc uczestnikiem tej mszy zostałem kilkukrotnie zapoznany z definicjami księdza Grzegorza na temat ZBRODNI smoleńskiej.
Ksiądz kilkukrotnie (wspominając o rocznicy) użył słowa ZAMACH, prosił w modlitwie wiernych o pamięć o ofiarach ZBRODNI smoleńskiej, a w ogłoszeniach parafialnych, wciąż nawiązując do dzisiejszej rocznicy, wyraził przekonanie, że zatriumfuje sprawiedliwość i MORDERCÓW odpowiedzialnych za ZAMACH dokonany w Smoleńsku spotka zasłużona kara.
Wszystkie słowa wielkimi literami to wprost cytat z księdza Grzegorza. Jestem oburzony takim zachowaniem. Byłbym nawet wtedy, gdyby takie „prawdy” ujawniał degustator tanich win w mojej miejscowości, a nie (wydawać by się mogło) wykształcony ksiądz.
Bliski wyjścia z kościoła
Razi mnie bardzo wygłaszanie swoich własnych przekonań i opinii z ambony do wiernych (bo ksiądz na ambonie „ma zasięgi”). Kościół powinien być miejscem modlitwy, wspólnoty, a tymczasem ksiądz oburza (jak mnie) i szokuje definiowaniem tej rzeczywiście wielkiej narodowej katastrofy, nazywając ją wprost ZAMACHEM lub ZBRODNIĄ.
Nie jestem zwolennikiem żadnej partii, nie mam też w zasadzie zdania w tej kwestii, a na pewno nie mam pewności, co wydarzyło się w Smoleńsku. Nie wygłaszam moich opinii jako faktów i jedynej prawdy, ponieważ nie mam dowodów na poparcie mojego zdania w tej sprawie.
Czy zatem ksiądz Grzegorz zdobył jakieś dowody uprawniające go do publicznego definiowania wydarzeń w Smoleńsku jako ZAMACHU i ZBRODNI? Dzisiaj byłem bliski wyjścia z kościoła i nie zrobiłem tego tylko ze względu na wielkość dzisiejszego Święta. Szokuje mnie postawa księdza Grzegorza (trochę też bierność moich współmieszkańców).
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Instagramie!Gdzie był ksiądz Grzegorz?
Zamiast spędzać Niedzielę Palmową zgodnie z jej charakterem, to zastanawiam się, czy ksiądz Grzegorz był w lesie smoleńskim, gdy nad głową wybuchał mu rozerwany bombami kadłub Tupolewa, czy spotkał w tym lesie 3 ocalałych rannych dobitych później przez rosyjskich „sałdatów”? Czy może w końcu ksiądz Grzegorz widział sztuczną mgłę i oficerów FSB przebranych za kontrolerów w smoleńskiej wieży kontroli lotów?
Ironizuję bardzo, ale dopóki nie mam niezbitych dowodów, osobistych doświadczeń i niezachwianej pewności, nie mogę wygłaszać publicznie takich kategorycznych sformułowań i definicji. Ksiądz Grzegorz również nie miał takiego prawa. Nie była to prywatna rozmowa, tylko głoszenie swoich teorii w środku wypełnionego ludźmi kościoła.
Jestem wręcz przygnieciony tym, jak księża zdolni są do manipulacji ludźmi, którzy przyszli do kościoła ze względu na religię, świętować i cieszyć się wspólnotą. A tymczasem są atakowani jedyną słuszną wersją zdarzeń, która jest jednak trochę inna niż dowody zebrane podczas badania przyczyn tej katastrofy.
Powinien łączyć, a nie szokować
Moje zdanie na temat samej katastrofy nie ma znaczenia, ale bardziej przemawia do mnie wersja, w której to piloci będący niewątpliwe pod presją „ważnych głów”, usiłują wylądować w skrajnie niesprzyjających warunkach pogodowych, mimo deklaracji i poleceń kontrolerów lotu, popełniają błąd, ignorując przy tym komunikaty z urządzeń samolotu.
Nie może być społecznej zgody na szerzenie takich sformułowań przez osobę publiczną, jaką jest ksiądz, w samym środku mszy, która nie powinna szokować, a jedynie łączyć i mówić o Bogu, a nie o ludziach, zbrodniach i mordercach.
Parafianin
redakcja@rzeszow-news.pl