Dać szansę, jak to łatwo powiedzieć.  Jeszcze gorzej, dać sobie szansę. To już całkowita katastrofa.

Szczęśliwie pierwszy dzień roku za mną. To ten, w którym człowiek za dużo sobie naobiecuje, a potem kombinuje, co tu zrobić. Na razie nie jest źle, myślę sobie. To przecież dopiero drugi dzień. Jeszcze się ogarnę, zacznę ćwiczyć, zmienię dietę czy coś… eh.

Okazało się, że idę do pracy. Co prawda to okazanie nie było nagłe i niespodziewane, ale po paru dniach innych niż zwykle człowiek ma prawo zgłupieć i zapomnieć, jaki jest dzień? Ma prawo! Przynajmniej ja tak myślę. No i zaspałem. A potem dietę szlag trafił i całą resztę też. Szybka kawa i szybko do pracy. A tam jak to w pracy, dużo pracy. Na szybko kupiona kanapka po drodze. Potem kawa numer dwa. Potem jeszcze jedna kanapka. I jeszcze jedna kawa. I koniec pracy.

A potem gryzące sumienie kazało iść zrobić zakupy. Zdrowe zakupy. Tylko w tych sklepach po świętach najzdrowsze wydaje mi się to, co jest hermetycznie w puszkach zamknięte. W związku z tym zakupiłem kurczaka. Kurczak wydawał się zdrowy. Do towarzystwa sałatka. Potem z tego kolacja, a ponieważ głodny byłem po całym dniu nie-diety to nawet foty nie ustrzeliłem. A taki był plan.

Po czym padłem z wyrzutami, że znów mi się nie uda. Czy zawsze już tak będzie? Nie! Jutro będzie lepiej.

Dam sobie szansę jutro. Trzymajcie kciuki.

Reklama