W liczbie przeprowadzonych testów na obecność COVID-19 plasujemy się w ogonie krajów europejskich i marną jest pociechą, że w statystyce określającej ilość pobranych próbek na 1000 mieszkańców niewiele wyżej od nas są bogate Wielka Brytania oraz Francja.
Z danych dostępnych w internecie (Our World in Data) wynika, że europejska średnia z ostatnich dni, to około 17 testów na tysiąc osób, podczas gdy w Polsce robi się ich niewiele ponad 4. Złośliwi już od dawna mówią, że to dlatego, żeby sprawić dobre wrażenie niską liczbą zachorowań przed zaordynowanymi na przyszły miesiąc wyborami. Kiedy zaś mówią o tym ci, którzy aktualnej władzy nie za bardzo sprzyjają, zaraz zajmuje się nimi niezawodna TVP.
Tak było chociażby po niedawnej wizycie Jarosława Kaczyńskiego na Powązkach, które specjalnie dla niego i jego ochroniarzy zostały otworzone, żeby prezes mógł złożyć kwiaty m.in. na grobie swej matki. Kiedy Kaczyńskiego skrytykowano w mediach, że pomimo zakazów on sam nic sobie z nich nie robi, Wiadomości przeprowadziły istną obronę Sokratesa, aby wyciągnąć ukochanego wodza z opresji, której sam sobie napytał. Warto odnotować ten szczery gest publicznej telewizji, bo jest on w jakimś sensie bezprecedensowy, chociaż tym słowem można by opisać niemal każde wydanie głównego propagandowego show.
Powiedzieć, że w Wiadomościach o prezesie na cmentarzu ktoś totalnie odleciał, to nic nie powiedzieć. W ponad sześciominutowym materiale znalazło się chociażby miejsce dla udokumentowania, że władca Polski z własnych prywatnych pieniędzy zakupił wieńce pomimo że – co podano w tym samym programie – rzekomo był tam wypełniając służbowe obowiązki. A zamiast odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Kaczyńskiemu wolno, a pozostałym milionom Kowalskich nie, TVP uprzejmie poinformowała, że… w TVN pracują esbecy albo ich potomstwo, a także podejrzani współmałżonkowie. Tak się dzisiaj serwuje newsy dla Polaków z lepszego sortu. Ale to wszystko ma swój konkretny cel.
Prócz przedłużonej, obojętne w jaki sposób, prezydentury Dudy, krok po kroku realizowany jest bowiem plan stopniowego osłabiania wzajemnych relacji Polski i Unii Europejskiej. Dlatego Kaczyński zamiast powiedzieć choćby jedno dobre słowo do tysięcy pracowników służby zdrowia, grzmi o słabości UE i rzekomej sile państw narodowych, tak jakby był kompletnie nieświadomy tego, że tylko duzi gracze liczą się dziś w polityce skali makro. Zamiast integracji, mamy więc parcie na dezintegrację, co w ogólnym rozrachunku poskutkuje tym, że o ile Francja, Niemcy czy kraje Skandynawii będą miały jakieś szanse przy jednym stole z Chinami, Rosją, USA czy Indiami, tak Polska – najmniejszych.
Ale za to wtedy będziemy prawdziwie narodowi, z sądami podporządkowanymi władzy, mediami piejącymi na jej cześć, a sam Jarosław wielkodusznie zgodzi się przyjąć insygnia dożywotniego monarchy. I jeszcze dołoży się do nich ze swoich pieniędzy.