Zdjęcie: Pixabay

– Znany z otwartości i dialogu polski papież, jestem tego pewien, już nieraz przewrócił się w grobie – pisze Łukasz Sikora w najnowszej „Emisji Weekendowej”. 

Kiedy w niedawnej rozmowie z przyjaciółką z Londynu temat zahaczył o dziedzinę edukacji, olśniła mnie jej genialna w swej prostocie logika. Otóż nastoletnia latorośl mojej znajomej, podobnie jak tysiące jej rówieśniczek i rówieśników w Polsce, chodzi tam na zajęcia z religii. – No wiesz, poznają wszystkie największe religie świata, omawiają ich najważniejsze tematy, skąd się wzięły, i tak dalej – ciągnęła przyjaciółka ku mojemu rosnącemu urzeczeniu. I wtedy nastąpił TEN moment. – Ach, czekaj, przecież wy w Polsce…

No właśnie.

Gdy lejce od leciwej kobyły, przyczepionej do rozklekotanej furmanki rodzimej edukacji, do rąk własnych otrzymał niejaki Czarnek, nieśmiało wieszczyłem, że ten woźnica pójdzie ostro w prawo. No ale to było akurat dość łatwe do przewidzenia, zważywszy jego dotychczasowe dokonania na poletku siania edukacyjnej nadziei, które doskonale zwieńcza wypowiedź na temat LGBT, „żeby nie słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka, czy jakiejś równości”. Typ katolickiego ultrasa, jakim niewątpliwie jest Czarnek, właściwie w każdym sensownym państwie, owszem mógłby i w polityce funkcjonować, jednak z całą pewnością nie w roli kogoś odpowiedzialnego za szkolne programy.

Wrócę na moment do Londynu, gdzie od lat na niewielkiej przestrzeni mieszkają (i posyłają dzieci do szkoły) muzułmanie, żydzi, hinduiści, sikhowie, a także – oczywiście – chrześcijanie, i to w kilku odmianach. Wyobrażacie sobie konflikt, jaki rozpocząłby się tam w dniu powołania kogoś z reputacją i dorobkiem Czarnka na szefa lokalnych struktur edukacji? Kaboom!

– No faktycznie, przecież w Polsce religia w szkole, to katolicyzm i nic więcej… – perorowała ze współczuciem moja londyńska przyjaciółka, przyznając że dopiero na emigracji przekonała się, głównie dzięki edukacji córki, co oznacza prawdziwe ukazanie religijnego spektrum świata i kształtowanie postawy szacunku wobec wyznawców innych kultów.

Fakt, że jesteśmy o całe lata świetlne od choćby namiastki wskazanej formy nauczania, znajduje potwierdzenie w bieżących aktualnościach. Tu i teraz prawą ręką Czarnka, odpowiedzialną za treść podręczników, został bowiem niejaki Górecki, który jest specjalistą od… zbawienia. Z cytowanych w mediach fragmentów jego oficjalnych wypowiedzi wynika wręcz, że jest owego zbawienia prawdziwym fanem, a wszystkich fanów czegoś innego uznaje za niebezpiecznych, jak to zwykle bywa w przypadku reprezentantów fundamentalistycznego Ordo Iuris, o którym wspominałem niejednokrotnie.

Dyktat jedynie słusznej linii nauczania, gdzie garstka katolickich ultrasów wraz z państwowo-kościelną machiną, wsparta przez propagandowe media należące do władzy, pociąga za wszystkie sznurki, to wszystko dzieje się już na naszych oczach. Wszystko to okraszone mało zabawnymi i cokolwiek wstydliwymi wybrykami jak np. umieszczona na rządowej witrynie gra o Janie Pawle II, która tak naprawdę ugrać ma jedno: zabetonowanie polskiej edukacji (i kultury) w jedynie słusznym nurcie. Znany z otwartości i dialogu polski papież, jestem tego pewien, już nieraz przewrócił się w grobie.

Reklama