Zdjęcie: Youtube.com / Clínica Universidad de Navarra

Ratusz zarzuca PiS-owskim władzom Podkarpacia, że przejęły zakup robota da Vinci i niewiele zrobiły, żeby sprowadzić go do Rzeszowa. Urzędnicy marszałka odpowiadają: jak nie będzie zabiegów refundowanych przez NFZ, to robota nie ma sensu sprowadzać. 

O planach zakupu da Vinci po raz pierwszy usłyszeliśmy latem 2016 roku. To wtedy Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa, na jednej z poniedziałkowych narad z pracownikami zaczął rozmowę z Grzegorzem Materną, dyrektorem Szpitala Miejskiego przy ul. Rycerskiej, na temat sprowadzenia robota do Rzeszowa.

Obaj uznali, że to świetny pomysł, ponieważ da Vinci to mechaniczny chirurg, który umożliwia superprecyzyjne zabiegi, zwłaszcza w trudno dostępnych miejscach organizmu. W trakcie operacji chirurg nie znajduje się przy robocie, nie operuje bezpośrednio pacjenta, lecz siedzi przy konsoli i za jej pomocą kieruje urządzeniem. 

Da Vinci wykorzystywany jest przy operacjach zastawek, wycinania nowotworów, znajduje zastosowanie także w leczeniu chorób pęcherzyka żółciowego, w ginekologii i urologii. Zabiegi przy użyciu da Vinci są też o wiele bardziej korzystne dla pacjentów, np. po operacji raka prostaty pacjent dochodzi do siebie już po dwóch dniach. 

W Polsce robotem da Vinci mogą się pochwalić tylko trzy szpitale: we Wrocławiu, w Warszawie i w Toruniu. Rzeszów chciał do nich dołączyć. 

Szkolenia rozpoczął już nawet personel medyczny szpitala miejskiego, który miałby się specjalizować w operacjach robotycznych. Szkolenia odbywały się w Leverkusen pod okiem prof. Jürgena Zumbe, ordynatora niemieckiej kliniki urologii. Był też plan, aby rzeszowskich lekarzy w stolicy Podkarpacia wsparł Paweł Wisz, który aktualnie pracuje w klinice urologii w Leverkusen i ma duże doświadczenie w operacjach raka prostaty przy użyciu da Vinci.

Mówiło się też o tym, aby robota wyposażyć w łącze teleinformatyczne, by od rzeszowskich lekarzy w nagłych przypadkach stery przejęli niemieccy koledzy z partnerskiej kliniki w Leverkusen.

Plany ratusza były piękne do czasu, bo dość szybko temat przejął Władysław Ortyl (PiS), marszałek podkarpacki. Początkowo chciał, by da Vinci stanął w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 przy ul. Lwowskiej. Potem władze Podkarpacia zdanie zmieniły, uznając, że lepszą lokalizacją dla robota będzie KSW nr 1 przy ul. Szopena, bo na bazie tego szpitala miał powstać szpital uniwersytecki. Plan z jego utworzeniem jednak runął, jak domek z kart

W styczniu br. na Uniwersytecie Rzeszowskim zaprezentowano na żywo także operację przy użyciu robota. I co? Jak urządzenia nie było w Rzeszowie, tak wciąż go nie ma, na co niedawno zwrócił uwagę Tadeusz Ferenc. – Przymierzaliśmy kiedyś do robota da Vinci. Temat przejął marszałek. O i jest da Vinci w Rzeszowie, nie? – pytał nieco ironiczne prezydent Ferenc. 

Grzegorz Materna mówi, że przez zamieszanie związane z ulokowaniem da Vinci nie tylko w Rzeszowie nie nowoczesnego urządzenia, ale doszło także do wymiany urologów, którzy w pierwszej kolejności mieli się szkolić w operacjach robotycznych.

– Nasz zespół poszedł do szpitala w Kolbuszowej, zespół z Kolbuszowej i z Tarnowa przyszedł do szpitala miejskiego i generalnie nastąpiła tylko i wyłącznie zmiana składów lekarzy, a urządzenie, co jest ze szkodą dla Rzeszowa, nie zostało zakupione – wypomina także marszałkowi dyrektor Materna.

Tomasz Leyko, rzecznik marszałka podkarpackiego, nie zamierza się wdawać w dyskusję o sprawach personalnych, bo są one w gestii miasta i dyrektora szpitala. Nad samym zakupem da Vinci urząd wciąż się zastanawia i będzie to robił do czasu aż w Ministerstwie Zdrowia nie zakończą się prace związane z wyceną procedur robotycznych. 

– Polska chce wprowadzać chirurgię robotyczną, gdyż jako jeden z niewielu krajów europejskich nie operuje tą nowoczesną techniką medyczną. Prace te zakończą się prawdopodobnie w br. Dopiero po wycenie procedur robotycznych będzie możliwe podjęcie decyzji o zakupie da Vinci – tłumaczy Tomasz Leyko.

Oznacza to tylko, że nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle na Podkarpaciu pojawi się da Vinci. Warto w tym miejscu dodać, że Polska jest jedynym unijnym krajem, w którym zabiegi z użyciem da Vinci nie są refundowane przez NFZ. Roboty we Wrocławiu, w Warszawie i Toruniu są głównie wykorzystywane do prowadzenia badań naukowych.

Średni koszt wykonywania zabiegu przy pomocy da Vinci to 15 tys. zł. To cena jednorazowego sprzętu, którego używa się podczas operacji. Minimalna liczba wykonywanych zabiegów w ciągu roku powinna wynosić co najmniej 150.

Da Vinci kosztuje od 1,5 mln do 2 mln euro. Ostateczna cena zależy od oprogramowania i rodzaju wykonywanych zabiegów. Jego producentem oraz dostawcą jest amerykańskie przedsiębiorstwo Intuitive Surgical.

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama