Prof. Marian Konieczny: Pomnik z założenia miał być kobietą [FOTO]

Reklama

– Pomnik jest tak związany z Rzeszowem, a Rzeszów z nim, jak Warszawa z kolumną Zygmunta. Nie niszczmy tego – mówił w czwartek (15 stycznia) w Rzeszowie autor najsłynniejszego pomnika w mieście – Czynu Rewolucyjnego.

 

85-letni dziś prof. Marian Konieczny przyjechał do stolicy Podkarpacia na zaproszenie prezydenta Tadeusza Ferenca.

– Bardzo ucieszyłem się. Dawno nie byłem w Rzeszowie, a był czas kiedy przyjeżdżałem dość często. Pierwszy raz byłem tuż po wojnie w 1945 roku. Mam do tego miasta szczególny sentyment – podkreślił na wstępie spotkania prof. Konieczny, który wywodzi się spod Brzozowa.

Artyście towarzyszyła żona Maria, która zachwycała się naszym miastem: – Przejechaliśmy dzisiaj z panem prezydentem spory kawałek miasta. Bardzo wypiękniało. Będę teraz polecała odwiedziny Rzeszowa wszystkim znajomym.

Wiem, jak nazywają ten pomnik!

Prof. Konieczny, który gościł w Hotelu Rzeszów, przypomniał uczestnikom spotkania genezę powstania w 1974 r. bodaj najsłynniejszego w Polsce pomnika. Jego projekt został wyłoniony w drodze konkursu, na który rzeźbiarz przygotował aż dwa. Ostatecznie sam wybrał ten, na podstawie którego zbudowano usytuowany w sercu Rzeszowa monument.

– Kiedy dziś objeżdżaliśmy miasto, widząc te wspaniałe nowe budowle i biurowce, które wypełniają jego krajobraz, doszedłem do wniosku, że powinniśmy to wtedy przewidzieć i stworzyć pomnik dwa razy wyższy – śmiał się Konieczny.

Wspomniał, że pomniki zaczęto tworzyć już w czasach starożytnych. Wówczas przybierały kształt obelisku, który miał symbolizować męską prężystość. Tworząc projekt rzeszowskiego pomnika postawił na ich odwrotność.

– Już w bodaj VI wieku zaczęto budować żeńskie odpowiedniki obelisków zwane mandorlami. Według religii chrześcijańskiej umieszczano w niej wizerunek Madonny. Chcąc stworzyć coś na ten wzór, na dwóch ciągnących się na wysokość 40 metrów liści laurowych, z jednej strony pomnika umieściłem sylwetkę przypominającą warszawską Nike, a z drugiej postaci chłopa, robotnika i żołnierza – opowiadał autor.

Profesor Konieczny zapytany o to, czy wie, jak dziś potocznie nazywane jest jego dzieło i z czym kojarzy się nie tylko mieszkańcom Rzeszowa, odparł bez zastanowienia: – Oczywiście! Właśnie o to mi chodziło. Ten pomnik z założenia miał być kobietą – dodał z uśmiechem.

– No, co możecie pokazać na plakacie, żeby pokazać Rzeszów? Najlepiej pomnik – mówił dziennikarzom prof. Konieczny. –  Zawsze byłem za pomnikiem, jak go robiłem, tak i teraz. Myślę, że on się już tak utrwalił wśród rzeszowian, że byłoby go brak, gdyby go nie było.

IPN o towarzyszach

Na spotkaniu z mieszkańcami padło pytanie z sali. Zadał je profesorowi pracownik rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Zapytał go, czy wie na jaką okazję był on budowany i czy zna biografie zleceniodawców. Wśród zgromadzonych rozległ się szum i dezaprobata dla pytającego.

– Nie spotkaliśmy się tu po to by rozliczać miniony system. Niechże pan da spokój. To jest spotkanie autorskie z artystą – grzmiały głosy z sali.

Konieczny nie zostawił jednak pytań bez odpowiedzi. Przyznał, że znał osobiście jedynie Władysława Kruczka, I sekretarza KW PZPR w Rzeszowie i pomysłodawcy pomnika.

– To był świetny gospodarz. Kilka razy przejeżdżaliśmy się autokarami po województwie rzeszowskim. Był taki dumny z każdej zmiany miasta na lepsze. Przecież to właśnie dzięki niemu Rzeszów zaczął się tak pięknie rozwijać – podkreślał prof. Marian Konieczny.

Pomnik cieszy oko

Obecny na spotkaniu rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. Aleksander Bobko wyraźnie oburzony pytaniami zabrał głos.

– Gościmy w Rzeszowie wybitnego artystę. Takie pytania nie przystoją tego typu uroczystościom. Proszę sobie je zostawić na konferencje prasowe. Już niejednokrotnie bywało tak, że dzieła sztuki stawały się ofiarami systemów, w których powstawały. Okres, w którym powstawał nasz pomnik był czasem przegranych szans. Jedynie w Rzeszowie historia toczyła się pod prąd. Skorzystał na tym, czy to się komuś podoba, czy nie i zaczął się niezwykle dynamicznie rozwijać. A co do pomnika… Bardziej cieszy oko niż wywołuje złe emocje – zakończył rektor UR.

W tej sprawie zabrał głos także 25-letni Grzegorz.

– A mnie, jako przedstawicielowi młodego pokolenia pomnik bardzo się podoba. Zanim powstała studnia w Rynku, zawsze kiedy chcieliśmy się spotkać ze znajomymi padało hasło „To co, umawiamy się pod Wielką?” Poza tym nie rozliczajmy byłego systemu kosztem tworzącym w nim artystów. Prof. Konieczny tworzył pomnik w takich, a nie innych czasach. Musiał się do nich dostosować. Poza tym doceńmy to, że wygrał najlepszy projekt i z tego bądźmy dumni. A pan niech nie będzie taki jednostronny, bo za 20 lat może przyjść inny IPN i rozliczyć ten, w którym obecnie pan pracuje – zaznaczył młody mężczyzna.

Na sali rozległy się brawa!

Burzyć, nie burzyć? Oto jest pytanie

Pan Grzegorz dodał także, że gdybyśmy dziś, jak chcą przeciwnicy pomnika, wysadzili go w powietrze, klasztor oo. Bernardynów zapadłby się najpewniej pod ziemię, a w Urzędzie Wojewódzkim wyleciałyby wszystkie okna.

Większość z zebranych na spotkaniu z profesorem głośno dziękowała mu za stworzenie projektu pomnika. Gratulowała i podkreślała, że są z niego dumni jako mieszkańcy miasta.

W końcu głos zabrał sam Marian Konieczny. – Ten pomnik ma już ponad 40 lat. Jeśli w Polsce i nie tylko mówi się o Rzeszowie, to oczywiście w kontekście tego pomnika. On jest tak związany z Rzeszowem, a Rzeszów z nim jak Warszawa z kolumną Zygmunta. Nie niszczmy tego – apelował.

Do dyskusji włączyła się także żona artysty. – Nie byłam jeszcze z Marianem Koniecznym, kiedy tworzył ten pomnik, ale spójrzmy na niego, jak na coś do czego możemy czuć sentyment. Utożsamiać się z nim, a nie z minionym okresem. Ja w każdym razie, mój kochany Marianie, gratuluję ci tego dzieła – podkreśliła Maria Konieczny.

Dodała też, że przecież jej mąż stworzył tyle innych monumentów, jakże wzbudzających skrajne uczucia. Wspomniała pomnik Lenina, który ostatecznie trafił do kolekcjonera w Sztokholmie, a dla równowagi przytoczyła monument z marszałkiem Józefem Piłsudskim.

– Marian tworząc go zapuścił nawet wąsy, żeby wczuć się w jego rolę – dodała z uśmiechem.

Było też o czystości i jasności

Znany rzeszowski kolekcjoner Wojciech Jama, z którego zbiorów utworzono w naszym mieście Muzeum Dobranocek, także stanął w obronie pomnika. – Nie burzy się dzieł sztuki – zaznaczył.

Później zadał jednak pytanie prezydentowi Tadeuszowi Ferencowi. – Wspaniale jest celebrować takie spotkania, gościć tak wybitnych ludzi, jak pan profesor. Jadąc dziś na to spotkanie zauważyłem, że okolice są posprzątane. Na co dzień pełno tam ptasich odchodów i walących się butelek po alkoholu – wymieniał i na dowód wręczył Ferencowi zdjęcie ilustrujące okolice pomnika.

– Ta butelka to pewnie została tam umieszczona specjalnie na potrzeby tego zdjęcia. Przyjrzymy się sprawie. Proszę nie zapominać, że pomnik stoi na terenie, który w 2005 roku uchwałą Rada Miasta oddała oo. Bernardynom. Od dłuższego czasu staramy się odzyskać te 5 arów wokół pomnika. Ale zwrócimy na to szczególną uwagę, żeby wokół pomnika było rzeczywiście czysto – zadeklarował prezydent Ferenc.

Ktoś z sali dorzucił jeszcze: – Spotkajmy się w tym samym miejscu za rok. Ale przy oświetlonym pomniku, panie prezydencie. Bądźmy z niego dumni tak w dzień, jak i po zmroku!

eMKa

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama