Około 400 rowerzystów przejechało w piątek rzeszowskimi ulicami. Protestowali przeciwko decyzji prezydenta Rzeszowa, który wprowadził zakaz rowerowy na deptakach.

[Not a valid template]

 

Decyzja prezydenta Tadeusza Ferenca, zakazująca rowerzystom od 5 czerwca wjazdu na ul. 3 Maja, Grunwaldzką i Kościuszki, wywołała falę protestów wśród rzeszowskich rowerzystów. Decyzję uważają za niesprawiedliwą i krzywdzącą. Ferenc wprowadził zakaz po sygnałach od mieszkańców, którzy skarżyli się na niebezpieczną jazdę rowerzystów po deptakach.

Rikszarz uciekał przed autami

Piątkowa Masa Krytyczna była nadzwyczajna. Uczestniczyło w niej prawie 400 fanów jazdy na dwóch kółkach. Masa miała pokazać, że rowerzyści nie akceptują prezydenckiego zakazu. Jadąc przez deptaki, pokazywali żółte kartki nie tylko jeżdżącym po nich samochodom, ale również zbyt szybko poruszającym sie rowerzystom.

– Zakaz jest niezrozumiały i bezsensowny. Został wydany zapobiegawczo, bo doszło do zaledwie kilku incydentów potrącenia pieszych przez rowerzystów. Takiej sytuacji osobiście nigdy nie widziałem, chociaż bardzo często jeżdżę na rowerze – przekonywał Mateusz, jeden z uczestników Masy. – Zakaz rowerowy na deptakach? To tak jakby zabrać część życia z tego miasta, które i tak jest już nikłe.

Problem z wjazdem na deptaki może mieć również jedyny rzeszowski rikszarz. Tomasz Terczyński należy do Stowarzyszenia Rowery.Rzeszow.pl. Twierdzi, że mieszkańcy pozytywnie reagują na jego widok. – Często sami robią mi miejsce, jak jadę. Zakaz, który wprowadzono, jest bezpodstawny. Auta bez identyfikatorów ulicą 3 Maja jeżdżą bardzo często i robią więcej szkód niż rowerzyści. Sam często uciekałem przed samochodami – przekonywał Tomasz Terczyński.

Masa to nie bunt

Rowerzyści uważają, że deptaki są nie tylko dla pieszych, ale też dla rowerów, a głównym – ich zdaniem – problemem na deptakach są samochody. – Chcemy pokazać, że jest problem oraz również upomnieć naszych kolegów, którzy na rowerach jeżdżą zbyt szybko, bo to z tego wzięło się całe zamieszanie – wyjaśniał Jarosław Dyląg, wiceprezes stowarzyszenia Rowery.Rzeszów.pl, które zorganizowało Masę. – Nie chcę, by Masa była odbierana, jako forma buntu, ale pokojowy protest.

W piątek rowerzyści rozmawiali w ratuszu z prezydentem Tadeuszem Ferencem. Próbowali go przekonać do zniesienia zakazu. – Rozumiem prezydenta, bo słyszy głosy sprzeciwu od mieszkańców. Wysłuchał również naszych argumentów i doszliśmy do kompromisu. Jeszcze w tym miesiącu będą przeprowadzone konsultacje społeczne, które odpowiedzą na pytanie, czy mieszkańcy chcą rowerzystów na deptakach – mówił Dyląg.

Rowerzyści nie obawiają się konsultacji, bo poparcie mają na poziomie 70-80 proc. Uważają, że wynik będzie dla nich pozytywny i jeszcze w tym miesiącu jazda rowerami po deptakach zostanie przywrócona.

– Nie zgadzamy się jednak z drugim postulatem, czyli ograniczenia prędkości rowerzystów na deptakach do 10 km/godz. Rowery przecież nie posiadają liczników prędkości. To kwestia sporna, ale jeszcze wszystko będzie podlegać dyskusji. Wyślemy do prezydenta pismo ze swoimi argumentami, by tego zakazu nie wprowadzać – mówił Dyląg.

Dodał, że Stowarzyszenie będzie chciało również zmiany regulaminu wjazdu w strefę A dla samochodów. Chodzi, np. o miejsce, w którym powinna znajdować sie plakietka pozwalająca na taki wjazd.

Więcej zdjęć z nadzwyczajnej Masy Krytycznej możecie zobaczyć TUTAJ.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - Google NewsObserwuj nas na Google News!

Deptakiem na kebaba

Według wyliczeń Stowarzyszenia po deptakach dziennie jeździ od 1,5 tys. do 2 tys. rowerzystów, a w ciągu ostatnich dwóch lat ich liczba w mieście wzrosła o 40 procent. Przyznają, że podczas większej liczby pieszych na deptakach, rzeczywiście lepiej zejść z roweru i spokojnie przemaszerować. Jednak uważają, że w dni powszednie większym zagrożeniem dla pieszych są auta.

Według danych z Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji, na które powołuje się Stowarzyszenie Rowery.Rzeszow.pl, w ciągu ostatnich 6 lat rowerzyści na deptakach spowodowali trzy zdarzenia. Problem w tym, że nie ma statystyk, ile było skarg na niebezpieczną jazdę cyklistów. Skala zjawiska jest niezbadana. Rowerzyści zapewniają, że bezdyskusyjnie należy karać mandatami tych, którzy po deptakach jeżdżą, jak rajdowcy.

Rowerzyści na piątkowym spotkaniu z Tadeuszem Ferencem rozmawiali też o samochodach na deptakach. – Prezydent nas popiera i chce ograniczenia ich liczby – twierdzi Jarosław Deląg. Przykładem są auta firm ochroniarskich, które notorycznie jeżdżą po deptakach, tylko po to, żeby ochroniarze kupili sobie kebaby. – Prezydent obiecał nam, że takim firmom będą odbierane wjazdówki – mówi Deląg.

Policzą kilometry ścieżek?

Ale na spotkaniu z Ferencem pojawił się mały zgrzyt. Prezydent przekonywał przedstawicieli stowarzyszenia, że miasto w ostatnich latach wybudowało około 110 km ścieżek rowerowych. – Nie zgadzamy się z tym – odpowiedzieli Ferencowi rowerzyści. – No, dobrze. Może się pan nie zgadzać. Obydwaj przejdziemy i będziemy mierzyć – zaproponował prezydent. – Zgadzamy się – stwierdził Jarosław Deląg.

Prezydent sam był świadkiem niebezpiecznej jazdy rowerzysty po deptaku. – Najechał na dziecko, pędził slalomami – mówił Ferenc. – Wiemy, że problem istnieje. Nie udajemy, że go nie ma. Są rowerzyści, którzy jeżdżą szybko, szczególnie na ulicy Grunwaldzkiej. Od strony ulicy Kościuszki jest górka. Rowerzysta w naturalny sposób się rozpędza. Ale czasy, w których karano zbiorowo, minęły – mówił w ratuszu Jarosław Dyląg.

Na 3 Maja rekreacyjnie się nie jeździ

Do dyskusji włączył się Marcin Stopa, sekretarz miasta. – Po decyzji prezydenta, otrzymaliśmy bardzo dużo telefonów od osób, które tę decyzję bardzo chwalą. To osoby, które, niestety, miały bardzo przykre doświadczenia. Musiały wyciągać dzieci spod kół rowerzystów. Na forach internetowych zdania również są podzielone. Są krytyczne, jak i takie, które tę decyzję chwalą – mówił Stopa.

Stwierdził, że osoby, które rekreacyjnie jeżdżą na rowerach, nie jeżdżą ulicą 3 Maja. – Ja, jak jadę na lody na 3 Maja, to dojeżdżam z dziećmi na plac Farny, a potem prowadzę rower – 50, czy 100 metrów, po to, żeby komuś nie zrobić krzywdy. Małe dzieci potrafią wyskoczyć pod rower w 3 sekundy. Najlepszy rowerzysta nie jest w stanie wyhamować – powiedział Marcin Stopa.

Tadeusz Ferenc dziwił się, że z zakazu rowerowego próbuje się zrobić sprawę polityczną.

httpv://www.youtube.com/watch?v=FY-VUy-W7vc#t=36

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama