„Res-Drob” wciąż uprzykrza życie mieszkańców os. 1000-lecia [VIDEO, ZDJĘCIA]

Mieszkańcy osiedla 1000-lecia w Rzeszowie „śledzą” praktycznie każdy ruch na terenie firmy drobiarskiej „Res-Drob”. Robią zdjęcia, nagrywają filmy, które mają pokazywać, jak szkodliwa jest działalność spółki. „Res-Drob” odpowiada: – Nie łamiemy prawa.

 

Mieszkańcy os. 1000-lecia od wielu lat żyją w smrodzie, który wydobywa się z ubojni drobiu firmy „Res-Drob” przy ul. Konopnickiej. Z roku na rok jest coraz gorzej. Odór najbardziej uciążliwy staje się podczas upałów. Mieszkańcy co chwilę alarmują różne instytucje, by w końcu zrobiły porządek z firmą. „Res-Drob” jest systematycznie kontrolowany, ale dla mieszkańców niewiele z tego wynika.

Gdy Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w  dniach 21 czerwca – 27 lipca przeprowadził kontrolę, to wskazał jedynie, że „Res-Drob” ogranicza wydzielanie się odoru, bo m.in. zamontował dodatkowe filtry, instalację zamgławiającą, kurtyny drzwiowe, paskowe i powietrzne, samozamykacze do drzwi, wentylatory, perforowane kosze wypełnione substancją zawierającą olejki eteryczne, które mają niwelować zapachy.

Jedynym uchybieniem, jaki znaleźli wówczas urzędnicy, było to, że „produkty uboczne w postaci padłych zwierząt” są wywożone za  rzadko, czyli mniej niż raz dziennie. Za to wykrocznie „Res-Drob” został ukarany mandatem.

„Nonszalancja” w centrum miasta

To jednak mieszkańców os. 1000-lecia nie uspokoiło, bo kilka dni temu przyłapali pracowników na tym, jak ich zdaniem, łamią oni zapisy pozwolenia, które firma otrzymała na prowadzenie interesu od ratusza. Jedna z naszych Czytelniczek zrobiła zdjęcia i nakręciła film.

„Na zdjęciu widzimy obudowaną rynnę, z której wysypują się resztki poubojowe i podjeżdża do niej mała ciężarówka, po czym wyjeżdża załadowana niebezpiecznymi odpadami” –  napisała do nas w kolejnym już liście nasza Czytelniczka.

Z pozwolenia, które firma otrzymała, wynika, że produkty uboczne pochodzenia zwierzęcego „(…) będą magazynowane w pojemnikach wyposażonych w pokrywy (…), które po napełnieniu będą szczelnie zamykane (…)”. Dalej czytamy, że „przeładunek pojemników z produktami ubocznymi pochodzenia zwierzęcego (…) w obrębie miejsca wytwarzania odbywać się będzie w sposób zabezpieczający przed przypadkowy rozproszeniem (…).

Trudna zatem uznać ciężarówkę z odsłoniętą plandeką za „pojemnik wyposażony w pokrywy”, który jest szczelny.

Kolejną rzeczą, również utrwaloną na zdjęciach, jest moment mycia na zewnętrz ciężarówek, które przywiozły do ubojni żywe zwierzęta. „Woda z mytych ciężarówek, zanieczyszczona odchodami, spływa i wsiąka w ziemię. Mieszkańcy obawiają się o swoje życie i zdrowie, widząc podobną nonszalancję w gospodarowaniu niebezpiecznymi odpadami” – skarży się nasza Czytelniczka.

To nie pracownik, to odbiorca

Co na to „Res-Drob”?  Jagoda Bogusz, rzecznik prasowy firmy, odpowiada, że zdjęcia zrobione przez naszą Czytelniczkę pochodzą z 22 sierpnia. „Res-Drob” ustalił, że widoczny na fotografiach samochód nie należy do ich firmy. Bogusz twierdzi, że kierowca samochodu także nie jest ich pracownikiem, a jedynie odbiorcą.

– Właściciel samochodu dysponuje stosownym pozwoleniem, z którego jasno wynika, że pojazd został dopuszczony do transportu ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego i spełnia przewidziane normy – przekonuje Jagoda Bogusz.

– Ładunek nie jest materiałem niebezpiecznym, na zdjęciu widzimy tzw. uboczne produkty pochodzenia zwierzęcego, które są niezdatne do spożycia przez ludzi. W takiej formie nie stanowią zagrożenia dla życia i zdrowia – dodaje.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

„Res-Drob”: Kontrolujmy, co wyjeżdża

Ponadto, moment, w którym uchwycono pojazd, przedstawia ciężarówkę w trakcie  załadunku i ważenia, co za tym idzie wjeżdżała i zjeżdżała z wagi na terenie firmy. Jej przedstawiciele twierdzą, że mają na to dowód w postaci nagrania z monitoringu.

– Ważenie może odbywać się kilka razy, do momentu, kiedy w przestrzeni ładunkowej pojazdu znajdzie się pożądana masa – tłumaczy nam Jagoda Bogusz, przekonując jednocześnie, że samochód, który opuścił ich firmę, był zabezpieczony.

– Pojazd przeszedł prawidłowo procedurę załadunku, został sprawdzony, zabezpieczony, w tym pokryty plandeką i odprawiony przy bramie. Każdy pojazd jest ewidencjonowany, poddawany kontroli i dopiero wówczas może opuścić teren zakładu – wyjaśnia Bogusz.

Na problem mycia samochodów, „Res-Drob” też ma gotową odpowiedź, twierdząc, że ta czynność odbywa się w przystosowanym do tego punkcie na wybetonowanym placu.

– Spływająca woda nie trafia do gleby, lecz kanalizacją kierowana jest do stacji podczyszczania ścieków zlokalizowanej na terenie zakładu. Proces jest zgodny z obowiązującymi przepisami, nie narusza wydanych pozwoleń – twierdzi Jagoda Bogusz.

Zapowiedziała też, że „Res-Drob” rozważa rozbudowę wiaty przy punkcie z myjką.

Sprzątanie przed kontrolą?

Ale mieszkańcy osiedla 1000-lecia zwrócili uwagę jeszcze na niecodzienne zachowanie pracowników firmy. Stowarzyszenie „Nasz czysty i zdrowy Rzeszów”, które jest na ścieżce wojennej z „Res-Drobiem”, 23 sierpnia poinformowało nas, że tamtego dnia od 17:00 do 18:30 pracownicy kilkukrotne czyścili studzienki kanalizacyjne, myli plac oraz ściany zakładu, zasypywali też kałużę nieznanej substancji. Stowarzyszenie twierdzi, że te prace były podejrzane, bo nie odbywają się one codziennie.

„Najwyraźniej pracownik którejś z rzeszowskich instytucji, do której (…) zostały wysłane materiały fotograficzne dokumentujące działalność zakładu, powiadomił „Res-Drob” o kolejnej „nieplanowanej” kontroli” – twierdzą przedstawiciele stowarzyszenia „Nasz czysty i zdrowy Rzeszów”.

– To rutynowe czynności porządkowe, przeprowadzane przez pracowników oraz zatrudnianą przez zakład zewnętrzną firmę sprzątającą – odpowiada „Res-Drob”, twierdząc, że prace porządkowe odbywają się codziennie, a także w każdą sobotę od 7:00 do 13:00.  

Tak więc „smrodowy” ping-pong dalej trwa. We wrześniu mieszkańcy będą protestować przed siedzibą firmy. Urzędnicy twierdzą, że za sam smród nie mogą ubojni zamknąć, bo nie ma czegoś takiego jak „normy odorowe”. Z kolei „Res-Drob” odbija piłeczkę, przekonując, że działa zgodnie z przepisami.

„Res-Drob” kilka lat temu zapowiedział, że firmę przeniesie do Sieniawy, ale do tej pory nie ma żadnych konkretów. – Zarząd firmy zlecił analizę kilku lokalizacji. Obecnie prowadzone są negocjacje – wyjaśnia krótko Jagoda Bogusz.

joanna.goscinska@rzeszow-news.pl

Reklama