Zdjęcie: materiały MWM Architekci

– Umoczyliśmy pieniądze – mówią mieszkańcy bloku, zastanawiając się, co będzie dalej. Od decyzji sądu nie ma odwołania.

Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację stowarzyszeniu Zielone Osiedle Grabskiego, które od dawna twierdziło, że Wooden House został wybudowany niezgodnie z prawem. Budynek położony jest nad samym brzegiem rzeszowskiego zalewu. Wyróżnia się i kształtem i elewacją nawiązującą do skandynawskiej zabudowy. 

Kilka lat batalii

Przedstawiciele stowarzyszenia już w 2018 roku kwestionowali ważność „wuzetki”, czyli decyzji o warunkach zabudowy, którą urząd miasta wydał firmie Apklan. Najpierw pisali odwołania do prezydenta, później do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ale na nic się to zdało.

Ostatecznie sprawa trafiła do NSA, który 11 stycznia br. uchylił decyzję dotyczącą warunków zabudowy. – To oznacza, że tego bloku nie ma w obrocie prawnym – mówi Marcin Płodzień, założyciel stowarzyszenia Zielone Osiedle Grabskiego.

Dodaje przy tym, że blok nie jest samowolą budowlaną, więc budynek nie zostanie wyburzony. Deweloper miał przecież ważną wuzetkę i pozwolenie na budowę. Ale musi wystąpić o nie ponownie. Mimo, że blok już stoi, a niektórzy właściciele mieszkań zdążyli się już do nich wprowadzić.

Tyle tylko, że mieszkają tam nielegalnie. Budynek nie ma bowiem pozwolenia na użytkowanie. Uzyskanie zgody może zająć około trzy lata.

– Na razie wygląda na to, że umoczyliśmy pieniądze w mieszkania, które jeszcze długo nie będą nasze – mówi nam jeden z właścicieli. – Dopiero po podpisaniu aktu własności będą należeć do nas. A co jeśli deweloper nie dostanie tych wszystkich pozwoleń? 

Po co ten bój?

Marcin Płodzień tłumaczy, że cała ta sprawa ma być przestrogą dla urzędu miasta.

– Do tej pory w Rzeszowie prawo było naciągane. Działo się to za czasów prezydentury śp. Tadeusza Ferenca. Deweloperzy byli najważniejsi, dostawali co chcieli, kiedy chcieli i jak chcieli. W końcu sąd jednym postanowieniem powiedział, że tak być nie może – podkreśla Marcin Płodzień.

„Ten wyrok pokazuje co działo się i najprawdopodobniej nadal dzieje w organach gminy…”. „Tak trzeba było robić z innymi wieżowcami nad Wisłokiem”. „Rzeszów stolica innowacji w łamaniu prawa” – m.in takie komentarze mieszkańców Rzeszowa pojawiły się pod postem Zielonego Osiedla Grabskiego, które ogłosiło swój sukces na Facebooku. 

 

Ale pojawiły się też wątpliwości i pytania. „Czy pomyślał ktoś o ludziach którzy kupili tam mieszkania, ich rodzinach, kredytach” – napisała Ala.

– Mogę tylko współczuć współpracy z takim deweloperem, ale ta sprawa mogła się skończyć na etapie wydawania decyzji. Już wtedy mówiliśmy o rażących nieprawidłowościach, które sąd tylko potwierdził w swoim orzeczeniu. Ale w urzędzie miasta nikt nas nie słuchał – odpowiada na zarzuty Marcin Płodzień.

15 zarzutów 

W ustnym uzasadnieniu do wydanej decyzji, sąd zwrócił uwagę na trzy kwestie. Na nieprawidłowości przy wydawaniu decyzji dotyczącej odprowadzania wód deszczowych, zakwestionował wielkość powierzchni zabudowy w stosunku do terenu działki, wskazał też, że budynek wielorodzinny powstał na działce sąsiadującej wyłącznie z domami jednorodzinnymi.

Wątków w tej sprawie było więcej. M.in, że droga dojazdowa do bloku ma tylko 2 metry szerokości, a powinna mieć 5 m., że miejsca parkingowe zostały wyznaczone poza terenem inwestycji, a dokładnie… obok placu zabaw przy żwirowni. 

– Deweloper miał tak mało miejsc postojowych, że miasto pozwoliło mu zająć swój teren. Jak to możliwe, kto tak robi – oburza się Płodzień. Na pisemne uzasadnienie do wyroku stowarzyszenie Zielone Osiedle Grabskiego będzie musiało poczekać co najmniej kilka tygodni. 

W piątek próbowaliśmy się skontaktować z deweloperem. Bezskutecznie, nikt nie odbierał telefonu. 

Zdjęcie: materiały MWM Architekci

(la)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama