Zdjęcie: Namysław Tomaka / Rzeszów News

Miały poprawić widoczność progów zwalniających na rzeszowskich drogach, a doprowadziły do skarg kierowców. Słabej jakości „kocie oczka” zostały wymienione. Pojawią się one dodatkowo przy mało widocznych przejściach dla pieszych.

Punktowe elementy odblaskowe, czyli „kocie oczka”, a jeszcze przez innych nazywanymi „leżącymi policjantami” zamontowano na progach zwalniających w Rzeszowie wiosną br. – w sumie 800 sztuk. Pierwsze 400 wtopiono w asfalt do końca kwietnia, resztę w kolejnych tygodniach – w sumie w około 100 różnych miejscach, m.in. przy ul. Chrzanowskiej, Wita Stwosza, Wieniawskiego, Powstańców Styczniowych, Lewakowskiego, Solarza, Strzyżowskiej i Strzelniczej.

Zamontowali, by zdemontować

„Kocie oczka” zamontowano na odległość około metra z każdej strony przed progiem zwalniającym, których na rzeszowskich drogach jest ok. 380. Ale wiele z nich było słabo widocznych, na co zwrócił uwagę Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Wcześniejsze rozwiązania, jak malowanie farbą, naklejanie na progach odblasków lub montowanie w nich światełek nie sprawdzały się, szczególnie gdy w zimie spadł śnieg i ulica nie zostanie jeszcze odśnieżona.

Ferenc nakazał drogowcom problem niewidocznych progów zwalniających zlikwidować raz a dobrze. Miejski Zarząd Dróg w Rzeszowie znalazł firmę, która handluje wspomnianymi „kocimi oczkami”. Pierwsze tygodnie ich funkcjonowania wydawały się dość obiecujące, ale efekt nowości szybko minął i przyszła brutalna rzeczywistość. Kierowcom nie podobało się, że „oczka” są uwypuklone. Narzekali na nie też rowerzyści, którzy mówili, że tak wykonane odblaski stwarzają jeszcze większe zagrożenie niż wcześniej.

– Firma, która zamontowała „kocie oczka”, zrobiła to niezgodne z naszym zamówieniem. Mieliśmy jej za to zapłacić 34 tys. zł. Nie zapłaciliśmy. Odblaski nie były trwałe. Samochody szybko je niszczyły, „kocie oczka” kruszyły się. Po naszej interwencji wszystkie zostały wymienione. Teraz są dużo lepszej jakości. Poprzednie to był produkt chiński. Nowe odblaski mają podstawową zaletę – są płaskie, czubek jest ścięty, mają antypoślizgową powierzchnię – mówi Andrzej Świder, dyrektor MZD w Rzeszowie.

Jeśli nowe „kocie oczka” wytrzymają zimę, to kolejne takie odblaski pojawią się na innych ulicach, gdzie progi zwalniające są jeszcze niewidoczne.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Oświecą przejścia dla pieszych

Ale drogowcy chcą też „kocie oczka” zastosować nie tylko przy progach zwalniających, ale również na przejściach dla pieszych, które są słabo widoczne. – Typujemy najbardziej niebezpieczne. Takie przejścia, których w nocy nie widać. Chcemy lepiej zadbać o bezpieczeństwo pieszych. Kierowcy, którzy zobaczą „kocie oczka”, będą widzieli ze znacznej odległości, że zbliżają się do przejścia i powinni zwolnić. Odblaski planujemy zamontować po obu stronach „zebry” – wyjaśnia dyrektor Świder.

Nie wykluczone, że „kocie oczka” na przejściach dla pieszych będą dostarczone już przez inną firmą. MZD ma ofertę plastikowych oczek, które w nocy świecą i są w stanie wytrzymać od 8 do 10 ton na oś pojazdu. Takie „kocie oczka” zasilane są energią słoneczną. W ciągu dnia chłoną światło, a w nocy oddają nagromadzoną energię. – Wszystko zależy, jak się je zaprogramuje. Koszt takich oczek jest podobny do tych, które wymieniliśmy – dodaje Andrzej Świder.

„Kocie oczka” na przejściach dla pieszych w Rzeszowie mają się pojawić w przyszłym roku.

(ram)

Fot. Rzeszów News. Tak z bliska wyglądają nowe "kocie oczka" na rzeszowskich drogach
Fot. Rzeszów News. Tak z bliska wyglądają nowe „kocie oczka” na rzeszowskich drogach

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama