Zdjęcie: FIVB

Siatkarzom Asseco Resovii nie udało się zdobyć medalu na Klubowych Mistrzostwach Świata 2018. W niedzielę w Częstochowie w meczu o trzecie miejsce klubowego mundialu przegrali z rosyjskim Fakiełem Nowy Urengoj 1:3. 

Ostatni medal Klubowych Mistrzostw Świata dla Polski zdobyli siatkarze PGE Skry Bełchatów – w 2012 roku. Tuż przed meczem o brązowy medal klubowego mundialu 2018 resoviacy nie chcieli obiecywać, że przerwą tę feralną passę, ale widać było, że są bardzo mocno zmobilizowani. – W lidze nam nie idzie, więc KMŚ są szansą, aby coś w tym sezonie na pewno zdobyć – mówił po jednym z meczów grupowych Marcin Możdżonek.

Podobnie jak w meczu półfinałowym z Cucine Lube Civitanova, tak i w spotkaniu o brąz KMŚ rzeszowianie wyszli na parkiet bardzo pewni siebie. W I secie ich przewaga nie podlegała żadnej dyskusji. Niezwykle skuteczny w ataku był Mateusz Mika (71 proc.), „swoje” dodali również Rossard i Schulz. Rosjanie nie byli w stanie się przeciwstawić. Przegrali wysoko. Do 19.

W II secie sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Skuteczność siatkarzy Asseco Resovii w ataku spadła zaledwie do 25 proc. To bardzo kiepski wynik, przy którym nie można było marzyć o podjęciu walki z dobrze grającą ekipą Camillo Placiego. Rzeszowianom nie pomogła nawet dobra postawa w przyjęciu. Zabrakło po prostu kończących ataków. A z nimi z kolei nie miał problemów Wołkow. 1:1 – mecz rozpoczynał się od nowa.

Zdjęcie: Materiały prasowe

W III secie największe emocje przyniosła końcówka. Rosjanie prowadzili już 24:21 i mieli przed sobą aż trzy piłki setowe. Przy piekielnie mocnym serwisie Rossarda rzeszowianom udało się obronić dwie z nich.

Kiedy tablica pokazywała minimalną (24:23) przewagę Fakieła, wydawało się, że Resovii uda się dojść rywala. Wierzyło w to również ponad 5 tysięcy kibiców zgromadzonych w częstochowskiej hali, którzy wspaniale dopingowali polskiej ekipie. Niestety, bez skutku. Rosjanie zachowali zimną krew i wygrali 25:23. Od brązowego medalu KMŚ dzielił ich już tylko jeden set.

W IV secie nadal świetnie prezentował się Jarosz, który kilkanaście minut wcześniej zastąpił Schulza i świetnie wspierał Rossarda w zdobywaniu kolejnych punktów. 8:6, 12:10, 14:12 – rzeszowianie nie zamierzali odpuścić. Interesowało ich doprowadzenie do tie-breaka. Kiedy jednak Rosjanie ustawili skuteczne zasieki na bloku, w mgnieniu oka, wyszli na prowadzenie 20:17. Tej przewagi nie oddali już do końca meczu, mimo wielkich emocji w końcówce. Tym samym zdobyli brązowy medal KMŚ, pierwszy w swojej historii.

ASSECO RESOVIA – FAKIEŁ NOWY URENGOJ 1:3 (25:19, 18:25, 23:25, 23:25)

RZESZÓW: Smith, Schulz, Rossard, Możdżonek, K. Shoji, Mika, Perry (libero) oraz Jarosz. Trener Gheorghe CRETU.

NOWY URENGOJ: Kliuka, Ananiew, Udrys, Wołkow, Jakowlew, Kołodinskij, E. Shoji (libero) oraz Bogdan, Rukawisznikow, Kolenkowskij. Trener Camillo PLACI.

Bądź na bieżąco.

Rzeszów News - InstagramObserwuj nas na Instagramie!

Sędziowali: Francisco Denny Cespedes (Dominikana) i Rogerio Espicalsky (Brazylia).

Po meczu resoviacy powiedzieli:

Jakub Jarosz: Ten mecz można było wygrać, niestety, Fakieł był dzisiaj mocniejszy od nas. W tym Final Four wygraliśmy dwa razy 3:1, walczyliśmy naprawdę dzielnie, ale trochę zabrakło… Dwa ostatnie mecze były podobne do siebie. Pierwsze sety wygrywamy, a potem przeciwnik gra lepiej, bardziej układa tą swoją siatkówkę. Ten turniej był szansą dla nas na znalezienie własnej tożsamości, swojej lepszej gry. Przed nami mecze ligowe, kolejny mecz z Jastrzębiem. Po KMŚ mamy w sobie siłę i będziemy walczyć dalej.

Marcin Możdżonek: Do meczu na brązowy medal oceniam turniej na plus. Ale rozczarowuje mnie dzisiejszy wynik. Zabrakło nam zimnej krwi. Nie widziałem ognia w oczach zawodników rosyjskich, mogliśmy to spokojnie wygrać.

Mateusz Mika: Przyczyny porażki możemy szukać w ustawieniach, kiedy to traciliśmy punkty. Siatkówka jest grą błędów. Kto ich mniej popełnia – wygrywa. Fakieł był w naszym zasięgu i mogliśmy z nimi wygrać.

Kawika Shoji: Granie przeciwko bratu nie jest łatwe. Jest jednym z najlepszych zawodników na świecie.

Cretu Gheorghe (trener): Oba zespoły dobrze grały w bloku. Na tym poziomie nie jest zaskakującym to, że dużo piłek odbijanych jest w obronie. W drugim secie popełniliśmy za dużo własnych błędów. Mamy wiele do poprawy, nie wszystko jest jeszcze u nas na wysokim poziomie. Ale dzięki temu turniejowi zyskaliśmy dużą pewność siebie.

KMŚ 2018 wygrało włoskie Trentino Volley, które w finale pokonało też włoską drużynę Cucine Lube Civitanova 3:1 (25:20, 22:25, 25:20, 25:18).  

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama