Zdjęcie: Tomasz Modras / Rzeszów News
Reklama

Strażacy przerwali akcję poszukiwawczą mężczyzny, którego we wtorek w Rzeszowie porwał nurt Wisłoka.

Akcję przerwano po godz. 18:00. Płetwonurkowie z Przemyśla, których ściągnięto do Rzeszowa, nawet nie wchodzili do wody.

– Bo sonar na dnie rzeki niczego nie wskazał, a był zbyt silny nurt Wisłoka, żeby pod wodą płetwonurkowie prowadzili poszukiwania. Akcję wznowimy w środę rano – przekazał nam wieczorem kpt. Jan Czerwonka, rzecznik rzeszowskiej straży pożarnej. 

Wtorkowe poszukiwania trwały cztery godziny, prowadzono je przy użyciu dwóch pontonów. Strażacy sprawdzili odcinek od Mostu Lwowskiego do Mostu Załęskiego. 

Tożsamość poszukiwanego mężczyzny wciąż nie jest znana, na brzegu Wisłoka nie znaleziono żadnych rzeczy, które mogłyby naprowadzić policjantów na ustalenie personaliów topielca. 

– To młoda osoba – mówi tylko asp. sztab. Magdalena Żuk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, której funkcjonariusze biorą udział w akcji teraz już poszukiwawczej. W pierwszych chwilach od zdarzenia miała ona charakter ratowniczy. 

– Nikt nie zgłosił nam dotychczas żadnego zaginięcia – dodaje rzecznik Żuk. 

O zdarzeniu policja została poinformowana we wtorek, 14 marca, tuż po godz. 14:00. Z pierwszych informacji strażaków wynikało, że mężczyzna wskoczył do Wisłoka z Mostu Lwowskiego. Strażacy szybko z tej informacji się wycofali. 

Policja przekazała, że mężczyzna wszedł do rzeki (powody nie są znane) w okolicach ulicy Spytka Ligęzy, po chwili porwał go nurt Wisłoka. Czterech policjantów weszło do wody, utworzyli „łańcuch”, ale silny nurt nie pozwolił im na wyciągnięcie mężczyzny.  

(ram)

redakcja@rzeszow-news.pl

Reklama