Strażacy wydobyli ciało mężczyzny z rzeki Wisłok pod Mostem Zamkowym w Rzeszowie. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że ofiarą jest zaginiony Mateusz Szylak, student Politechniki Rzeszowskiej.
O odnalezieniu w piątek po południu zwłok poinformował nas Grzegorz Wójcicki, rzecznik Straży Pożarnej w Rzeszowie. Informacje te potwierdził nam również Adam Szeląg z rzeszowskiej policji. Na miejscu zdarzenia są policjanci, prokurator, strażacy i załoga karetki pogotowia.
– Około godz. 14:20 na numer 112 zadzwoniła kobieta, która przechodziła przez Most Zamkowy. Zauważyła, że w Wisłoku coś pływa. Na miejsce pojechali strażacy, którzy wyciągnęli ciało mężczyzny. Ze wstępnych ustaleń wynika, że to zaginiony w ubiegłym roku student Politechniki Rzeszowskiej – mówi Rzeszów News Adam Szeląg.
Chodzi o 25-letniego Mateusza Szylaka, studenta drugiego roku studiów magisterskich budownictwa na PRz, który zaginął w nocy z 19 na 20 listopada 2016 roku. 25-latek był mieszkańcem Stańkowej z powiatu bieszczadzkiego.
W tej chwili trwają czynności zmierzające do identyfikacji odnalezionego ciała. Zostanie ono zabezpieczone do badań sekcyjnych, które wykażą co było przyczyną śmierci mężczyzny. – Na zwłokach nie znaleźliśmy obrażeń wskazujących, że osoby trzecie mogły się przyczynić do zgonu studenta – mówią nam policjanci.
Mateusz Szylak zaginął w zagadkowych okolicznościach. W piątek, dzień przed zaginięciem, 25-latek przyjechał do Rzeszowa na zjazd na uczelni. W sobotę był na zajęciach, wieczorem spotkał się ze znajomymi na imprezie domowej. Potem z kolegami Mateusz pojechał taksówką na rzeszowski Rynek. Mateusz poszedł do pubu „Czarny Kot”. Z lokalu wyszedł ok. godz. 1:40 w nocy.
25-latek noc miał spędzić u swojej dziewczyny, która mieszka na osiedlu Nowe Miasto. Kamery monitoringu zarejestrowały Mateusza na ul. Króla Kazimierza, potem w okolicach klubu Shine przy ul. 3 Maja. Następnie 25-latek szedł ulicą Hetmańską. Po raz ostatni kamera „złapała” go na ul. Czackiego, gdzie ślad po studencie się urwał.
Rodzina Mateusza Szylaka podejrzewała, że mógł on zostać uprowadzony. Policja twierdziła, że nie ma na to żadnych dowodów. Rzeszowscy strażacy wielokrotnie sprawdzali dno Wisłoka i brzegi rzeki. W czasie poszukiwań nie znaleziono śladów, które mogłyby wskazać okoliczności zaginięcia 25-latka.
Miejsce, w którym w piątek znaleziono ciało mężczyzny, również było sprawdzane przez strażaków. Dlaczego wówczas nie znaleziono zwłok? – Sonar, którego używaliśmy do sprawdzana dna rzeki, nic wtedy nie pokazał, bo być może filar przysłonił ciało – mówi Grzegorz Wójcicki.
https://www.youtube.com/watch?v=jiW9Vn0Tu2s&feature=youtu.be
redakcja@rzeszow-news.pl