Zdjęcie: zbiórka Dziadek Olinka Tour du Mont Blanc
Reklama

13 osób z całej Polski zebrało się, by wspierać dziadka Olinka w walce o zdrowie wnuka. Drużyna wyruszyła na pieszą wyprawę Tour du Mont Blanc, w trakcie której zbierała pieniądze na 9-letniego Olinka. Wyprawa zakończyła się niemałym sukcesem.

Chłopiec zmaga się z czterokończynowym mózgowym porażeniem dziecięcym, autyzmem, ADHD oraz skomplikowaną wadą układu moczowego. W trakcie wyprawy zebrano aż 90 tys. złotych, co stanowi jedynie ułamek potrzebnej kwoty.

Olinek potrzebuje pomocy

Rodzice Olinka, jeszcze przed jego narodzinami bali się czy chłopiec w ogóle przeżyje.

– Jeszcze zanim przyszedł na świat, życie rzuciło mu wyzwanie. Zdiagnozowana wada nerek w czasie ciąży. Operacje prenatalne. Poród jako skrajny wcześniak w 27 tygodniu ciąży  – z wylewami krwi do mózgu III stopnia, silnym niedotlenieniem i… niemal zerowymi szansami na przeżycie – czytamy w opisie zbiórki na chłopca.

Zmagał się on z praktycznie każdą możliwą komplikacją wcześniactwa, w tym z niedrożnością jelit, niewydolnością układów pokarmowego, oddechowego i nerwowego, kwasicą metaboliczną, dysplazją oskrzelowo-płucną i retinopatią. Lekarze nie dawali mu szans, ale Olinkowi jakoś się udało „dzięki walce lekarzy, sile, miłości i cudowi”.

– A on dziś – widzi, słyszy, mówi. Dużo mówi. Uwielbia rozmawiać, śmiać się i poznawać świat – czytamy w opisie zbiórki.

Jednak do tej pory nie chodzi, ani nawet nie stoi samodzielnie, co jest jego wielkim marzeniem. Ciągle zmaga się z czterokończynowym porażeniem mózgowym, autyzmem, ADHD i złożoną wadą układu moczowego. Leczenie i terapia generuje ogromne koszty, w postaci nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie. Do tego dochodzi widmo wartej setki tysięcy złotych operacji.

Kiedy jednak nadzieja mogła zacząć gasnąć, do akcji wkroczył dziadek młodego wojownika.

Zdjęcie: zbiórka Dziadek Olinka Tour du Mont Blanc

Rzucił wyzwanie Alpom, by pomóc wnukowi

Dziadek Olinka, a właściwie Jan Baranik ma 64 lata, przetrwał dwie choroby nowotworowe, poważną operację kręgosłupa i życie, które wielokrotnie wystawiało go na próbę. Mimo że nie jest zawodowym sportowcem i nie spędził życia na górskich szlakach, zdecydował się wyruszyć w najtrudniejszą wyprawę swojego życia.

– Bo kiedy chodzi o ukochanego wnuka – człowiek potrafi dokonać rzeczy pozornie niemożliwych – czytamy w opisie zbiórki.

Reklama

Mężczyznę czekała długa, 11-dniowa droga, bo prawie 170 kilometrów z nawet 1000 metrów przewyższenia każdego dnia i przy towarzyszącym bólu i zmęczeniu. A to wszystko na przecinającej trzy kraje trasie Tour du Mont Blanc, gdzie temperatura w dzień sięga 30 stopni, w nocy spada do 5.

Co ciekawe, to nie pierwszy wyczyn Jana Baranika. Mężczyzna, chcąc pomóc wnukowi w 2024 roku objechał rowerem całą Polskę (ponad 3600 km), a rok wcześniej przeszedł Główny Szlak Beskidzki (502 km).

Zdjęcia: Dziadek Olinka / Facebook

Zebrał drużynę, wziął plecak i ruszył w góry

W końcu dokonało się, pan Jan zebrał ochotników z całej Polski, którzy razem z nim pokonywali tę trudną trasę i wspierali go w wędrówce. Niemal codziennie na koncie Dziadek Olinka na Facebooku pojawiały się relacje z trudnej, malowniczej podróży. W regularnych postach czytamy opisy zmagań wędrowców. Nie obyło się bez wzruszeń i łez, ale także szczęśliwych momentów.

Co ciekawe, w drużynie dziadka Olinka znalazł się także strażak z Podkarpacia, a dokładniej z łańcuckiej jednostki Państwowej Straży Pożarnej. Asp. sztab. Rafał Szpilman wraz z Drużyną Pomagania Team Dziadka Olinka ukończył Tour du Mont Blanc, czym pochwaliła się także Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Łańcucie:

– Podczas drogi nie zabrakło zmiennej pogody, stromych podejść i długich zjazdów… ale też śmiechu, wspólnych posiłków i opowieści, które umilają wieczory w górskich schroniskach – czytamy w poście na Facebooku.

Zdjęcia: Rafał Szpilman / Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Łańcucie / Facebook

Po 11 dniach wędrówki, wyprawa zakończyła się sukcesem i ogromną radością uczestników. Wsparcie internautów, choć ogromne, nie pozwoliło na zebranie pełnej kwoty, czyli 500 tysięcy złotych. Niemniej, na ten moment wpłat dokonało ponad 1200 osób, zbierając tym samym niemal piątą część całej kwoty, czyli ponad 90 tysięcy złotych. Ta liczba rośnie, gdyż pieniądze ciągle można wpłacać na stronie zbiórki.

(oprac. MK)

Czytaj więcej:

Włamywali się na place budowy i kradli elektronarzędzia, paliwo i urządzenia mechaniczne. W końcu wpadli

Czytasz Rzeszów News? Twoje wsparcie pozwoli nam działać sprawniej.

 

Reklama