Najpierw akcja protestacyjna, później mediacje, a jeśli nie będzie porozumienia strajk. Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzeszowie zaczynają łagodnie, ale nie zamierzają już dłużej czekać.
Akcja protestacyjna rozpocznie się w piątek, 28 października. Na budynkach MOPS w całym mieście zawisną banery informujące o proteście. Wszystko jest już gotowe.
Pracownicy socjalni od czterech miesięcy, bezskutecznie, domagają się wzrostu wynagrodzeń. – Pracownik socjalny zarabia średnio 3,2 tys. brutto. Nasi podopieczni mają wyższe świadczenia – mówi z rozgoryczeniem Anna Chobel, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Pomocy Społecznej w Rzeszowie.
W rzeszowskim MOPS-ie pracuje prawie 600 osób. Zarabiają minimalne pensje, choć mają wyższe wykształcenie, specjalizacje, pracują z ludźmi i rozwiązują ich problemy.
Związki zawodowe od czerwca są w sporze zbiorowym z pracodawcą. Ich żądanie to 2 tys. zł. brutto podwyżki dla każdego pracownika, z wyrównaniem od maja br. – Możemy negocjować, ale do tej pory nie wyszła żadna propozycja ze strony ratusza – dodaje Anna Chobel.
W pierwszych rozmowach o wzroście wynagrodzeń uczestniczyła dyrektor MOPS-u Irena Marszałek-Czekierda. Miesiąc temu (27 września), przedstawiciele związku spotkali się z Krystyną Stachowską, wiceprezydent Rzeszowa.
– Otrzymaliśmy pisemne zapewnienie, że pierwsze podwyżki jakie będą w mieście, trafią do nas. Tak się nie stało, jak wiadomo, podwyżki dostali pracownicy MPK – przypomina Anna Chobel. Rokowania zakończyły się podpisaniem protokołu rozbieżności.
– Analizujemy budżet, ale żeby dać podwyżki jednej grupie, komuś trzeba zabrać – tłumaczy – mówi Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa. – Zmiany podatkowe spowodowały, że straciliśmy ponad 100 mln zł i tych pieniędzy teraz brakuje. A trzeba pamiętać, że także w przyszłym roku pieniędzy dla samorządów nie będzie zbyt dużo.
Bądź na bieżąco.
Obserwuj nas na Instagramie!Związkowcy chcieli jeszcze przedstawić sytuację podczas posiedzenia Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego, która odbyła się tydzień temu, 21 października. – Była możliwość dialogu, ale do niej nie doszło. Na spotkanie został zaproszony Konrad Fijołek, ale z ratusza nikt się nie pojawił.
– Jesteśmy chętni do rozmów, ale ratusz nie wykazuje się chęcią rozwiązania tego problemu – podkreśla Sabina Rożenek z komisji rewizyjnej związku.
Do rozmów o podwyżkach w rzeszowskim MOPS-ie został wyznaczony mediator. Wskazał go minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Pierwsze spotkanie odbędzie się 4 listopada.
Nie wiadomo, jak długo potrwają rozmowy, ale pewne jest to, że związkowcy nie będą czekać bez końca na porozumienie.
– Jeżeli będziemy widzieli, że negocjacje do niczego nie prowadzą, zorganizujemy dwugodzinny strajk ostrzegawczy i marsz pod ratusz. Później będzie referendum i jeśli tak zdecydują pracownicy – strajk – zapowiada Anna Chobel.
(la)
redakcja@rzeszow-news.pl