Fot. Kancelaria Sejmu / Aleksander Zieliński. Na zdjęciu Jarosław Kaczyński, prezes PiS

Jak nieprawdopodobnie bezczelny jest obecny układ władzy, pokazały piątkowe wydarzenia. A konkretnie umorzone w ledwie trzy godziny śledztwo ws. organizacji korespondencyjnych wyborów prezydenckich podczas epidemii.

Jego dość spodziewanym efektem jest oczywiście kontynuacja intensywnych prac nad majową reelekcją Andrzeja Dudy poprzez zaangażowanie praktycznie całego kierownictwa PiS, Poczty Polskiej, a teraz jeszcze prokuratury.

Prokuratorka próbująca wszcząć 180-minutowe śledztwo okazała się być gorszego sortu, co oczywiście zaskutkowało postępowaniem dyscyplinarnym ze strony jej przełożonych wiadomej proweniencji. Jakaż szkoda, że nie są to opowieści z życia jakichś egzotycznych satrapów-watażków, ale z ostatnich kilkunastu godzin polskiego życia politycznego.

W obecnej sytuacji najbardziej kuriozalnym słowem staje się teraz już niemal wstydliwie używany przez rządzących przymiotnik „niezależny”. Jest to wszakże określenie, które powinno być przypisane zarówno prezydenturze „niezależnej” od politycznych wpływów, PKW (którą powinni tworzyć „niezależni” sędziowie) i „niezależnej” z definicji prokuraturze, a na koniec relacjonowaniu wydarzeń przez „niezależne” publiczne media.

Tym samym zbiór „niezależnych” instytucji, przypominających obecną parodystyczną wersję Trybunału Konstytucyjnego, ustawicznie się powiększa. Jak daleko znaleźliśmy się od – zdawałoby się – nienaruszalnych i elementarnych standardów współczesnego państwa, wiedzą chyba już tylko najwybitniejsi filozofowie.

Przypomniała mi się zabawna sytuacja sprzed kilku lat, kiedy PiS zaczynał się dopiero rozkręcać w propagowaniu swojego osobliwego podejścia do niezależności. Początek roku szkolnego klas młodszych w jednej z rzeszowskich podstawówek. Rezolutny siedmiolatek zaproszony na scenę przez wodzireja odpowiada na pytania quizu: – Kto jest premierem w Polsce? – Szydło! – Kto jest prezydentem? – Duda! – A kto tym wszystkim kręci? – Kaczyński!!!

Wraz z innymi rodzicami uśmialiśmy się serdecznie, porobiliśmy zdjęcia, nakręciliśmy filmiki, ucałowaliśmy swoje dzieciaki i poszliśmy zadowoleni do domu. Nie wiem, czy ktokolwiek z nas zareagowałby dzisiaj podobnym wybuchem rozbawienia. Pewnie nikt, bo szkoły będą zamknięte jeszcze przynajmniej przez miesiąc, a i po tym czasie nie ma się co spodziewać większych uczniowskich zgromadzeń.

Mówi się czasem z pewną dozą sarkazmu, że „niezależny” oznacza – w odniesieniu do pewnych osób lub pełnionych przez nie funkcji – że nic od nich nie zależy. Dowody na ten stan rzeczy dostarczane są obficie niemal każdego dnia. Jednak podobnie jak bystry dzieciak oraz ucieszeni rodzice na dziecięcej akademii sprzed kilku lat wszyscy wiemy, od kogo oni wszyscy tak naprawdę zależą.

Reklama