Rzeszowska Gazeta Wyborcza w związku z zamieszaniem wokół mandatu Marcina Fijołka zamieściła swoją analizę relacji w rzeszowskim PiS-ie. Nie podobają mi się takie teksty.
Mimo że czytam je z zaciekawieniem, to przecież jednocześnie i ze świadomością, że to ciekawość niezdrowa. Oto bowiem w oparciu o jedno zdarzenie, jedną czy dwie dwuznaczne sugestie buduje się ponury opis rzeczywistości, w której – mimo że z tej samej partii (grupy, środowiska) – jedni są przeciw drugim. Widzą wszędzie rywali, zazdroszczą im każdego sukcesu, chcą się ich pozbyć. To buduje nieprawdziwy, szkodliwy obraz – w tym przypadku polityki. Rzeczywistość, w której ludzie mają raczej złe niż dobre intencje.
Co gorsza taki opis nosi jakieś tam znamiona prawdopodobieństwa. Więc u głównych bohaterów łatwo generuje podejrzliwość: „może rzeczywiście ona (on) jest moim wrogiem”. Niechby jeszcze – zapytany przez dziennikarza aktor tego przedstawienia – użył niezbyt fortunnego słowa, nie odciął się wyraźnie od insynuacji i już rów wykopany. Zasypać go potem trudno. A szeroka publiczność ma jeszcze jeden powód, żeby powiedzieć, że polityka to bagno.
To jest maniera dziennikarska pojawiająca się głównie w opisach centralnej polityki i w centralnie wydawanych czasopismach. „Obsługuje” wszystkie partie. I błyskawicznie przenosi się na opis relacji międzypartyjnych, przyczyniając się do psucia politycznych obyczajów.
A mnie się marzy, żebyśmy się tego na naszym terenie ustrzegli.
Co by nie pisać gostek podstępem zdobył mandat rzeszowskiego radnego. Powinien go stracić albo podając sie sam do dymisji jeśli wie co to moralność i honor a jeśli nie wie to w głosowaniu pozostali radni mu przypomną. Kiedyś nie było nic gorszego niż stracić dobre imie i być wystawionym na ostracyzm ludzi. Dziś ludzie dla władzy i kasy zrobią wszystko jak widać
Comments are closed.