Nagłe zwolnienia i zagrożenie strajkiem. Anonimowe donosy i interwencja poselska. Tak wyglądają ostatnie tygodnie w KSW nr 1 w Rzeszowie. Iskrzy także w zarządzie województwa podkarpackiego.
– Za parę lat, jeśli niczego teraz nie zrobimy, ten ośrodek z najlepszego w regionie stanie się przychodnią piątej klasy – obawia się Jacek Kotula, radny PiS w sejmiku podkarpackim.
Sygnały o konflikcie załogi z dyrekcją w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 pojawiały się już w październiku, m.in. przy okazji buntu lekarzy w klinice okulistyki, ale to dopiero Kotula podniósł larum, że jeszcze do niedawna p.o. dyrektora szpitala Marek Wiater usunął ważnych dla regionu specjalistów – 31 października dr. n. med. Ryszarda Ziemiakowicza, a 30 listopada dr. hab. n. med. Krzysztofa Gutkowskiego, prof. UR.
Dr Ziemiakowicz to chirurg z 42-letnim stażem, od kwietnia był p.o. kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej. Prof. Gutkowski jest specjalistą chorób wewnętrznych i gastroenterologii, w szpitalu przy ul. Szopena kierował Kliniką Gastroenterologii i Hepatologii, był wicedyrektorem szpitala ds. klinicznych i lecznictwa. Obydwaj uchodzą za jednych z najlepszych w swoim fachu na Podkarpaciu, leczą beznadziejne przypadki.
„Tylko szaleniec albo wróg mieszkańców Rzeszowa mógł wpaść na tak głupi pomysł jak […] odwołanie prof. Krzysztofa Gutkowskiego! Wyrzucił go dyr. szpitala Marek Wiater w trybie natychmiastowym. Bez żadnego powodu” – napisał w ubiegły wtorek na Facebooku Jacek Kotula.
Opublikował też pismo, które lekarze KSW nr 1 złożyli u ówczesnej dyrekcji szpitala w obronie zwolnionego prof. Gutkowskiego. „[…] Żądamy anulowania powyższej decyzji. W przypadku niespełnienia naszego postulatu (…) podejmiemy protest” – głosił dokument.
Do protestu, który miał się rozpocząć 1 grudnia, jednak nie doszło. A sam Kotula może mieć teraz poważne problemy. Dlaczego?
„To wewnętrzna sprawa szpitala”
1 grudnia próbowaliśmy porozmawiać z lekarzami, którzy podpisali pismo w obronie prof. Krzysztofa Gutkowskiego. Część medyków była dla nas nieuchwytna, większość nas zbywała. „Proszę powiedzieć, że operuję, i odesłać do dyrekcji” – słyszeliśmy suflujących sekretarkom ordynatorów. Anestezjolodzy odsyłali nas do rzecznika prasowego, którego szpital nie ma i nigdy nie miał.
O możliwych powodach niechęci dowiedzieliśmy się w poniedziałek (7 grudnia). – Są poważne zastrzeżenia co do zasadności ujawnienia tego pisma na Facebooku. To sprawa wewnątrzszpitalna. Żaden z podpisanych lekarzy nie wyrażał zgody na publikację. Niektórzy zapowiadają kroki prawne wobec Jacka Kotuli. To była jego samowola – mówi nam dr n. med. Janusz Ławiński, p.o. dyrektora KSW nr 1.
Ławiński dyrektorem szpitala został 30 listopada, tuż po tym jak zarząd województwa odwołał dotychczasowego – Marka Wiatera. Ten z kolei tuż przed odejściem zdążył wyrzucić z pracy prof. Krzysztofa Gutkowskiego, wywołując poruszenie w środowisku lekarskim.
Wiater obowiązki dyrektora pełnił niedługo, raptem siedem miesięcy, zastąpił śp. Tadeusza Piórę. – W związku z sytuacją panującą w placówce, a także z uwagi na potrzebę wprowadzenia zmian w jej funkcjonowaniu zarząd województwa uznał, że szpitalowi potrzebne jest nowe spojrzenie na jego działalność – tak powody odwołania Wiatera tłumaczył 30 listopada urząd marszałkowski w Rzeszowie.
– Mieliśmy do czynienia z wielorakością zgłaszanych problemów, postulatów, różnych stanowisk. To trudna sprawa, zajmowała się nią Komisja Zdrowia i zarząd województwa podkarpackiego. Niestety, nie udało się jej do końca rozwiązać – ubolewał Władysław Ortyl, marszałek podkarpacki, gdy uzasadniał odwołanie Marka Wiatera.
W szpitalnych kuluarach słyszymy, że odwołanie Wiatera podyktowane było gaszeniem buntowniczych nastrojów w ośrodku, ponieważ część lekarzy otwarcie sprzeciwiała się decyzjom kadrowym byłego już dyrektora, m.in. zwolnieniu Ziemiakowicza i Gutkowskiego.
Sam Wiater odwołanie tłumaczy osobistymi problemami. W KSW nr 1 jednak pozostał, jest zastępcą dyrektora szpitala ds. administracyjnych i infrastrukturalnych.
Roszady na najwyższych stanowiskach i umieszczenie dokumentu w internecie przez Jacka Kotulę miały ostatecznie spowodować, że medycy, którzy deklarowali poparcie dla prof. Gutkowskiego, i którzy grozili protestem, wycofali się z niego. Przynajmniej tak twierdzi Marek Wiater. – Powiem więcej, część podpisanych od początku nie chciała mieszać się w tę sprawę. Do podpisania dokumentu została zmuszona. Jeden podpis nawet sfałszowano – mówi nam Wiater.
Czyj podpis sfałszowano? Tego Wiater ujawnić nie chce. Podobnie jak nazwisk lekarzy, którzy zainicjowali pismo.
O szpitalu dowie się Kaczyński
7 grudnia w południe radny Jacek Kotula stanął przy zbiegu ulic Naruszewicza i Szopena z transparentem „Dość niszczenia szpitala”. Znanemu w regionie przeciwnikowi aborcji towarzyszył poseł Konfederacji Grzegorz Braun. Politycy zawarli sojusz, ponieważ, jak twierdzi Kotula, radni PiS mają aktualnie związane ręce, mimo że w 33-osobowym sejmiku jest ich aż 25. Zarząd województwa to ludzie PiS wraz z „przystawkami” z Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i Porozumienia Jarosława Gowina.
– W tym ośrodku zwalniani są wybitni specjaliści. I to w czasie pandemii, gdy brakuje medyków. Na stanowiska Ewy Maciąg (p.o. kierownik Kliniki Onkologii) i Ryszarda Ziemiakowicza urządzono konkursy skrojone na miarę, dla lekarzy z Krakowa. Ta pierwsza została przywrócona na stanowisko, ponieważ nowy kierownik nie pojawił się w pracy, Ziemiakowicz ostatecznie stracił stanowisko – ujawnił Jacek Kotula.
Radny PiS przypomniał też bunt rezydentów w klinice okulistyki KSW nr 1, który opisaliśmy w połowie października. Jego przyczyną był powrót na stanowisko kierownicze przebywającej na wielomiesięcznym zwolnieniu dr Anety Lewickiej-Chomont.
– Spotkałem się osobiście z siedmiorgiem tamtejszych lekarzy. Od kilku tygodni protestują. Ich ordynator jest jedyną w Polsce, która nie potrafi operować, więc musi sprowadzać specjalistów z innych miast i płacić im 6-7 tys. zł za kilka godzin operowania, gdzie normalnie te wynagrodzenia zamykają się w 5 tys. złotych – wyłuszczył Jacek Kotula.
Kotula był przejęty sytuacją w KSW nr 1. – Najpierw po 42 latach pracy kopnięto w tyłek Ziemiakiewicza, człowieka, który jako ośmiolatek, idąc za trumną swojej mamy, obiecał sobie, że zostanie lekarzem, by ratować ludzi. Teraz pozbyto się prof. Gutkowskiego, z którego książek uczą się studenci medycyny. A to wszystko w imię interesów, interesików – mówił Kotula pod szpitalnym oknami.
Podkreślał także, że zarówno on, jak i jego klubowi koledzy w sejmiku są bezradni. – Jesteśmy tylko pionkami. Podczas ostatniego klubowego spotkania większość opowiedziała się za zwolnionymi lekarzami, ale Władysław Ortyl, wbrew wszystkim, powiedział, że żadnego z nich na stanowisko nie przywróci. Aktualnie robi wszystko, aby przyjąć nowych lekarzy, i aby tych zwolnień nie udało się odwrócić – ubolewał w poniedziałek Kotula.
Jego zdaniem to nie pierwsze skandaliczne ruchy marszałka Ortyla. – Dwa tygodnie temu w piątek mieliśmy spotkanie z marszałkiem. Obiecał wtedy, że odwoła dyrektora Wiatera, a odwołał prof. Gutkowskiego z funkcji jego zastępcy. To szczyt szczytów – nie miał wątpliwości radny PiS.
Czas pokaże, czy ostra krytyka wymierzona we Władysława Ortyla, który jest także szefem PiS w regionie rzeszowskim, spowoduje usunięcie Kotuli z klubu PiS.
– Jestem człowiekiem Prawa i Sprawiedliwości, ale tych od małego „p” i „s”. Chcę, żeby było prawie i sprawiedliwie. Jestem wrażliwy na ludzką krzywdę, a pracownikom szpitala i jego pacjentom dzieje się krzywda. Może ci z góry pójdą po rozum do głowy – łudził się Jacek Kotula.
Zapowiedział, że o całej sytuacji poinformuje najważniejszych posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz samego Jarosława Kaczyńskiego. Kotula liczy na ich interwencję. – Prof. Gutkowskiego chcą teraz wyrzucić też z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Ze szpitala zwolniono jeszcze dwie pielęgniarki, które poskarżyły się na wewnętrzne zamieszanie. To jest już coś na kształt podkarpackiej mafii – porównywał bez ogródek Jacek Kotula.
Petarda, tylko po co?
Podpowiedziami, by radni PiS doprowadzili do odwołania Władysława Ortyla ze stanowiska marszałka, nie ma sensu zaprzątać sobie głowy. To nierealne. Wie to dobrze Grzegorz Braun. – Mogę zgłaszać wnioski o wotum nieufności na forum sejmiku. Mógłbym więc natychmiast odpalić taką petardę, ale zaczynam od grzecznego pisma, licząc na sensowną, przekonującą odpowiedź, bo nie o to chodzi, aby zwalczać pożar ogniem ani o to, aby wykorzystywać takie sytuacje do gier politycznych – tłumaczył poseł Konfederacji.
– Trzeba odpolitycznić opiekę zdrowia na Podkarpaciu i w Polsce. Polityczne rachuby nie mogą stać na drodze pacjenta do lekarza – apelował.
Braun w poniedziałek rozpoczął w KSW nr 1 modną w ostatnim czasie wśród polityków interwencję poselską. Chce poznać m.in. dokumenty konkursowe na stanowisko ordynatora Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej. 2 listopada stanowisko po zwolnionym Ziemiakowiczu objął związany z Krakowem i Miechowem prof. nadzw. dr hab. n. med. Andrzej Komorowski. Równocześnie z przejęciem kliniki Komorowski rozpoczął prowadzenie wykładów i ćwiczeń dla studentów Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Rzeszowskiego.
– Lista wątpliwości jest bardzo długa. Chcemy przekonać się, czy te konkursy w ogóle się odbyły. W szpitalu zachodzą kalejdoskopowe zmiany kadrowe. Jest duży problem ze zorientowaniem się, kto w nim dowodzi, i kto w nim odpowiada za stan zdrowia pacjentów – alarmował Braun. Póki co Konfederaci żadnych dokumentów ze szpitala nie otrzymali. Oficjalnym powodem są braki kadrowe spowodowane pandemią.
– Wspólnie z prawnikami analizujemy wniosek posła Brauna – odpowiada krótko dyrektor Janusz Ławiński.
Znękani pacjenci
Ostatecznie poniedziałkowe spotkanie Jacka Kotuli i Grzegorza Brauna przybrało formę małego protestu. Za politykami ustawili się pacjenci zwolnionego prof. Krzysztofa Gutkowskiego. Przynieśli transparenty „Przywrócić profesora!”.
– Ci ludzie są znękani. Czują się osobiście zagrożeni przez zmiany, które dokonywane są, jak słyszymy, pod nieoficjalnym patronatem urzędu marszałkowskiego – bronił zgromadzonych Grzegorz Braun.
– Przeżyłem tylko dzięki Gutkowskiemu i Ziemiakowiczowi. Co trzy miesiące, co pół roku badam się, aby sprawdzić, czy są przerzuty czy nie. Do kogo mam się teraz zwrócić, skoro zwolniono moich lekarzy? Odebrano mi nadzieję – mówił jeden z pacjentów.
– Jestem matką niepełnosprawnej dziewczyny, leżącej od 38 lat. W 2014 roku musiałam walczyć z dzieckiem w Sejmie, żeby żyć, dzisiaj muszę walczyć o prof. Gutkowskiego. To jedyny lekarz na Podkarpaciu, który może leczyć moją córkę – rozpaczała kobieta.
Między Gutkowskim a Ziemiakowiczem panowała zażyłość. W KSW nr 1 współpracowali ze sobą od kilkunastu lat. Razem wyleczyli kilkuset chorych na nowotwory pacjentów, nie tylko z Podkarpacia. Gutkowski zajmował się głównie diagnostyką, kierował też zespołami gastrologów i endoskopistów, Ziemiakowicz zapewniał zaplecze chirurgiczne.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jednym z powodów skazania na banicję prof. Gutkowskiego mogło być jego wstawienie się za dr. Ziemiakowiczem. Rzekomo w Klinice Gastroenterologii i Hepatologii oraz w Klinice Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej protest medyków, którzy dotychczas współpracowali z obydwoma lekarzami, wisi na włosku.
Konflikt nie tylko w szpitalu?
Na polityczność sporu wokół KSW nr 1 wskazuje m.in. Stanisław Kruczek, członek zarządu województwa podkarpackiego. Kruczek reprezentuje w nim Porozumienie Jarosława Gowina, którego jest też szefem na Podkarpaciu. Do 9 września odpowiadał za służbę zdrowia na Podkarpaciu, ale tych kompetencji pozbawił go marszałek Władysław Ortyl. Oficjalnym powodem był kryzys covidowy, który Ortyl postanowił wziąć na swoje barki.
Teraz Stanisław Kruczek otwarcie twierdzi, że nadzór nad służbą zdrowia stracił, bo sprzeciwił się „karygodnemu wyrzuceniu Ryszarda Ziemiakowicza”.
– Pierwszą próbę zwolnienia Ziemiakowicza podjął 30 sierpnia dyrektor Wiater, w tajemnicy przede mną, z dnia na dzień, na polecenie marszałka Ortyla – wspomina dziś Kruczek. – Nagle zwolniono też prof. Krzysztofa Gutkowskiego. Kilkudziesięciu pacjentów zostało bez opieki swoich lekarzy. Na takie decyzje nigdy nie wyrażałem zgody – podkreśla Kruczek.
Jednocześnie zaznacza, że 8 grudnia Marek Wiater zmienił swoje zeznanie z końca sierpnia. – Wtedy twierdził on w rozmowie ze mną, że działał na polecenie marszałka, mam na to świadka. Dzisiaj przed zarządem województwa wycofuje się z tego i mówi, że decyzje podejmował samodzielnie – dowodzi Kruczek.
Tymczasem wersję Wiatera potwierdza marszałek Władysław Ortyl. – Nikogo nie polecałem zwalniać. To są kompetencje dyrektora szpitala, którego mianuję. Nie dobieram mu współpracowników – mówi nam Ortyl.
Czy można zatem mówić o konflikcie w zarządzie województwa i wewnątrz samego klubu PiS? Odpowiedzi na to pytanie marszałek unika. – W szpitalu są pewne problemy, wszyscy to widzimy. Były w tej sprawie spotkania klubowe, obradował zarząd. Trwa aktualnie szeroka kontrola w ośrodku. Ponieważ głosy o sytuacji w szpitalu są różne, wypowiem się dopiero, gdy ona się zakończy – zapowiada Ortyl.
Co ma na myśli, mówiąc o „różnych głosach o sytuacji w szpitalu”? Prof. Gutkowski mógł mieć w szpitalu zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że do urzędu marszałkowskiego trafił anonimowy list, który poważnie obciąża prof. Gutkowskiego.
Po naszej publikacji o możliwym proteście w KSW nr 1 zaczęły też do nas docierać sygnały, że Gutkowski szkodził innym lekarzom. – W KSW nr 1 żadnego protestu nie będzie. Gutkowski nie jest wspaniałym lekarzem, jak to piszecie, takie jest jego wydumane marzenie o sobie – czytaliśmy w wiadomościach nadesłanych do redakcji.
Do grona nieprzychylnych Gutkowskiemu zalicza się Marek Wiater. – Po zwolnieniu Gutkowskiego w szpitalu nastąpiła duża ulga. Protest w szpitalu może wybuchnąć dopiero wtedy, gdy pod naciskami zostanie on przywrócony do pracy – przewiduje.
Co było powodem zwolnienia Gutkowskiego? – Po pierwsze, brak do niego zaufania, ale lista jest długa, są na niej: wielokrotnie łamanie i lekceważenie regulaminu szpitala, niewywiązywanie się umowy z Uniwersytetem Rzeszowskim o praktykach studenckich, dezorganizacja izby przyjęć, destrukcja kliniki okulistyki, podburzanie personelu radioterapii do usunięcia jej kierownika, szykany, utrudnianie badań – wymienia jednym tchem Wiater.
Jak zapewnia, decyzja o zwolnieniu prof. Krzysztofa Gutkowskiego była przemyślana. – Podjąłem ją w porozumieniu z kierownikami innych klinik, ale bez nacisków zarządu województwa – utrzymuje Wiater.
Chcieliśmy porozmawiać z prof. Krzysztofem Gutkowskim. Od kilku dni, niestety, nie odbiera od nas telefonów.
Ziemiakowicz nie został wyrzucony?
O kulisach odwołania dr. Ryszarda Ziemiakowicza i usunięciu go ze szpitala Marek Wiater wypowiada się jednoznacznie. – On chciał być tylko szefem kliniki, to był jego największy cel – uważa.
Zaznacza też, że nikt Ziemiakowicza z pracy nie wyrzucił. – Otrzymał ode mnie propozycje trzech różnych umów. Mógł zostać wiceszefem kliniki chirurgii, bez żadnego uszczerbku. Wybrał najmniej korzystną ofertę – relacjonuje Wiater, nie dodając, że „najmniej korzystną ofertą” było najprawdopodobniej wypowiedzenie umowy o pracę.
Zdaniem byłego dyrektora KSW nr 1 do zamieszania z odwołaniem Ziemiakowicza przyczynił się prof. Krzysztof Gutkowski. – Zostaliśmy przez niego wprowadzeni w błąd. To on polecił zatrudnienie Ziemiakowicza na stanowisku kierownika kliniki po odejściu Andrzeja Surowca na przełomie marca i kwietnia – mówi Marek Wiater. – Konkurs się więc nie odbył, a powinien – dodaje.
Podkreśla przy tym, że ogłoszenie we wrześniu przez Uniwersytet Rzeszowski konkursu na stanowisko kierownika kliniki chirurgii, który wygrał prof. Andrzej Komorowski z Krakowa, było konieczne.
– Ziemiakowicz pełnił tylko obowiązki kierownika. Mogłem go odwołać w każdej chwili, nawet mimo dwuletniej umowy, którą otrzymał 2 kwietnia – gwarantuje Wiater. – Moje z kolei odwołanie nie miało ani z odejściem Ziemiakowicza, ani ze zwolnieniem Gutkowskiego nic wspólnego – wyjaśnia Wiater.
O kulisach zwolnienia długo rozmawialiśmy z dr. Ryszardem Ziemiakowiczem. Zażądał autoryzacji swoich wypowiedzi. Ostatecznie wycofał się z ich upublicznienia.
Ktoś kłamie
Relację Marka Wiatera podważa Stanisław Kruczek. Uważa on, że prof. Andrzeja Komorowskiego Wiater próbował obsadzić na stanowisku kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej jeszcze przed ogłoszeniem konkursu na to stanowisko.
– Konkurs ogłoszono dopiero 9 września, a 30 sierpnia Marek Wiater podjął pierwsze próby usunięcia Ziemiakowicza z funkcji p.o. kierownika kliniki. Przeszkodzili mu w tym grożący protestem lekarze – przekazuje nam Kruczek.
Do konkursu ogłoszonego przez Uniwersytet Rzeszowski stanął tylko prof. Komorowski i to on w nim zwyciężył. 2 listopada oficjalnie objął stanowisko.
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, warunki konkursu były zaporowe dla Ziemiakowicza, ponieważ nie posiada on habilitacji. – Mimo że absolutnie nie jest ona konieczna do piastowania funkcji kierownika kliniki – podpowiada nasze źródło w szpitalu przy ul. Szopena.
Co ważne, Marek Wiater nie musiał przyjmować kandydatury prof. Komorowskiego. – Konkurs urządza i rozstrzyga Uniwersytet Rzeszowski, ma takie prawo ze względu na odpowiednią umowę między zarządem województwa a nim. Bez udziału uniwersytetu w szpitalu nie moglibyśmy utworzyć żadnej kliniki. Niemniej dyrektor szpitala ma prawo weta w kwestii wyboru kierownika. Tym razem z niego nie skorzystał – mówi Stanisław Kruczek.
Uniwersytet się panoszy?
Zwolnieniem Ziemiakowicza jest oburzona także Dorota Łukaszyk, radna PiS i przewodnicząca Komisji Zdrowia w sejmiku podkarpackim. – W niedopuszczalny sposób odwołuje się i zwalnia osobę z tak wielkim doświadczeniem, z tak wielkimi zasługami dla Podkarpacia, po czym niezgodnie z prawem powołuje się na to miejsce prof. Komorowskiego – ubolewa Łukaszyk.
Przekonuje, że kontrola, która aktualnie jest przeprowadzana w KSW nr 1, dogłębnie wyjaśni panujące tam nieprawidłowości. – W konkursie nie uczestniczył żaden przedstawiciel KSW nr 1, co jest niezgodne z umową między zarządem województwa a uniwersytetem – wyjaśnia.
Łukaszyk nie wie też zarzutach wobec prof. Gutkowskiego. – To insynuacje Marka Wiatera. Odwołanie dyrektora Wiatera przez zarząd absolutnie podważa wiarygodność jego słów – mówi radna PiS i podkreśla, że tylko dzięki twardemu stanowisku prof. Gutkowskiego i jego korespondencji zarząd województwa i radni sejmiku mogli dowiedzieć się o zaniedbaniach w KSW nr 1.
– UR ogłasza konkurs, co jest sytuacją kuriozalną i niebezpieczną dla funkcjonowania szpitala. Może to jest ten moment, by zmienić sporządzoną kilka lat temu umowę? – zastanawia się Łukaszyk. – Wszędzie takie konkursy ogłasza dyrektor szpitala, a u nas rektor UR. Stąd się biorą dysonanse i niezgodności – ocenia.
Uniwersytet Rzeszowski, który od pięciu lat kształci przyszłych lekarzy, rozpycha się w KSW nr 1 łokciami, ponieważ nie ma swojego ośrodka. Szpital uniwersytecki od lat pozostaje dla Rzeszowa nieosiągalny mimo licznych planów i zapowiedzi.
– Osobę, która prowadzi klinikę, muszą akceptować obie strony, szpital i uniwersytet. Ona powinna współpracować z dyrektorem, z zatrudnioną kadrą – tłumaczy radna PiS.
Według Łukaszyk rozumiał to prof. Gutkowski, gdy był wicedyrektorem szpitala. – Widoczne były konflikty personalne między prof. Gutkowskim a prof. Arturem Mazurem, przedstawicielem UR – przypomina Łukaszyk.
– Prof. Mazur nieustannie wchodził w kompetencje prof. Gutkowskiego. Przedstawiał po kolei kandydatów, którzy absolutnie byli akceptowani i zatrudniani przez dyrektora Wiatera, a ten nawet nie sprawdzał, czy te osoby miały prawo być w szpitalu. To niedopuszczalne – uważa radna PiS.
Prof. Artur Mazur jest prorektorem ds. Kolegium Nauk Medycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego. Chcieliśmy z nim porozmawiać. Nie znalazł dla nas czasu i się rozłączył. Milczy także rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, prof. Sylwester Czopek.
Nie czas na takie awantury
8 grudnia o sytuacji w KSW nr 1 obradował zarząd województwa podkarpackiego. W posiedzeniu uczestniczyli dyrektorzy Janusz Ławiński i Marek Wiater. Obydwaj idą w zaparte.
Z wydanego później przez urząd marszałkowski komunikatu wynikało, że Ławiński zapewnił zarząd o funkcjonowaniu szpitala bez większych zakłóceń. Wiater z kolei powtórzył, że zmian personalnych nikt mu nie narzucał.
W czwartek (10 grudnia) zarząd województwa ponownie obradował na temat sytuacji w KSW nr 1. Tym razem z udziałem prof. Krzysztofa Gutkowskiego. Jak poinformował Tomasz Leyko, rzecznik urzędu marszałkowskiego, prof. Gutkowski złożył obszerne oświadczenie, a na pytania i uwagi, jakie mieli do niego członkowie zarządu i dyrekcja szpitala, profesor ma w najbliższych dniach odpowiedzieć na piśmie.
„Wszyscy uczestnicy spotkania stwierdzili, że atmosfera wokół szpitala jest niewspółmierna do rzeczywistej skali problemów i należy robić wszystko, aby jak najszybciej stonować złe nastroje wokół szpitala i środowiska medycznego w dobie walki z pandemią covid-19” – dodał Tomasz Leyko.
marcin.czarnik@rzeszow-news.pl